sobota, 2 grudnia 2017

Miasto Magii - Rozdział V „Tajemnice”

    Ean zdecydował się wezwać Deallę. Była tylko rok młodsza od Anelli i nieco ją przypominała, dlatego sądził, że się dogadają. Miał nadzieję, że nie popełnił błędu, patrząc na to, jak Anella wita się z nią niezręcznie, a potem odchodzi.
    Poradzi sobie, pomyślał. Będzie musiała. Podczas ich rozmowy widział przerażenie w jej dużych, niebieskich oczach, spowodowane sytuacją, w której się znalazła i miał nadzieję, że ten stan wkrótce jej minie. Tak działo się z większością —  niewielu było takich, którzy przybywali do Oreall bez obaw. Ci z zewnątrz już o to zadbali.
    A jeśli sobie nie poradzi… Cóż, w Oreall znajdą się ludzie, którzy jej pomogą. Ean nigdy nie pozwoliłby, żeby mieszkańcy jego miasta zostali pozbawieni jakiejkolwiek formy pomocy.
    Pozbierał papiery i zawahał się. Powinien zanieść je do administracji i to jak najszybciej. Później może zapomnieć albo —  co bardziej prawdopodobne —  nie będzie mu się chciało. Szczególnie przy takiej pogodzie. Westchnął i skierował się do wyjścia, zatrzymując się jednak przy Steenie.
    —  I co o niej myślisz? —  zapytał.
    Mężczyzna wzruszył ramionami.
    —  Nie wiem, wydaje się dziwna.
    —  Jest po prostu przerażona, jak wszyscy, którzy tu przychodzą. Daj jej kilka tygodni. —  Zawahał się. —  Słyszałeś, że lubi pracować z książkami? Może mógłbyś zatrudnić ją tutaj jako pomoc.
    Steen prychnął.
    —  Zapomnij. Nawet jej nie znam, nie zaufam jej z moimi książkami —  oburzył się.
    —  A jakbym ładnie poprosił? —  Ean oparł się o jego biurko. —  Zrobiłbyś to dla mnie?
    Steen przewrócił oczami.
    —  Idź już sobie, działasz mi na nerwy. Nie masz czegoś do roboty?
    Ean zaśmiał się i pomachał papierami.
    —  To tylko kilka kartek do zaniesienia. Raczej mi nie uciekną. Co czytasz? —  Pochylił się, żeby zobaczyć tekst w książce i mina od razu mu zrzedła. —  Naprawdę? Znowu to?
    Steen westchnął ciężko.
    —  Wiesz, że nie odpuszczę. Może coś znajdę, coś co mogłoby pomóc nam…
    Ktoś wszedł do biblioteki i Steen urwał gwałtownie.
    —  Gówno znajdziesz —  przerwał mu Ean, prychając. —  Ile razy mam ci mówić, żebyś odpuścił? Przeczytałeś wszystkie te książki setki razy. Ja też. Gdyby było coś do znalezienia, już dawno byśmy to zrobili. —  Zerknął przez ramię na przybysza i uśmiechnął się. —  Cześć, Fex.
    Młody chłopak zatrzymał się i wyszczerzył szczerbate zęby w uśmiechu.
    —  Dzień dobry. Tylko chciałem sobie książki poprzeglądać. Erass mówi, że muszę więcej czytać.
    Steen zbył go machnięciem ręki. Chłopak zniknął gdzieś między regałami, nucąc pod nosem.
    —  Wracając do naszej rozmowy…
    —  Cicho. —  Ean przyłożył mu palec do ust. —  Nie chcę się znowu kłócić. Chcesz marnować swój czas, proszę bardzo. Ja muszę zanieść te papiery. Później zajrzę chyba do Ellain. Dawno nie słuchałem wyzwisk na swój temat.
    Steen zamarł.
    —  Oszalałeś? Obiecałeś, że więcej tam nie pójdziesz. Ona chce cię zabić, na wody Sennille!
    Ean wzruszył ramionami.
    —  Wypada biedaczkę odwiedzić raz na jakieś pięćdziesiąt lat, żeby całkiem nie oszalała. Szara Wieża to niezbyt przyjemne miejsce, a ona nie została w niej zamknięta z własnej winy.
    Steen wpatrywał się w niego przez długą chwilę, a potem pokręcił głową.
    —  Rób, co chcesz. Nie mam już na ciebie siły. Jak dasz się zabić, nie będę po tobie płakał.
    —  Kłamca. —  Zaśmiał się Ean. Schylił się i pocałował Steena w czoło. —  Dobra, idę. Im szybciej to załatwię, tym szybciej będę mógł iść spać.
*
    Z budynku administracji wymknął się najszybciej, jak tylko mógł. Panująca tam sztywna atmosfera zawsze go przygnębiała. Nie chciał tego. Oreall było jego miastem, to dzięki niemu funkcjonowało i wolałby, żeby czasami nie było tak ponure. Ciężko jednak winić za to jego mieszkańców, skoro istniał ktoś, kto wywierał na ich uczucia subtelny, lecz skuteczny wpływ.
    Kiedyś to się zmieni, pomyślał Ean, kierując się w stronę Szarej Wieży. Być może. Steen w to wierzył, ale on sam… Żył już chyba zbyt długo, by mieć jakąkolwiek nadzieję.
    Przechodząc przez jeden z mostów na Tyenearze, spojrzał w dół, w mętną wodę rzeki i zadał sobie pytanie, czemu to sobie robi. Czemu nazywa miejsca w mieście imionami utraconych bliskich, czemu przypomina sobie ich twarze, za każdym razem, kiedy w nich jest, czemu w ten sposób się karze. Może po prostu na to zasługiwał. W końcu to przez niego zginęli.
    Zatrzymał się na chwilę i odetchnął głęboko, zamykając oczy. Wynoś się z mojej głowy, ty stara wiedźmo, pomyślał, uchylając powieki i patrząc w niebo. Choć rankiem miało piękny, błękitny kolor, teraz zasłoniła je szarość chmur. Lepiej się spieszyć, pomyślał Ean. Zaraz będzie padać.
    I w tym momencie pierwsza kropla deszczu spadła na jego nos. Mężczyzna pokręcił głową, uśmiechnął się smutno i ruszył dalej. Po kilku krokach zaczął nucić podchwyconą od Fexa melodię.
*
    Ean wyszedł z Szarej Wieży, oparł się o mur pobliskiego budynku i odetchnął głęboko. Nienawidził tego. Najchętniej zapomniałby o całej sprawie i zostawił Ellain samą sobie. Ale to przez niego musiała zostać uwięziona. Zasługiwał na wszystkie okropne słowa, które kierowała w jego stronę.
    Gdyby tylko mógł wyjaśnić jej…
    Zesztywniał nagle. Ktoś go obserwował. Stał niedaleko i nie spuszczał z niego wzroku, Ean czuł to wyraźnie. Nie dał jednak po sobie poznać, że zdaje sobie z tego sprawę. Zmusił się do rozluźnienia i ruszył przed siebie, z powrotem do biblioteki, jednocześnie wytężając słuch.
    Tak, ktoś na pewno za nim szedł. I ukrywał się dość nieporadnie, kątem oka Ean widział jego sylwetkę. Śledzi mnie, pomyślał. Dlaczego? Czego chce? Zachował jednak spokój, udając, że niczego nie zauważa. Dopiero, kiedy on i jego prześladowca znaleźli się na bardziej odsłoniętym terenie, gdzie śledzący nie mógłby się ukryć —  czyli na moście —  Ean stanął i obrócił się nagle.
    Zdążył tylko zauważyć rozmazaną sylwetkę, która skoczyła w jego stronę i chwyciła go za koszulę. Świat nagle pociemniał mu przed oczami i mężczyzna zachwiał się.
    Kiedy odzyskał równowagę i zdolność widzenia, po napastniku nie było już śladu. Ean rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł. Co się właśnie stało? Potrząsnął głową, co okazało się błędem, bo wnętrze jego czaszki przeszył nagły ból.
    Cholera. Ean potrafił rozpoznać skutki użycia magii jednostkowej. Ktokolwiek to zrobił, użył jej bardzo niezdarnie, zapewne nie miał zbyt wielkiego doświadczenia albo bardzo mu się spieszyło. Ale dlaczego to zrobił? Czy śledził go już wcześniej, czy dopiero od Szarej Wieży? I dlaczego to robił? Ciekawość czy coś więcej?
    Ean żył na tym świecie zbyt długo, by wierzyć w pierwszą opcję.
    Miał nadzieję, że nikt nie widział tego zajścia. Ulice były puste — coraz mocniej padający  deszcz skutecznie odstraszał mieszkańców Oreall od wychodzenia na zewnątrz. Szkoda tylko, że nie odstraszył też napastnika.
    Nieco chwiejnym krokiem Ean ruszył w stronę biblioteki. Kiedy już dotrze na miejsce i trochę odpocznie, odkrycie sprawcy nie powinno przysporzyć mu większych problemów. O ile ten irytujący szum w głowie ustanie.
    Steen nie będzie zadowolony, pomyślał Ean, kopiąc kamyczka leżącego na drodze. Uśmiechnął się i znów zaczął nucić, wciąż jednak uważnie rozglądając się na boki. Drugi raz nie pozwoli się tak zaskoczyć.
*
    Oczywiście, miał rację. Steen nie był ani trochę zadowolony. Jak zwykle. Kiedy tylko zaczął marudzić, Ean przestał go słuchać, w duchu przewracając oczami. To nie tak, że nie rozumiał. Wiedział, że nie może narażać się na niebezpieczeństwo —  gdyby coś mu się stało, gdyby zginął… Nie skończyłoby to się dobrze dla Oreall.
    Uważał na siebie. Starał się być ostrożny, ale nie znaczyło to, że zamierzał się zamknąć w jakimś bezpiecznym miejscu i nie opuszczać go, bo na zewnątrz coś mogło mu się stać. Nie mógłby tak żyć. Wyjaśniał to Steenowi setki razy, ale do niego najwyraźniej to nie docierało.
    Dlatego nie miał zamiaru słuchać jego narzekać. I tak zawsze brzmiały tak samo.
    —  Idę się położyć —  przerwał mu wywód. —  Kręci mi się w głowie.
    Steen zmarszczył brwi.
    —  Powinieneś przejść się do szpitala. To może być coś poważnego.
    Ean prychnął.
    —  Daj spokój, najdalej za godzinę mi przejdzie. Poza tym, wolę, żeby wieści o tym, co się stało, nie rozeszły się. —  Utrzymywał to miasto dzięki swojej reputacji. Nie mógł pozwolić, by ktoś niepożądany dowiedział się o ataku. Mogłoby mu to zaszkodzić. —  Wracaj do swoich książek.
    Poklepał Steena po ramieniu i poszedł do mieszkania. Znajdowało się na tyłach biblioteki i tak naprawdę należało do Steena. Ean miał własne, ale rzadko tak bywał. Nie lubił samotności, a Steen, choć strasznie upierdliwy, był najlepszym towarzyszem, jakiego mógł sobie wyobrazić.
    Miał zamiar już się położyć, kiedy jego wzrok padł na magion komunikacyjny, wiszący na ścianie salonu. Ean zastanowił się i uśmiechnął pod nosem. Steenowi się to nie spodoba, pomyślał, ale podszedł do magionu i położył na nim dłoń.
Przedmiot rozbłysnął jasnym światłem, a Ean jasno i wyraźnie sformułował wiadomość i przesłał ją.
Przyjdź jutro rano do biblioteki. 
Następnie, zadowolony z siebie, poszedł spać. 
 ------------------------------
 Tym razem znacznie krótszy rozdział, ale przynajmniej coś zaczyna się dziać ^^
W następnym rozdziale - powrót do POV Anelli.

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się bardziej ta wersja, jest bardziej dopracowana. Cieszę się z tego długiego fragmentu ze strony Eana. To ciekawy człowiek, nie da się ukryć. Twardy z niego zawodnik, ale chyba i tak się da go zaskoczyć czasem, najwyraźniej. Ciekawe, kto to zaatakował, czy ma to coś wspólnego z D.? No i zawsze mnie zastanawia, jaka jest właściwie relacja między eanem a Steenem i czy oni sami to potrafią określić tak właściwie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba, staram się teraz bardziej skupiać na otoczeniu, co już zresztą mówiłam ^^
      Ean wiele już przeszedł, ale da się go zaskoczyć, w końcu jest tylko człowiekiem. Nie pamiętam, czy w kolejnych rozdziałach napisałam wprost, kto go zaatakował, ale bez wątpienia będzie się dało to wywnioskować :D
      A co do relacji między Eanem a Steenem - w poprzedniej wersji w zasadzie jej nie określiłam, ale w tej jest dość jasna :D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie rozdziały. Wprowadzenie do historii jest bardzo ważne, dlatego super, że teraz przykładasz do tego większą wagę. A przynajmniej tak myślę ;D
    Podobało mi się też to przedstawienie Dealli. Przyznam, że nie pamiętam, czy w tamtej części poznały się tak samo (pamięć ludzka jest zawodna xD), ale mam nadzieję, że w tej wersji mocniej zapadnie mi w pamięć.
    Lecę dalej!

    A tak właściwie to ja, Red Criminal, tylko nick zmieniłam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dealla w poprzedniej wersji pojawiła się w innych okolicznościach, ale zdecydowałam się to zmienić. W ogóle w tej wersji trochę bardziej rozwinęłam ich znajomość.
      Domyśliłam się, że to Ty ;D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony