wtorek, 9 maja 2017

Rozdział XXXIII

    Kiedy tylko znalazł się na korytarzu, odetchnął głęboko, zamykając oczy i opierając się o ścianę. Od początku wiedział, że spotkanie z Ballą było błędem. Nikt nie potrafił wtrącić go z równowagi tak, jak ona. Przypuszczał też, że nikt nie potrafił wyprowadzić jej z równowagi tak, jak on. Mieli to chyba we krwi.
    — Wszystko w porządku? — zapytał ktoś.
    Niemal się wzdrygnął. Cholera. Zupełnie zapomniał o tym, że reszta czekała na zewnątrz. Nie mogli zobaczyć go w takim stanie. Wziął głęboki wdech i otworzył oczy, starając się zachować obojętny wyraz twarzy.
    — Tak — odparł krótko lekceważącym tonem, kątem oka zerkając na pytającą.
    Była nią Anella, co nawet go nie zdziwiło. Nikogo innego nie obchodziło, jak się czuł. Ona jedna znała go na tyle krótko, by nie wiedzieć, że nie warto tracić na niego czasu. Albo była po prostu naiwna i myślała, że może się zaprzyjaźnią. Głupia dziewczyna, pomyślał. Z drugiej jednak strony, może przydaliby mu się przyjaciele.
    Tak, pomyślał z przekąsem. Bo ostatnim razem to się tak dobrze skończyło. Twój przyjaciel okazał się morderczym psychopatą.
    Anella nie wyglądała najlepiej — jasne włosy miała w nieładzie, a niebieskie oczy zapuchnięte i przekrwione. Mimo to, uśmiechnęła się do niego lekko, niepewnie, jak to miała w zwyczaju. Uśmiech ten wyglądał nieco sztucznie, jakby był wymuszony.
    — Przykro mi, że ktoś taki jest twoją siostrą — powiedziała cicho głosem pełnym współczucia.
    — Rodziny się nie wybiera. A ja nie potrzebuję twojej litości — burknął Evas w odpowiedzi, chociaż poczuł się lepiej, wiedząc, że kogoś obchodzi jego samopoczucie i próbuje go pocieszyć. Nawet, jeśli była to Anella, która z pewnością zachowywała się tak wobec wszystkich. 
    — Przepraszam. — Anella spuściła wzrok, a Evas poczuł się głupio. Czy ona za wszystko musiała przepraszać?
    — Nie przepraszaj. Nie zrobiłaś nic złego — zawahał się. Nie miał ochoty na rozmowę, ale skoro postanowił znaleźć przyjaciół, może powinien spróbować... — A z tobą wszystko w porządku? — zapytał, bo wydawało mu się to właściwe.
    — Nie — odparła dziewczyna cicho, wciąż wpatrując się w podłogę. 
    Evas miał ochotę uderzyć samego siebie. Oczywiście, że nie było w porządku. Niepotrzebnie pytał, a teraz nie wypadało, żeby tak po prostu zignorował dziewczynę. Nie wiedział jednak, co powiedzieć. Nie nadawał się do takich rozmów.
    Kiedy weszli z powrotem do kryjówki, Siella znów uśpiła Ballę. Evas starał się nie patrzeć w tamtą stronę. Jeszcze trochę, pomyślał. Już niedługo będzie po wszystkim. Sam nie wiedział, czy go to cieszyło. Wiedział, że śmierć Balli na pewno go zaboli, ale liczył się z tym. Taka była cena pokoju. Śmierć Balli i Dannela. Będzie musiał jakoś to wytrzymać, szczególnie, że to on miał być tym, który ich zabije.
    — Co jest nie tak? — zapytał Anellę, idąc za nią do rozłożonych na podłodze magionów. Głupie pytanie, wiedział o tym, ale lepszego nie miał. Może jeśli skupi się na jej problemach, zapomni o swoich.
    Dziewczyna usiadła, a on, po chwili wahania obok niej. Wbiła wzrok w magiony. Kilka z nich zostało już połączonych, a reszta leżała porozbijana na kawałki. Evas nie wiedział, ile warte były magiony, ale podejrzewał, że dużo. Pewnie dlatego Ean ich nie wyrzucił, tylko kazał Anelli poskładać te rozwalone.
    — Zabiłam kogoś — wyznała wreszcie cicho i niepewnie. — Zamordowałam. — Przeszedł ją dreszcz i skuliła się.
    Tego się nie spodziewał. Wbił w nią zaskoczone spojrzenie. Ona? Zabiła kogoś? Brzmiało to jak głupi żart, ale biorąc pod uwagę przejęcie dziewczyny, musiało być prawdą. Evas uznał, że roześmianie się byłoby w wyjątkowo złym guście, dlatego przez chwilę po prostu gapił się na nią, ogłupiały.
    — No i? — Spojrzała na niego z obawą w oczach. — Co z tego? — Nie widział powodu, żeby załamywać się przez coś takiego. Przecież byli na wojnie. Musieli zabijać, jeśli sami nie chcieli zginąć. Poza tym, przejmować się, że zabiło się kogoś, kogo nawet się nie znało? Niedorzeczne.
    — Zabiłam kogoś — powtórzyła takim tonem, jakby do niego nie docierało. — Jestem złą osobą.
    Evas nie mógł powstrzymać prychnięcia.
    — Czyli zabiłaś jedną osobę. — Przewrócił oczami. — Jak myślisz, ile osób ja dzisiaj zabiłem? — Zastanowił się. — Bo ja nawet nie wiem. Nie liczyłem. Jak wszystko pójdzie dobrze, to zabiję jeszcze więcej. — Skinął głową w stronę nieprzytomnej Balli. — I co, myślisz, że jestem złą osobą? — On sam nawet nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie uważał się za dobrego człowieka, ale... Bywali gorsi.
    — Zrobiłeś to, żeby nas wszystkich chronić... — Uciekła wzrokiem w bok. Chyba zrozumiała, o co mu chodziło, a on ucieszył się, bo nigdy nie był dobry w pocieszaniu  ludzi. — Ale ja nie chciałam jej zabić! — jęknęła żałośnie.
    Evas wzruszył ramionami. Czy naprawdę trzeba było robić z tego taki problem?
    — Ale zabiłaś. Tego już nie zmienisz, więc przestań się mazać. Jesteśmy na wojnie. Nikt nie będzie cię winił za zabicie kogoś. Nikt pewnie nawet nie zwrócił na to uwagi. Nie bądź głupia. — Evas zmarszczył brwi. Czy nie był przypadkiem zbyt ostry? I czemu w ogóle go to obchodziło?
    Anella przygryzła wargę, nie patrząc na niego. Znów wpatrywała się w magiony.
    — Tak myślisz? — zapytała cicho, przecierając dłonią oczy. — Że nikogo to nie obchodzi?
    — Nikogo stąd — zapewnił ją, choć nie miał pewności, że była to prawda. Zmarszczył brwi. — Kogo tak w ogóle zabiłaś?
    — Taką ciemnowłosą kobietę. Gillen powiedział, że nazywała się Mirin. Zaatakowała go, więc chciałam mu pomóc i... — Pokręciła głową.
    Evas prawie się uśmiechnął, ale powstrzymał się. Anella raczej nie przyjęłaby tego dobrze.
    — No to pomyśl sobie tak — czy to naprawdę liczy się jako morderstwo, skoro była ona suką? Moim zdaniem nie. — Wzruszył ramionami.
    Anella zaśmiała się słabo, co odebrał jako dobry znak.
    — Wydaje mi się, że nadal się liczy. Ale... — Pokręciła głową. — Dziękuję. Chyba mi trochę pomogłeś — czuję się już lepiej.
    Evas poczuł rumieniec wpełzający na jego policzki i odwrócił wzrok.
    — Daj spokój — mruknął. — Zresztą, nie powinnaś się mnie słuchać. — Przypomniał sobie wcześniejsze słowa Balli. — Jestem dupkiem. Powinnaś pogadać z kimś takim jak Ean albo Sander. Oni pomogą ci lepiej niż ja.
    A potem wstał i odszedł, bo czuł się już wystarczająco niezręcznie. Podszedł do Eana, który właśnie skończył rozmawiać z Sandrem.
    — Co teraz zrobimy? — zapytał.
    — Trzeba powiadomić Dannela, że ją mamy — odparł mężczyzna, wskazując na Ballę. — Sander już się tym zajmuje, ale mówi, że potrzebuje czasu.
    — Ile czasu na przyjście dajesz Dannelowi? — zapytał cicho Evas, wbijając wzrok w siostrę.
    — Dwie godziny. Jeśli do tego czasu nie pojawi się w Szarej Wieży, zabijemy ją. — Znów wskazał na Ballę i zniżył głos. — Dasz radę to zrobić, czy poprosić kogoś innego?
    — Dam radę — odparł twardo Evas. Czemu miałoby to być problemem? Zabił już tylu ludzi...
    Ale Dannela zabić nie potrafiłeś, odezwał się zdradliwy głosik w jego głowie. Na pewno poradzisz sobie z Ballą? 
    Evas kazał mu się zamknąć.
    W tym momencie podszedł do nich Sander.
    — Przekazałem mu — powiedział niepewnie.
    Ean pokiwał głową.
    — W takim razie zbierajmy się.
    — Zaczekaj — powiedział nagle Evas. — Mam pomysł.

    Anella nie chciała walczyć. Chciała trzymać się od tego wszystkiego z daleka, ale Ean jasno dał do zrozumienia, że walczyć będzie każda osoba do tego zdolna. W związku z tym, dziewczyna musiała opuścić bezpieczną kryjówkę i razem z innymi skierować się do Szarej Wieży.
    Gillen, Lonnie, Erass, Nemaih i Ajsia zostali na miejscu. Gillen i Lonnie nie mogli używać magii, a kobiety były zbyt ciężko ranne. Chociaż Siella im pomogła, nie wyleczyła ich całkowicie. Najwyraźniej nie mogła tego zrobić. Anellę ciekawiło, jak dokładnie działała Magia Jednostkowa, ale wiedziała, że to nieodpowiedni moment na wypytywanie. Poza tym, Siella również została, żeby zająć się rannymi.
    Mogłam zapytać o to Deallę, kiedy jeszcze żyła, pomyślała Anella. Ta myśl zasmuciła ją. Mogła zrobić tyle rzeczy, których już nigdy nie zrobi. Wszystko przez Dannela.
    Jesteś pewna, że nie chcesz jego śmierci?, zapytała samą siebie. Czy po prostu boisz się przyznać, że tego pragniesz, bo to nieodpowiednie? Bo nie tak cię wychowano?
    Anella potrząsnęła głową, próbując pozbyć się tych myśli. Prawda była taka, że chciała śmierci Dannela. Wiedziała, że inaczej nigdy się to nie skończy. Mogli pozbyć się go z miasta, ale prędzej czy później znów by wrócił. Nie dało się go uwięzić. Był potężnym Magiem Tworzącym, uciekłby z każdego więzienia. Jeśli w jakiś sposób nie dało się pozbawić go mocy, pozostawała tylko jedna opcja. Śmierć.
    Anella westchnęła cicho. Nie cieszyła się z tego powodu, ale rozumiała, że innego wyjścia nie było.
    Ean również miał zostać w kryjówce. Nie chciał tego, ale po krótkiej, gwałtownej dyskusji ze Steenem, zgodził się na to. Miał zawrócić zaraz po przeprowadzeniu ich do Szarej Wieży. Anella cieszyła się z tego. Przynajmniej on będzie bezpieczny. Jako Mag Umysłowy, nie nadawał się do walki — Sander szedł tylko dlatego, żeby utrzymywać kontakt z Dannelem.
    Chwilowo znów dowodził nimi Steen, niosący nieprzytomną Ballę. U jego boku szli Ean i Evas, choć ten drugi po chwili zwolnił, żeby zrównać się z Anellą.
    — Będę potrzebował twojej pomocy — powiedział, a potem wyjaśnił jej swój plan.

    Kiedy Balla ocknęła się, przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć, co się stało. Kręciło jej się w głowie i czuła mdłości. Kiedy spróbowała się ruszyć, odkryła, że jest związana. Co?, pomyślała i wtedy sobie wszystko przypomniała.
    Znowu pozbawili ją przytomności. Zaczęła się zastanawiać, czy nie będzie to miało jakiegoś wpływu na jej zdrowie.
    Nie znajdowała się już w tym ciemnym pomieszczeniu, siedząc na chłodnej podłodze pod wilgotną ścianą. Tym razem siedziała w jakimś fotelu, co było znacznie wygodniejsze, choć wciąż pozostawała związana.
    Rozejrzała się. Nie rozpoznawała pomieszczenia, w którym się znajdowała, ale wyglądało ono całkiem przytulnie i przyjaźnie, nie tak jak ludzie, którzy ją otaczali.
    Evas był jednym z nich. Balla skrzywiła się na widok brata, ale on na szczęście na nią nie spojrzał. Uważnie wpatrywał się w drzwi. Tak samo, jak wszyscy inni.
    Na co czekają?, pomyślała. Po co mnie tu przyprowadzili? Chwilę potem zrozumiała i poruszyła się niespokojnie, jednocześnie ściągając na siebie uwagę Steena.
    — Obudziłaś się — stwierdził, podchodząc bliżej.
    Balla wbiła w niego wściekły wzrok, nie odpowiadając. Może chciał, żeby błagała go o wypuszczenie, ale ona miała swoją godność. Nie usłyszy od niej ani słowa!
    Balla zignorowała mężczyznę i skupiła się na pętających ją więzach. Tak jak podejrzewała, stworzone zostały z magii. Zwykłe sznury nigdy nie powstrzymałyby Maga Manipulującego. Ktokolwiek je stworzył, musiał być silniejszy od niej, bo nie potrafiła przelać do nich swojej magii. Ale nie zamierzała się poddawać. Musiała im się wyrwać, odnaleźć Dannela i uciec jak najdalej stąd.
    — Jak się czujesz? — zapytał Steen.
    Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
    — Co cię to obchodzi?
    Mężczyzna westchnął.
    — Nie obchodzi. Ale jesteś moim więźniem i nie ma potrzeby, żebyś cierpiała bardziej niż to wymagane.
    Dziewczyna prychnęła, nie odpowiadając. Steen znów westchnął i zrezygnował z rozmowy z nią, odchodząc.
    — Gdzie on jest? — Usłyszała kobiecy głos. Odwróciła głowę w jego kierunku i spostrzegła, że mówiącą była wysoka, ciemnoskóra kobieta. Balla rozpoznała w niej tą, która przyszła na ratunek temu mężczyźnie, którego Dannel torturował. — Już prawie czas.
    — Przyjdzie — odparł cicho Evas.
    Balla czuła się rozdarta. Jeśli Dannel nie przyjdzie, zabiją ją, lecz jeśli mężczyzna się pojawi, zabiją jego. Nie chciała umierać, ale kochała Dannela i jego śmierci również nie pragnęła. Nie przeżyłaby tego.
    Nie przychodź, pomyślała desperacko, jak gdyby jej myśli mogły jakoś do niego dotrzeć. Zostaw mnie. Bała się, o niego i o siebie.
    Mogła mieć jednak nadzieję, że Evas jej nie zabije. Że nie będzie w stanie. W końcu była jego siostrą. Mógł twierdzić, że jej nienawidził, ale może jednak w tym jego zimnym, pustym sercu zostały jakieś resztki uczuć.
    Oczywiście, zawsze istniała możliwość, że, jeśli nie będzie w stanie tego zrobić, każą ją zabić komuś innemu.
    Evas zerknął na nią, ale kiedy zobaczył, że ona również na niego patrzy, natychmiast odwrócił wzrok. Nie zdążyła odczytać jego wyrazu twarzy.
    Zresztą, to nie miało już znaczenia. Bo drzwi otworzyły się z hukiem. 

-------------------------------
Strasznie przepraszam, że tyle czasu minęło od ostatniego rozdziału! Niestety, cierpiałam na całkowity brak weny i napisanie tego rozdziału było torturą. Poprawiałam go tyle razy, że nawet nie zliczę, a i tak myślę, że jest beznadziejny :/
Dobra wiadomość jest taka, że wczoraj poczułam nagły przypływ weny (ach, nie ma to jak robienie wszystkie, byle tylko nie uczyć się na zaliczenie z fizyki :D którą oczywiście zawaliłam, tak przy okazji). Połowę kolejnego rozdziału mam już napisaną, podejrzewam więc, że powinien ukazać się on na dniach. O ile nie utracę weny. 
A tak poza tym, to zostały jeszcze dwa rozdziały! Tak, jeszcze dwa rozdziały do końca części pierwszej! Sama nie wierzę, że uda mi się doprowadzić coś do końca (nawet jeśli chodzi o tylko jedną część :D). Mam nadzieję, że wyrobię się do 25.05 - wtedy blog będzie obchodził rocznicę. Miło byłoby skończyć to do tego czasu :D 
Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale starałam się nie przedłużać go na siłę. Mogę obiecać, że następny będzie dłuższy :D

6 komentarzy:

  1. Evas tp wlasciwie biedny chłopak. Z jednej strony jest taki... aspołeczny. Jakby miał zespol Aspergera. A z drugiej strony w jego przemyśleniach i zachowaniu przebija sie to, co stara sie ukrywać sam przed sobą-chęć zrozumienia. Czyjegokolwiek. Padło na Annelę, pewnie z powodu jej osobowości. Zastanawia mnie, dlaczego magom az tak zalezy, by to Evas zabił Belle. I wlasciwie na jakiej zasadzie wydawało in sie, ze Dannel przybędzie-w sensie skąd on miał wiedzieć, ze wzięli Balle i gdzie ja trzymają? Wysłało mu jakies magiczne powiadomienie? Nie do konca to rozumiem... znamienne byloto, ze akurat Balla błaga, by brat okazał sie miec uczucia.. Musle, ze oboje sa bardzo dobrzy w udawaniu kompletnie bezuczuciowych i samowystarczalnych. Skoro do konca pierwszej czesci zostały tylko dwa rozdziały, to znaczy, ze stanie sie cos naprawdę istotnego juz niedługo. Czyżby smierć D? Evasa? A mlze cos związanego z wyprawa morska, o ktorej dawno nic jie było? Czekam na ciąg dalszy. I trzymam kciuki za poprawkę z fizyki ;) zapraszam na Niezaleznosc i pozdawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, to magom nie zależy aż tak bardzo na tym, żeby to właśnie Evas zabił Ballę. Po prostu go znają i wiedzą, że jak kogoś trzeba zabić, to najlepiej prosić o to Evasa :D Ale jeśli nie byłby w stanie tego zrobić, zrobiłby to ktoś inny.
      Dannelowi przekazano wiadomość telepatycznie, przez Sandra. Ta jego zdolność została już wcześniej kilka razy wspomniana.
      Co się zdarzy, tego zdradzę... Ale może to mieć związek zarówno ze śmiercią, jak i morską wyprawą... :D

      Dziękuję za komentarz^^
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Jestem coraz bardziej ciekawa czy Evas zdoła zabić Ballę i Dannela. Wydaje mi się, że mimo wszystko to śmierć Danella była by dla niego prostsza. W końcu Balla to jego siostra. "Suka" jak to mówi Evas, ale jednak siostra. Gdyby była mu kompletnie obojętna to nie spuszczałby głowy pod wpływem jej spojrzenia.
    No i dobrze, że pogadał szczerze z Anellą. Te jej wyrzuty sumienia zaczynają być irytujące ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evas może mówić sobie co chce, ale jednak przynajmniej częściowo na siostrze mu zależy :D Wcale nie jest taki bez serca, za jakiego chciał by uchodzić :D
      Miejmy nadzieję, że rozmowa z Evasem chociaż trochę pomogła Anelli, chociaż jego zdolności jako terapeuty można poddawać pewnym wątpliwościom ;p

      Dziękuję za komentarz ;D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Może to niewiele, ale zawsze progres. Przeczytałam ten rozdział po długiej przerwie i teraz postaram się powoli nadrabiać resztę rozdziałów.
    Ogólnie jest fajnie, ale nie lubię głównej bohaterki i jej zamartwiania się o to, że kogoś zabiła. Irytują mnie takie postacie. Poza tym zauważyłam sporo różnych powtórzeń i jakieś zdane z początku strasznie mi nie pasowało, ale nie mogę go teraz znaleźć.
    Weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj z powrotem :D
      Wiadomo, nie każdy musi lubić główną bohaterkę :D Mnie też momentami ona irytuje, ale taką już ją stworzyłam ;)

      Dziękuję za komentarz :D

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony