środa, 14 lutego 2018

Miasto Magii - Rozdział X „Czysta magia”

    Anella nie wierzyła, że minął już tydzień, odkąd zamieszkała w Oreall. Wszystko to wydawało jej się jakimś niemożliwym snem. Jakim cudem zdołała ułożyć tu sobie życie? Znalazła znajomych, dostała pracę w bibliotece i jakoś żyła. Nigdy nie przypuszczałaby, że coś takiego ją spotka w Mieście Magii.
    Tego dnia nie miała żadnych lekcji magii —  Ean miał jakieś sprawy do załatwienia. Poza tym, nie potrzebowała ich tak bardzo —  uczyła się jedynie teorii, wciąż nie chcąc używać magii w praktyce. To, że się do niej przyzwyczajała, nie znaczyło, że zaraz miała zaraz zacząć z niej korzystać.
    W bibliotece, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nikogo nie było. Zdziwiło ją to —  Steen rzadko zostawiał swoje książki bez nadzoru. Najwyraźniej coś ważnego odciągnęło jego uwagę. Anella miała nadzieję, że wróci szybko —  bez jego obecności czuła się nieswojo. Choć nie należał do najprzyjemniejszych osób, nie był taki zły, jak się wydawało na początku.
    Bibliotekarz pojawił się po kilku minutach. Powitał Anellę skinieniem głowy. Wyglądał, jakby coś go męczyło —  miał rozbiegany wzrok, zmarszczone brwi i włosy w nieładzie. Może jest chory?, pomyślała dziewczyna i odważyła się zapytać:
    —  Coś się stało?
    Mężczyzna machnął ręką.
    —  Szkoda gadać. Henryci —  wiesz, kto to? —  Henryci zaatakowali jakąś wiochę na granicy z Sarlanem. Musiałem wysłać Evasa i kilka innych osób, żeby to sprawdzili.
    Anella zadrżała i objęła się ramionami.
    —  Magowie zaatakowali ludzką wioskę? —  wyszeptała.
    —  Niestety. Popaprańcy. Ciekawi mnie, co planują. Tyle czasu siedzą cicho, a teraz nagle coś takiego? Nie podoba mi się to. —  Pokręcił głową.
    Anella skuliła się. A już zaczynało jej się tu podobać, już zaczynała myśleć, że magowie wcale nie są tacy źli… Dlaczego musiało stać się coś takiego? Miała ochotę zwymiotować.
    Steen chyba zauważył jej wyraz twarzy i niezręcznie poklepał ją po ramieniu.
    —  Nie martw się. Evas skopie im tyłki. Może nawet załatwi Dannela i będzie po wszystkim.
    —  Ale… Ludzie… —  Potrząsnęła głową. —  Czy ktoś zginął? —  Nie mogła nawet wyobrazić sobie starcia maga z normalnym człowiekiem.
    —  Tego nie wiem. Pewnie tak. —  Westchnął. —  Mam nadzieję, że Evas dotrze na miejsce wystarczająco szybko, żeby kogoś uratować. —  Zmarszczył brwi. —  Gdzie jest Ean?
    —  Nie wiem. Odwołał nasze lekcje, bo miał coś do załatwienia.
    —  Zawsze musi mieć coś do załatwienia, jak coś się dzieje. —  Steen przewrócił oczami. —  Typowe. Mogłabyś go…
    Przerwał mu głośny huk i wstrząs. Regały zadrżały, kilka książek pospadało na ziemię. Wszystko uspokoiło się po zaledwie kilku sekundach.
    Anella zamarła, serce podeszło jej do gardła. Co to? Trzęsienie ziemi? Na północy zdarzały się bardzo rzadko, ale może tutaj były częstsze?
    —  Cholera —  mruknął Steen. —  Oczywiście.
    Anella spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Gdzieś w oddali rozległ się kolejny huk, tym razem bez wstrząsu. Dziewczyna aż podskoczyła.
    —  Co się dzieje?!
    —  To oczywiste. Dannel. Że też o tym nie pomyślałem... I w dodatku odesłałem Evasa...
   — Ten atak na wioskę miał tylko odwrócić naszą uwagę? — wyszeptała Anella, rozglądając się z niepokojem.
    — Tak mi się wydaje. Cholera. Siedź tutaj. —  Wyciągnął coś z biurka i podał jej. — Jeśli cię ktoś zaatakuje, użyj tego. Wątpię, żeby tak się stało, ale w razie czego... — Pokręcił głową. — Tylko uważaj, jest bardzo niebezpieczne. Nie oblej się. Zaraz wracam. Muszę znaleźć Eana.
    Nie odchodź, pomyślała, ale było już za późno. Zostawił ją samą. Ugięły się pod nią nogi i osunęła się na podłogę, niemal upuszczając przedmiot, który podał jej Steen. Był to niewielki flakonik, w którym znajdowała się przezroczysta ciecz.
    Zostaliśmy zaatakowani?, pomyślała Anella, drżąc na całym ciele. Miała nadzieję, że Steen się mylił, że może to wszystko to po prostu zbieg okoliczności. Ale dziewczyna znała swoje szczęście i wiedziała, że ta nadzieja to głupota.
    Steen niedługo wróci. Anella zacisnęła dłonie w pięści i czekała. Biblioteka nagle wydała jej się bardziej nieprzyjazna niż zwykle. Może nawet wściekła, co było śmieszne, bo przecież budynek nie potrafi odczuwać złości ani niczego innego. Gdzie on jest?, dziewczyna przygryzła wargi. Gdzieś z oddali dobiegły krzyki. Proszę, pomyślała Anella, nawet nie wiedząc, do kogo się zwraca. Skuliła się i objęła ramionami. Miała wrażenie, że zaraz zacznie płakać.
    Wstrzymała oddech, kiedy usłyszała, jak ktoś wchodzi do biblioteki. To mógł być Steen. Ale Anella nie zamierzała ryzykować —  równie dobrze mógł to być wróg. Zmusiła się do ruchu i szybko zanurkowała pod biurko, mając nadzieję, że nie narobiła hałasu. Szybko zrozumiała, że popełniła błąd —  powinna była uciec pomiędzy regały, gdzie łatwiej mogłaby się schować. Ale było już za późno. Zamarła w bezruchu, czekając.
    To nie był Steen —  bibliotekarz z pewnością by się odezwał, poza tym, kroki tej osoby wydawały się nieco lżejsze. Intruz minął biurko, nie zerkając pod nie. Anella nie rozpoznała tego mężczyzny —  wysokiego, chudego blondyna. Zatrzymał się kilka kroków od niej i rozejrzał uważnie, jakby czegoś szukał. Albo kogoś. Z pewnością był wrogiem —  mieszkaniec Miasta Magii nie zachowywałby się tak podejrzanie.
    Idź dalej, pomyślała dziewczyna. Proszę, idź dalej. Gdyby odszedł jeszcze kawałek, gdyby zniknął z jej pola widzenia, natychmiast by uciekła. Ale tego dnia miała najwyraźniej mniej szczęścia niż zwykle.
    Kręciło jej się w głowie, świat zdawał się jakiś odległy, dlatego nawet nie zorientowała się, że wydała jakiś dźwięk. Musiała jednak to zrobić, bo mężczyzna zamarł, a potem szybko obrócił się w jej stronę.
    Spróbowała wcisnąć się głębiej pod biurko. To koniec, pomyślała. Jej oczy wypełniły się łzami. Zabije mnie. Proszę, nie. Nie mogła powstrzymać szlochu. Nie teraz, nie, proszę. Gdzie był Steen? Dlaczego ją zostawił?
    Otworzyła usta, ale sama nie wiedziała, co powinna robić. Błagać o litość? Zapewne, ale nie potrafiła wykrztusić nawet słowa, jak zawsze, gdy się bała.
    Mężczyzna podszedł bliżej i kucnął tuż naprzeciwko niej. Przez łzy nie widziała jego wyrazu twarzy i to ją cieszyło.
    —  Hej, nie bój się —  powiedział zaskakująco łagodnie. —  Nic ci nie zrobię.
    Spróbowała cofnąć się przed nim jeszcze bardziej. Gwałtownie potrząsnęła głową. Co robić? W jej myślach panował chaos, ale nagle coś sobie przypomniała. Magia. Miała przecież magię. Potrafiła jej używać. Czy mogła to zrobić? Czy grzechem byłoby użycie jej w samoobronie?
    Czy to ważne? Nie chciała umierać. Nie obchodziło ją, co powie Stworzycielka. Chciała żyć.
    Przypomniała sobie wszystkie lekcje z Eanem, szczególnie te, podczas których uczyć ją, jak używać magii w praktyce. Nigdy nie zgodziła się choćby spróbować i teraz żałowała. Spróbowała postąpić zgodnie z instrukcjami, pokierować magię odpowiednimi kanałami i wypuścić ją na zewnątrz, ale nie potrafiła się skupić.
    Nieliczni magowie potrafią używać magii, kiedy targają nimi silne emocje. Tak powiedział Ean i teraz zrozumiała, co miał na myśli. Magia po prostu nie chciała jej słuchać. Umrę, pomyślała. Naprawdę umrę. Targnął nią szloch.
    I wtedy przypomniała sobie o flakoniku z tajemniczą substancją od Steena. Wciąż ściskała go w dłoni. Niezręcznie, starając się robić to jak najbardziej dyskretnie, spróbowała odkorkować buteleczkę. Głupia zatyczka nie chciała jednak wyjść.
    Mężczyzna wciąż się w nią wpatrywał. Westchnął cicho.
    —  Naprawdę nie zrobię ci krzywdy —  powiedział. —  Ale musisz odpowiedzieć mi na kilka pytań.
    Pokiwała głową, bo jaki miała inny wybór? Gdyby tego nie zrobiła, wyciągnąłby z niej informacje siłą.
    Nieznajomy dotknął delikatnie jej dłoni —  nie mogła się odsunąć, nawet gdyby chciała.
    Przestała nagle płakać i się trząść. Wewnątrz była przerażona, ale na zewnątrz uspokoiła się z jakiegoś powodu. Co się dzieje?, pomyślała panicznie.
    —  Jest tutaj Steen? —  zapytał mężczyzna.
    —  Nie —  odparła Anella głosem wypranym z emocji.
    To on mi to robi, uświadomiła sobie ze zgrozą.
    —  Gdzie jest?
    —  Nie wiem. Poszedł poszukać Eana.
    Serce waliło jej jak oszalałe, a jednak jej głos nawet nie zadrżał. Wpatrywała się w mężczyznę szeroko otwartymi oczami, nie mrugając. Teraz, kiedy jej łzy nagle zniknęły, mogła zobaczyć jego twarz. Miał surowe rysy, ostry nos i mocno zaznaczone kości policzkowe. Jego niebieskie oczy pozostawały zaskakująco łagodne, choć błyszczała w nich też determinacja.
    Mężczyzna pokiwał głową.
    —  Wysłał wiadomość do Evasa? Że Oreall został zaatakowany?
    —  Nie wiem. Chyba nie. —  Nie przypominała sobie, żeby Steen robił coś takiego.
    Nieznajomy zmarszczył brwi, jakby był niezadowolony.
    —  Cholera —  mruknął pod nosem.
    Jego dłoń zsunęła się z jej, kiedy zerknął za siebie, w stronę drzwi do mieszkania Steena. Anella zdała sobie sprawę, że to jej jedyna szansa. Odzyskała kontrolę nad własnym ciałem, korek wreszcie wyskoczył z buteleczki, a dziewczyna zamachnęła się i wylała jej zawartość na twarz mężczyzny.
    Ręka jej się trzęsła, dlatego większość wylała się na podłogę, ale kilka kropli spadło na nieznajomego. Przeraźliwy krzyk, który z siebie wydał, niemal ogłuszył Anellę, ale dziewczyna zachowała wystarczająco dużo przytomności umysłu, żeby zerwać się na równe nogi, przepchnąć obok mężczyzny i uciec pomiędzy regały.
    Musiała schować się tak, żeby jej nie znalazł. Na szczęście, biblioteka była olbrzymia. 

---------------------------------
Sesja wreszcie została przeze mnie pokonana, dlatego mogę uczcić do, dodając nowy rozdział ;D I przy okazji prezent walentynkowy ;D 
Mam co do niego nieco mieszane uczucia, chyba bardziej podobał mi się w wersji pierwotnej. Na pewno przy poprawkach będę musiała nad nim trochę popracować.

4 komentarze:

  1. Czy Anaella zaatakowała tutaj swojego przyszłego ukochanego? xD Właściwie to dziwne, jeśli S. tak by się azchowywał, ttrochę podejrzane to było, choc raczej nie aż tak, by reagowć tak, jak zrobiła to anaella. ta dziewczyna musi się trochę opanować dla własnego zdrowia psychicznego. Niezłą akcję odwaliła.
    Trochę było powtórzeń w tym rozdziale, np. słowa magia na początku postu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo zaatakowała Anella to się wkrótce okaże ;D
      Anella kiedyś się opanuje, bez obaw ;)

      Dziękuję za komentarz ^^
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Szczerze powiem, że nie mam pojęcia kogo zaatakowała Anella. Nawet nie wiem, czy postąpiła słusznie! Facet nie wyglądał jak ktoś z tej "ciemnej strony". Tak będę chyba nazywać grupę Dannella :D Nie byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że Anella skrzywdziła kogoś, kto w gruncie rzeczy stoi po jej stronie.
    No nic, lecę dalej, zobaczyć jak tym razem to wszystko rozegrasz:D

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo zaatakowała Anella to się wkrótce okaże. I, fakt, nie zachowywał się on jak ktoś z "ciemnej strony". Ale ta "ciemna strona" ma przecież kogoś, kto nie jest tak do końca zły, prawda? ;D

      Dzięki za komentarz ;*

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony