środa, 28 lutego 2018

Miasto Magii - Rozdział XII „Więzień”

    Dannel spokojnym krokiem przemierzał miasto. Nie obawiał się, że ktoś go rozpozna —  duży kaptur krył jego głowę, a szeroki szalik przesłaniał pół twarzy. Nie wyróżniał się tym strojem —  większość mieszkańców Oreall wyglądała podobnie.
    W oddali słyszał krzyki —  coraz więcej osób zmierzało w kierunku zamieszania. Dannel miał nadzieję, że Balla zachowała wystarczająco dużo rozsądku, żeby stamtąd uciec. Niewątpliwie była utalentowanym magiem, ale też młodym —  w Oreall roiło się od osób silniejszych od niej.
    O siebie Dannel się nie obawiał —  w mieście nie było nikogo, kto mógłby go pokonać. Jedynie Evas stanowiłby zagrożenie, ale mężczyzna zadbał, by zabrakło go w mieście. Nie chciał znów z nim walczyć, ale wiedział, że to nieuniknione, jeśli się spotkają. Evas był zbyt niebezpieczny, żeby pozwolić mu żyć. Niestety. Dannel z chęcią powitałby chłopaka po swojej stronie, w końcu byli kiedyś przyjaciółmi, jednak poróżniły ich poglądy na pewne sprawy i Evas mu się przeciwstawił.
    A kto nie stał po stronie Dannela, był jego przeciwnikiem.
    Dannel nie zamierzał nikogo dziś zabijać. Mógłby to zrobić bez problemów, ale nie chciał.W przyszłości będzie musiał przejąć kontrolę nad Oreall —  jego mieszkańcy nie mogli widzieć w nim potwora, który morduje bez powodów.
   Choć zmierzał w kierunku przeciwnym do większości, nie zwracał na siebie uwagi. Szedł zgarbiony, ze spuszczoną głową, by jego potężna budowa nie przyciągała wzroku innych. W ten sposób dotarł pod Szarą Wieżę.
    Była wysoką budowlą, której szczyt niknął w chmurach. Została wybudowana —  jak wskazywała na to nazwa —  z szarego, brzydkiego kamienia. Stała na obrzeżach miasta i nikt nie przejmował się jej walorami estetycznymi. W końcu była tylko więzieniem. 
    Wejścia do wieży strzegło dwoje strażników —  jakiś mężczyzna ze strzelbą i kobieta bez broni. Z pewnością była magiem, choć Dannel nie potrafił przypomnieć sobie jej imienia. Mężczyzna zaś musiał być niemagicznym, co sprawiło, że Dannel przez chwilę rozważał swoje postanowienie o nie zabijaniu nikogo.
    Gardził niemagicznymi, ale jeszcze bardziej ich nienawidził. Byli żałosnymi robakami, śmieciami bez mocy, a myśleli, że mogą rządzić światem. Że mogą bezkarnie zabijać magów za to, że ci są od nich lepsi. Nie zasługiwali na życie. Dannel zamierzał im to udowodnić.
    Kryjąc się w cieniu, mężczyzna potrząsnął głową. Nie czas na takie rozważania. Musiał uwolnić więźnia z wieży i wynosić się z miasta, zanim zrobiło się zbyt niebezpiecznie. Za wszelką cenę.
    Wyszedł z cienia naprzeciw strażnikom. Kobieta zauważyła go pierwsza i wyprostowała się. Najwyraźniej go nie rozpoznała.
    —  Czego tutaj chcesz? —  zapytała. —  Pan Ean cię przysłał?
    Czyżby do Szarej Wieży nie mógł wchodzić nikt poza Eanem? A może tylko ci, którzy mieli jego pozwolenie?
    —  Tak —  odparł.
    Kobieta wyciągnęła rękę.
    —  Proszę o pozwolenie.
    Dannel schował dłoń w kieszeni i udał, że w niej grzebie. Po chwili wyciągnął kartkę, zapisaną jakimiś bzdurami. Podał ją kobiecie.
    Kiedy ta zbliżyła się i za nią chwyciła, zmarszczyła brwi. Zauważyła niezrozumiałe i bezsensowne pismo. Otworzyła usta, spojrzała Dannelowi w twarz i zamarła.
    —  Dannel —  wyszeptała. —  O kurwa.
    Niemagiczny miał niezły refleks —  natychmiast skierował swą strzelbę w stronę maga i wystrzelił. Na jego nieszczęście, Dannel był Twórcą. Pocisk zatrzymał się na niewidzialnej ścianie i opadł na ziemię.
    Dannel chwycił kobietę za nadgarstek i brutalnie odepchnął ją za siebie. Wylądowała na ziemi. Zanim zdążyła się podnieść, spętały ją sznury, uniemożliwiając podniesienie się. Dannel zwrócił się w stronę pozieleniałego na twarzy niemagicznego.
    Ten spróbował wystrzelić jeszcze raz, ale z takim samym skutkiem. Nie uciekł —  przynajmniej nie był tchórzliwy. I właśnie dlatego zginął —  Dannel niespiesznie podszedł do niego i chwycił za gardło, wytwarzając ogień. Rzucił niemagicznego na bruk i pozwolił, by powoli strawiły go płomienie.
    Ignorując jego rozdzierające krzyki, wszedł do Szarej Wieży.
    Wewnątrz panował półmrok, dlatego Dannel wytworzył niewielką kulę światła. Oświetlając sobie drogę, zaczął wspinać się po kamiennych schodach. Ignorował mijane przez siebie cele —  według informacji Fexa, więzień, którego poszukiwał, znajdował się na samej górze. W celach panowało poruszenie —  ich mieszkańcy z pewnością usłyszeli zamieszanie na zewnątrz.
    Dannel nie wiedział, kim byli. Nie obchodziło go to. Co mu przyjdzie z jakichś drobnych złodziejaszków, gwałcicieli i im podobnych? Potrzebował kogoś silnego.
    Nie był pewien, czego spodziewać się po więźniu zamkniętym na szczycie. Fex twierdził, że była to prawdopodobnie kobieta, chcąca z jakiegoś powodu zabić Eana. Musiała więc żywić do niego jakąś poważną urazę.
    Z pewnością będzie chciała się zemścić, a Dannel chętnie jej w tym pomoże.
    A jeśli ona nie będzie chciała pomóc jemu, po prostu ją zostawi. Może nawet zabije, jeśli okaże się zbyt niebezpieczna. Nie mógł robić sobie kolejnego wroga. Szkoda jednak byłoby wracać z Oreall z pustymi rękami.
    Dotarł wreszcie na sam szczyt, oddychając nieco ciężej niż zwykle. Były tam tylko jedne, masywne drzwi. Dannel nie wiedział, z czego były zrobione, ale ponoć substancja ta była odporna na działanie niektórych rodzajów magii.
    Magii tworzącej jednak nie powstrzymywało nic. Mężczyzna podszedł do drzwi, zaskoczony brakiem strażników. Ean zniedołężniał na starość?, pomyślał, niemal prychając. Zostawić kogoś, kto chce go zabić, bez żadnego nadzoru? Aż się prosi o to, żeby jej się udało!
    Nie miał klucza, ale nie potrzebował go. Przyłożył dłoń do dziurki od klucza i wytworzył gumową substancję, wypełniając ją. Kiedy tylko przybrała odpowiedni kształt, utwardził ją.
    Dannel przekręcił ten prowizoryczny klucz i drzwi do celi stanęły przed nim otworem.
    Cela była urządzona jak zwyczajny pokój —  miała łóżko, głęboki dywan na podłodze, pod jedną ze ścian ustawiono regał z książkami, a obok niego biurko. Na środku stał stół, przy którym siedziała kobieta.
    Podniosła gwałtownie głowę i wbiła wzrok w Dannela. Musiała pochodzić z Eggos lub z którejś z tych południowych wysepek. Miała ciemną, niemal czarną skórę i rozczochraną burzę loków na głowie. Oszalały wzrok wbiła w Dannela.
    Mężczyzna zamarł, szykując się na atak.
    Kobieta zerwała się na równie nogi, przewracając krzesło, ale poza tym nie poruszyła się.
    —  Kim jesteś? —  zapytał ostrożnie Dannel. Nie chciał niepotrzebnie jej prowokować.
    Wzrok ciemnych oczu kobiety przesunął się po całej jego sylwetce, a potem po otoczeniu. Nieznajoma wzięła głęboki wdech i wybuchła:
    —  Kim jestem?! Kim jestem?! Kim ty jesteś, że śmiesz naruszać moją prywatność?! Każdej kobiecie wchodzisz do sypialni bez pytania?! Kto cię wysłał?! —  mówiła z tak mocnym akcentem, że ledwie mógł ją zrozumieć.
    Jest szalona, pomyślał Dannel, zawiedziony. Dlatego ją zamknęli. Pewnie nawet nie stanowiła zagrożenia, zamknięto ją dla jej własnego bezpieczeństwa.
    —  Nazywam się Dannel —  powiedział. —  I sam się wysłałem. Chcę cię uwolnić. —  Nie odejdzie stąd z pustymi rękami.
    Kobieta otworzyła szerzej oczy. W mgnieniu oka znalazła się tuż przy nim i chwyciła za płaszcz.
    —  Uwolnić? Chcesz mnie uwolnić? —  W jej dużych, ciemnych oczach zalśniły łzy. —  Doprawdy? Co będziesz z tego miał? Czy to jakiś podstęp? Przyznaj się! —  Potrząsnęła nim z zaskak
    —  Nikt mnie nie wysłał, już mówiłem. Chcę ci pomóc, zabrać cię z tego popieprzonego miasta. Chodź ze mną, to porozmawiamy w przyjemniejszych warunkach. Chyba że… —  Ostrożnie odsunął jej ręce od siebie i zrobił krok w tył. —  Chcesz tu zostać?
    Zmrużyła oczy.
    —  Wiem, w co pogrywasz. Nie ze mną takie numery. —  Uspokoiła się nagle, choć szaleństwo wciąż błyszczało w jej oczach. —  Naprawdę chcesz mnie stąd zabrać? Nie kłamiesz?
    Dannel powstrzymał chęć przewrócenia oczami.
    —  Nie kłamię. Chcę cię stąd zabrać. Pod jednym warunkiem —  zastrzegł.
    Kobieta prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi.
    —  Oczywiście. Słucham, mój bohaterze. Czego chcesz w zamian? Mej cnoty? Niestety, od dawna jej nie mam. Musisz wymyślić coś innego.
    Tym razem się nie powstrzymywał i przewrócił oczami.
    —  Chcę, żebyś pomogła mi przejąć kontrolę nad Oreall.
    Kobieta przechyliła głowę i zastanawiała się przez chwilę. Wreszcie jej usta rozciągnęły się w mrożącym krew w żyłach uśmiechu.
    —  Niech ci będzie. A teraz chodźmy stąd! —  Zaklaskała, chwyciła Dannela pod ramię i niemal zbiegła ze schodów, ciągnąc go za sobą.
    Mężczyzna zaczął zastanawiać się, czy nie popełnił właśnie wielkiego błędu. 

---------------------------------

Ellain <3 Tęskniłam za nią, a Wy? ;D 
Następny rozdział - Gillen.

2 komentarze:

  1. Ja też za nią tęskniłam :D Jestem bardzo ciekawa jaką postacią będzie w tej wersji. Też ulegnie jakimś zmianą, czy raczej pozostanie starą dobrą, popapraną Ellain? ;D Tak czy inaczej, mam nadzieję, że namiesza w opowiadaniu, bo to bohaterka z dużym potencjałem. Już się nie mogę doczekać reakcji Eana na jej zniknięcie :D

    Lecę dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i jakieś zmiany w niej zajdą, ale w gruncie rzeczy Ellain pozostanie taka, jaka była ;D I wiadomo, że namiesza. I to całkiem sporo ;D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony