sobota, 27 października 2018

Miasto Magii - Rozdział XXXIX „Garon Anid”

Dannel nie zauważył ich. Evas przyglądał się, jak mężczyzna podchodzi do ciała Jourassa i kuca przy nim, nie zważając na kałuże krwi dookoła. Nie powiedział nic, ale zacisnął usta w cienką linię, niewątpliwie hamując przekleństwa. Evas niemal uśmiechnął się z satysfakcją.
— Co tu się stało? — zapytał kolejny znajomy głos i tym razem serce w piersi Evasa niemal zamarło.
To była Balla.
Podeszła do Dannela, uważając, by nie wdepnąć w krwawe plamy na podłodze. Evas nie widział jej od miesięcy — nic się nie zmieniła. Dalej była drobna i sprawiała wrażenie delikatnej — fałszywe wrażenie, które zaburzał nieco ten pełen wyższości wyraz twarzy. Na sam jego widok w Evasie zagotowało się od gniewu.
Oboje są tutaj, pomyślał chłopak, czując jak jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Mógłbym to zakończyć, tu i teraz. Tak długo czekał na tę chwilę — na moment, w którym wreszcie będzie mógł się zemścić na swojej siostrze. A teraz ona tutaj była. Zaledwie kilka kroków od niego.
Dannel go zdradził i to bolało. Ale to, co zrobiła Balla  — zdrada popełniona przez nią — była jeszcze gorsza. Niewybaczalna. Ta mała suka zasługiwała na śmierć.
Ale nie teraz. Evas zmusił się do zachowania spokoju. Nie mógł ich teraz zaatakować. Wokół ciała Jourassa pojawiało się coraz więcej ludzi Dannela. Pamiętał twarz każdego z nich, nawet jeśli imion już nie. Gdyby zaatakował, przegrałby. Choć z osobna nikt z nich nie stanowił wyzwania, razem mogliby być dość niebezpieczni. Evas nie mógł tak zaryzykować.
Musiał się wycofać. Nie chciał, ale nie miał innego wyjścia.
Ostrożnie wypuścił wstrzymywany oddech i klepnął Garona w ramię, nakazując mu iść za sobą. Musieli stąd znikać, zanim jakiś Jednostkowiec wyczuł ich obecność. Dannel nie był aż tak głupi — z pewnością wkrótce otrząśnie się po tym, co przed chwilą zobaczyć i nakaże komuś ze swoich ludzi przeszukać bibliotekę. Evas i Garon musieli z niej zniknąć, zanim to się stanie.
— Gdzie idziemy? — zapytał cicho Garon.
Biblioteka była na tyle duża, że bez problemów mogli się w niej ukryć i pozostać niezauważonymi, ale i tak warto było zachować ciszę.
— Musimy powiadomić Eana, że Dannel sprowadził swoich ludzi.
Garon milczał przez chwilę. 
— Dobrze cię zrozumiałem? Chcesz się wycofać? Pojebało cię? — Brzmiał, jakby ledwo hamował swoje wzburzenie.
Evas zatrzymał się i obrócił w stronę mężczyzny.
— Co innego mamy zrobić? Mają przewagę! — Z trudem powstrzymał się od podniesienia głosu.
Anid spojrzał na niego dziwnie, marszcząc krzaczaste brwi.
— Boisz się? Ty? — Prychnął. — Kto by pomyślał…
Na policzki Evasa wpłynęły rumieńce gniewu.
— Nie boję się — syknął. — Po prostu nie jestem głupi. To ciebie pojebało, jeśli myślisz, że możemy z nimi wygrać. Jak niby sobie to wyobrażasz, co? Zaatakuję Dannela, a reszta będzie się grzecznie przyglądać i nie przeszkadzać?
Anid westchnął.
— Ja odwrócę ich uwagę, ty zaatakujesz Dannela. Proste. — Wzruszył ramionami. — Chyba sobie poradzisz, co?
Evas wpatrywał się w niego przez chwilę, zastanawiając się, czy mężczyzna robi sobie z niego jaja. Nie mógł mówić poważnie. Nikt nie jest aż tak głupi.
Niestety, wyglądało na to, że Garon Anid naprawdę był idiotą. Evas nie zamierzał przez niego ginąć.
— Rób, co chcesz. Ja nie mam zamiaru dać się zabić… — urwał, nasłuchując. Wydawało mu się, czy ktoś się zbliżał?
Garon też musiał to usłyszeć, bo obrócił głowę w kierunku dźwięku.
Znaleźli nas, pomyślał Evas. Dannel wysłał jakiegoś Jednostkowca, żeby przeszukał bibliotekę. Ale coś tu nie miało sensu. Evas wyraźnie słyszał zbliżające się kroki. Czy Jednostkowiec nie zamaskowałby ich odgłosu, żeby zbliżyć się niezauważonym?
Evas zrozumiał, co się dzieje w ostatniej chwili. Obrócił się na pięcie, chwytając magią najbliższy regał i posłał go prosto na czającą się tam kobietę. Upadła na podłogę z jękiem, a Evas pozwolił, by przysypały ją książki. Nie zabiło jej to — jeszcze nie.
Evas przyjrzał się kobiecie, jej czarnym włosom rozsypanym po podłodze i umięśnionym ramionom, kiedy wzmociona własną magią zaczęła odrzucać przysypujące ją książki na bok. Pamiętał ją, nawet jeśli nie jej imię.
— Ealily — odezwał się Garon, podchodząc bliżej. — Znam ją.
Evas pokiwał głową, ale sam pozostał na swoim miejscu. Zbliżanie się do Jednostkowców było głupotą.
Evas przez chwilę pustym wzrokiem wpatrywał się w Ealily, a potem sięgnął magią do książek, wzdychając w duchu. Zaczynało go to już naprawdę męczyć.
Zwiększył nacisk książek. Ealily szarpnęła się i spróbowała je zrzucić, ale Evas uczynił je zbyt ciężkimi nawet dla niej. I nie przestawał. Kobieta wciąż usiłowała walczyć. Naprawdę nie cierpię Jednostkowców, pomyślał chłopak, przywołując jeszcze jedną książkę z regału obok. Była gruba i ciężka nawet bez pomocy jego magii, ale i tak jej do niej dodał. A potem ją puścił.
Książka opadła na głowę Ealily z nieprzyjemnym plaskiem, obryzgując krwią wszystko dookoła.
— Obrzydliwe — mruknął Garon, zerkając na Evasa. — Nie mogłeś zrobić tego w jakiś czystszy sposób?
— Pierdol się — warknął Evas. — Następną sam załatwisz. Idziemy.
Garon nie poszedł za nim.
— Ciągle chcesz się wycofać?
— Tak — powiedział Evas, nie obracając się.
— Dobra, niech ci będzie. Bądź tchórzem i się wycofaj.
Chłopak zatrzymał się, ale nadal nie spojrzał na Anida. Wiedział, co mężczyzna próbował osiągnąć. Chciał go sprowokować.
Nie jestem tchórzem, pomyślał Evas, zaciskając dłonie w pięści.
— Nie uciekam. Idę powiedzieć Eanowi, co się stało — powiedział powoli, starając się zachować spokój. — Przyprowadzę więcej osób. Żebyśmy mieli większe szanse.
Niemal słyszał pełen wyższości uśmieszek w głosie Garona, kiedy ten powiedział:
— Niech będzie. Zaczekam tu. Przypilnuję, żeby Dannel nigdzie nie uciekł.
— Świetnie — mruknął Evas.
Oddalił się, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że popełnia błąd.
---------------------------------
Najkrótszy rozdział ever. Teraz żałuję, że nie połączyłam go z poprzednim, ale nie miałam pojęcia, że wyjdzie aż tak krótki. Przepraszam.
Przepraszam też za to, że tak długo nie było nowego rozdziału. Ten miałam już prawie w całości napisany, ale na drugim laptopie i zapomniałam go wrzucić na dysk, zanim pojechałam na weekend do domu -.-
Następny rozdział - Mikkel, czyli odpoczywamy od głównej akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony