piątek, 9 marca 2018

Miasto Magii - Rozdział XIII „Fex”

    Gillen otworzył oczy, zdezorientowany. Co się stało? Zasnął? Podczas swojej zmiany? Niemożliwe, przecież pił kawę. Pan Ean mnie zwolni, jeśli się dowie, pomyślał przerażony.
    Poruszył się i natychmiast tego pożałował. Jego głowę przeszył tępy, pulsujący ból. Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze przez zaciśnięte zęby.
    Co się stało? Pamiętał, że był na warcie i przyszedł ten wkurzający dzieciak, Fex. A potem? Jeśli jakimś cudem zasnął, to dlaczego leżał na podłodze, zamiast w fotelu?
    Spróbował się podnieść, co okazało się błędem. Świat wokół nieco zawirował, Gillen jednak zdążył zorientować się, że wciąż był w Bramie Głównej.
    —  Gil? —  Usłyszał czyjś zmartwiony głos. Po chwili zobaczył twarz Fexa, pochylającą się nad nim. —  Obudziłeś się już? Jak się czujesz?
    —  A jak wyglądam? —  zapytał słabo. —  Co się stało? —  Znów spróbował się podnieść.
    Fex go powstrzymał. Teraz, kiedy już świat przestał kręcić się jak szalony, Gillen dostrzegł, że chłopak był blady i przerażony.
    —  Nie wstawaj —  powiedział. —  Przepraszam, nie chciałem, żeby wyszło tak mocno.
    Co?, pomyślał Gillen. Co wyszło mocno? O czym on gada? Za co przeprasza? Nie mógł zebrać myśli. Czuł się, jakby uderzył się w głowę. Czy to właśnie się stało? Fex mu przyłożył? Ale dlaczego?
    —  Słuchaj, naprawdę przepraszam —  mówił dalej Fex. W jego głosie brzmiała szczera skrucha. —  Myślałem, że może dasz mi się zastąpić albo coś. Nie chciałem zrobić ci krzywdy, ale byłeś uparty. —  Wzruszył ramionami. —  Nie miałem innego wyjścia, musiałem… —  urwał nagle. Pokręcił głową. —  Przepraszam. Użyłem trochę za dużo magii i dlatego tak źle się czujesz. Nie jestem w tym wszystkim zbyt dobry.
    Gillen wciąż nie potrafił pojąć sensu tego wszystkiego. Gdyby nie te cholerne zawroty głowy, pewnie już dawno odgadłby, o co chodzi. Zamknął oczy i spróbował się rozluźnić. Fex raczej nie chciał go zabić —  brzmiał, jakby naprawdę było mu przykro.
    Skup się, nakazał Gillen samemu sobie. Fex chciał pozbyć się go z pokoju —  najpierw próbował przekonać go do wyjścia, a kiedy to nie zadziałało, zaatakował. Dlaczego? Na czym tak bardzo mu zależało, że posunął się do czegoś takiego?
    Odpowiedź wydawała się oczywista i Gillen poczuł się jak skończony idiota, że od razu na to nie wpadł. Fex chciał wpuścić kogoś do miasta. Kogoś, kto nie miał do niego dostępu. Gillenowi przyszła do głowy jedna osoba i ta myśl zmroziła mu krew w żyłach.
    Dannel. To musiał być on, bo kto inny? Ale dlaczego? Czy Fex ich zdradził? A może od początku był szpiegiem?
    Muszę komuś o tym powiedzieć, pomyślał Gillen. Ale najpierw powinien jakoś się stąd wydostać. Co działo się na zewnątrz? Czy Dannel i jego ludzie weszli do miasta? Zaatakowali je? Czy ktokolwiek jeszcze pozostał przy życiu? I dlaczego go oszczędzili?
    Gillen zdał sobie nagle sprawę z własnego szczęścia. Powinien być martwy. Dannel popełniał głupstwo, zostawiając go przy życiu. A może zorientował się, że Gillen nie stanowił zagrożenia i postanowił się nad nim zlitować? Ale dlaczego? To wydawało się zupełnie nie w jego stylu.
    Fex westchnął.
    —  Przepraszam, ale będę musiał usunąć ci pamięć. Żebyś nikomu nie powiedział.
    Gillen wstrzymał oddech. Nie, pomyślał. Nie, nie pozwolę na to. Nie moja pamięć. Co jednak mógł zrobić? Fex był Jednostkowcem, niewątpliwie najpotężniejszym rodzajem maga. Gillen, który nawet nie potrafił używać magii, nie miał z nim szans.
    Zacisnął usta w cienką linię. Nie zamierzał błagać o litość. Nie przed tym gówniarzem.
    Ale nie zamierzał też poddać się bez walki. Kiedy Fex wyciągnął dłoń w jego stronę, Gillen zebrał się w sobie i odepchnął go z całej siły. Zerwał się na równe nogi, zaskakując chłopaka i rzucił w stronę drzwi. Ignorując zawroty głowy, wypadł na zewnątrz.
    I wpadł na kogoś.
    Zamarł, spodziewając się najgorszego, ale usłyszał znajomy głos.
    —  Gillen? Żyjesz, całe szczęście. Martwiłem się o ciebie.
    Pod chłopakiem ugięły się nogi, ale Ean go podtrzymał. Mężczyzna zmarszczył gniewnie brwi i spojrzał na Fexa.
    —  Ty? Przyszedłeś mi na myśl, ale nie pomyślałbym, że faktycznie byłbyś zdolny do zdrady —  powiedział chłodno. Z jego zazwyczaj życzliwego głosu zniknęło całe ciepło.
    Ean zazwyczaj wzbudzał szacunek, ale nie strach. W tym momencie jednak ciężko było się go nie bać.
    Fex, i tak już blady, pobielał na twarzy jeszcze bardziej i otworzył szerzej oczy. Ani drgnął, nawet nie podniósł się z podłogi, na którą wcześniej pchnął go Gillen.
    —  Proszę… —  wykrztusił wreszcie. —  Proszę pana, ja mogę to wytłumaczyć…
    Ean przechylił głowę, niewzruszony. Kątem oka zerknął na Gillena.
    —  Nic ci nie jest? —  zapytał cicho.
    —  Bywało lepiej —  odparł chłopak.
    Ean zwrócił się z powrotem do Fexa.
    —  Wpuściłeś Dannela do miasta? —  Nie podniósł głosu, cały czas mówił ze spokojną obojętnością i to właśnie było najbardziej przerażające.
    Fex trząsł się tak bardzo, że jego sylwetka niemal się zamazywała. A może to po prostu Gillenowi tak bardzo kręciło się w głowie.
    —  Ja… Ja tylko… —  jęknął Fex. —  On mnie zmusił! Groził mi! Powiedział, że mnie zabije, jak nie posłucham! Przepraszam!
    Ean wyglądał na niewzruszonego. Nic dziwnego, w końcu był Umysłowcem —  z pewnością wyczytał prawdę z myśli chłopaka. Przez chwilę nic nie mówił, wpatrując się w niego w ciszy.
    —  Zejdź mi z oczu. Natychmiast.
    Fex gwałtownie pokiwał głową. Niemal wybiegł z budynku i szybkim krokiem odszedł, oglądając się co chwilę za siebie. Kiedy zniknął im z pola widzenia, Ean westchnął i pokręcił głową. Jego wyraz twarzy złagodniał, kiedy mężczyzna zwrócił się do Gillena:
    — Nie ufaj mu. Kłamał. Jak się czujesz? Jesteś w stanie ustać na nogach?
    —  Dam radę. —  Chłopak uśmiechnął się blado. Zawroty głowy zaczynały wreszcie ustępować, choć ból nadal się utrzymywał. Nie był jednak aż tak natarczywy.
    Ean przyjrzał mu się uważnie.
    —  Zaprowadzę cię do szpitala. Lepiej, żeby ktoś cię obejrzał. Pewnie kręci ci się w głowie. To skutek uboczny uśpienia magią. Magia Jednostkowa jest bardzo niebezpieczna.
    —  Powiedział, że usunie mi pamięć —  powiedział cicho Gillen. —  Myślałem, że Jednostkowcy tego nie potrafią…
    —  Potrafią —  przyznał mężczyzna. —  Ale nie w ten sam sposób, co Umysłowcy. Magia Jednostkowa wpływa na całe ciało, nie tylko na umysł. Usuwając ci pamięć, usunąłby wszystko, co pamiętasz. Dosłownie. Stałbyś się niczym noworodek, trzeba by było uczyć cię wszystkich podstawowych umiejętności od początku.
    Gillena przeszedł zimny dreszcz. Wolałbym umrzeć, pomyślał.
    —  Dlaczego pozwolił mu pan odejść? Skoro wie pan, że kłamał?
    Ean wzruszył ramionami. Oczywiście. Nie zamierzał się tłumaczyć. Gillen nie powinien się dziwić, on też pewnie nie zdradzałby sekretów swoim podrzędnym podwładnym.
    —  Chodźmy stąd —  powiedział tylko mężczyzna. —  Ostrożnie i powoli. W miarę. Lepiej, żeby nikt nas nie zauważył, choć moim zdaniem największe niebezpieczeństwo już minęło. Dannela nie ma już w mieście.
    Czyli to faktycznie Dannel, pomyślał Gillen. Dlaczego odszedł? Tak po prostu? Czy Evas go przegonił? Oby tak.
    Na zewnątrz nie było tak źle, jak Gillen się spodziewał. Nie widział żadnych zniszczeń, żadnych trupów, niczego. Jakby nic się nie wydarzyło. Ale to niemożliwe. Po co Dannel tu przychodził, jeśli nie zamierzał atakować Oreall?
    —  Dobrze, że przyszedłem w samą porę —  mruknął Ean. Brzmiał bardziej, jakby mówił do samego siebie. —  Strach byłoby pomyśleć, co by się stało, gdyby Fex faktycznie spróbował usunąć ci pamięć.
    Gillen zepchnął myśl o tym w najgłębszy zakamarek umysłu.
    —  Skąd pan wiedział? Że coś się stało w Bramie Głównej?
    —  Załatwiałem pewne sprawy miasta, kiedy coś zaczęło się dziać w dzielnicy niemagicznych. Sprawdziłem to i odkryłem obecność obcej magii. Wtedy domyśliłem się, że ktoś niepożądany musiał dostać się do Oreall. Wiedziałem, że to ty pełnisz straż przy bramie, a nawet na myśl nie przyszło mi, że mógłbyś być zdrajcą… —  Wzruszył ramionami. —  Musiałem sprawdzić, czy cię nie zabili. —  Westchnął. —  I pewnie mi się za to oberwie.
    Gillen nie zdążył zapytać, o co chodzi, kiedy nagle usłyszał czyjś głos:
    —  Ean! Ty cholerny idioto! Chcesz umrzeć?! Tak po prostu łazisz sobie po mieście w czasie ataku?! Do reszty cię pojebało?
    To był Steen. Pojawił się znikąd i zatrzymał się przed nimi, zdyszany. Ledwo zerknął na Gillena, całą swoją uwagę poświęcił Eanowi.
—  Zdajesz sobie sprawę, co by się stało, gdybyś został zaatakowany?! Zabity?! Co by to znaczyło?! Żeby tak po prostu wyjść bez ochrony… Powinienem zamknąć cię pod kluczem i nie wypuszczać na zewnątrz —  warknął, potrząsając nim gwałtownie. —  Jesteś po prostu zbyt głupi, żeby… —  urwał, kręcąc głową. —  Czasami cię nienawidzę.
     Ean zaśmiał się, najwyraźniej nieprzejęty.
    —  Ja też cię kocham. Jak widzisz, nic mi nie jest, choć nie wiem, jak długo ten stan się utrzyma, jeśli nie przestaniesz mną trząść.
    Steen puścił go i przeczesał palcami włosy, wyraźnie sfrustrowany.
    —  Muszę zaprowadzić chłopaka do szpitala. —  Ean wskazał na Gillena. —  Możesz wracać do biblioteki, jak widzisz, sytuacja już się uspokoiła.
    Steen spojrzał na Gillena.
    —  Jak się czujesz?
    Chłopak wzruszył ramionami. Zawroty głowy wreszcie ustały, ból również odchodził w zapomnienie.
    —  W porządku.
    —  Widzisz? —  Steen zwrócił się do Eana. —  Nic mu nie jest. A ty wracasz ze mną do biblioteki.
    Ean przewrócił oczami.
    —  Niech ci będzie. Chodź, Gillen, idziemy. Inaczej staruszek nigdy nie przestanie marudzić.
-----------------------------------
Rozdział miał być w środę, ale laptop odmawiał współpracy -.- 
W następnym rozdziale - Ean.

2 komentarze:

  1. Zawsze uważałam Steena za takiego spokojnego, opanowanego, cichego człowieka, więc ten wybuch złości trochę mi do niego nie pasował. Ale jakby nie patrzeć to nowa wersja opowiadania, więc i Steen może być inny. Muszę po prostu przywyknąć :D
    trochę dziwi mnie ten spokój Eana. Wygląda jakby w ogóle się nie przejął obecnością Dannela w mieście. Mówi, że sytuacja się uspokoiła, a skąd wie, że Dannel nie zabija kogoś w tym czasie? A może więzi i torturuje?

    Czekam na następny i pozdrawiam gorąco! ;*
    Ruda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steen jest na ogół spokojny i opanowany, ale gdy wybuchnie to strach się bać ;D
      Ean jest po prostu dobrym aktorem. To, że zachowuje się, jakby nie przejął się obecnością Dannela, nie znaczy, że faktycznie tak jest.

      Dziękuję za komentarz ;*
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony