sobota, 17 marca 2018

Miasto Magii - Rozdział XIV „Anella”

    W bibliotece panowała przerażająca wręcz cisza. I pustka. Ean rozejrzał się uważnie z rosnącym niepokojem. W końcu zwrócił się do Steena, na którego czole pojawiła się zmarszczka zmartwienia.
    —  Gdzie Anella? Nie powinno jej tu czasem być?
    Steen wzruszył ramionami, choć nie wyglądał na całkiem nieprzejętego.
    —  Zostawiłem ją tutaj. Pewnie się gdzieś schowała.
    —  Zostawiłeś ją tutaj. Samą. Bezbronną. Kiedy ktoś zaatakował Oreall. Co ty sobie myślałeś? —  Ean pokręcił głową z niedowierzaniem.
    Owszem, on sam robił w przeszłości o wiele gorsze rzeczy. Ale nie znaczyło to, że tak po prostu odpuści Steenowi. Ta dziewczyna była bezbronna! I do tego pewnie śmiertelnie przerażona! A gdyby tak Dannel postanowił z jakiegoś powodu odwiedzić bibliotekę? Byłaby również martwa.
    O ile już nie była.
    Steen nie odpowiedział, zaś Ean nie wypowiedział swych wyrzutów na głos. Zdawał sobie sprawę z tego, że sam nie postąpił najbardziej odpowiedzialnie, wychodząc bez ochrony. Ale on potrafił dać sobie radę. Zaś Anella…
    Zawołał imię dziewczyny, ale odpowiedziała mu cisza.
    —  W takim razie poszukajmy jej —  mruknął. —  Nie ty —  zwrócił się do Gillena. —  Usiądź sobie, wciąż nie wyglądasz najlepiej. A ty chodź ze mną. Musimy ją znaleźć.
    Obeszli cały parter i pierwsze piętro, ale nie znaleźli nikogo ani niczego. Dopiero na drugim Ean usłyszał znajomy niepewny głosik:
    —  Ean?
    Aż zakręciło mu się w głowie z ulgi.
    —  Jest tutaj! —  krzyknął do Steena, który przeszukiwał przeciwną stronę piętra.
    Ean poszedł w stronę głosu i znalazł dziewczynę, skuloną pomiędzy regałami. Podniosła głowę i spojrzała na niego zapuchniętymi od płaczu oczami. Cała się trzęsła. Ścisnęło go za serce na ten widok. Kucnął naprzeciwko dziewczyny.
    —  Anello? —  powiedział łagodnie. —  To ja, nie musisz się bać. —  Przyjrzał się jej uważnie, ale nie wyglądała na ranną, jedynie przerażoną. —  Już dobrze. Oddychaj głęboko. —  Odczekał chwilę. —  Lepiej już?
    Anella pociągnęła nosem i pokiwała głową. Otarła policzki z łez. Jej dłonie wciąż lekko drżały.
    —  Co się stało? Czy ktoś cię zaatakował? Zrobił ci krzywdę? —  zapytał łagodnie Ean.
    —  Nie… To znaczy tak. Ja nie wiem. —  Jej głos brzmiał tak, jakby w każdej chwili znów miała się rozpłakać.
    Ean delikatnie ścisnął ją za dłoń i zniżył głos:
    —  Kto to był? Co zrobił?
    —  Nie wiem, kto to był. Jakiś mężczyzna… Nie widziałam go wcześniej… Pytał… Pytał o ciebie. —  Zerknęła na Steena, który właśnie do nich dołączył.
    Ean też na niego spojrzał —  ze złością i oskarżeniem. Steen odwrócił wzrok. Przynajmniej jest zawstydzony, pomyślał Ean. Przynajmniej tyle.
    —  O co dokładnie cię pytał? —  Ean pomógł dziewczynie wstać i okrył ją swoim płaszczem, bo cała drżała.
    —  Chciał… Chciał wiedzieć, czy Steen posłał po jakiegoś Evasa… Nie wiem, o co chodziło. Nie chciałam odpowiadać, ale… Ale mnie zmusił. Nie wiem jak —  jęknęła. —  Po prostu mnie dotknął, a ja poczułam się dziwnie i… I wszystko mu powiedziałam! —  zaszlochała.
    Ean objął ją ramieniem opiekuńczo.
    —  Nie przejmuj się, nie zrobiłaś nic złego —  powiedział, prowadząc ją w stronę schodów. —  Prawdopodobnie użył na tobie Magii Jednostkowej. Dlatego mu wszystko powiedziałaś. To nie twoja wina.
    —  Magia Jednostkowa… —  mruknął Steen, idący za nimi. —  Jak wyglądał?
    Anella zastanawiała się przez chwilę.
    —  Był wysoki i chudy. Miał jasne włosy.
    Ean znał jednego Jednostkowca, który pasował do tego opisu i opowiedział się po stronie Dannela. Mikkel?, pomyślał. Z jednej strony wydawało mu się nieprawdopodobne, żeby ktoś taki zgodził się wziąć udział w ataku na miasto, ale z drugiej… To musiał być on. Ktoś inny nie pozwoliłby Anelli ujść z życiem.
    —  Wyciągnął z ciebie informacje i odszedł? —  upewnił się Ean.
    Dziewczyna zawahała się i opatuliła szczelniej płaszczem. Zadrżała.
    —  Nie… Nie do końca. Ja… —  Przełknęła ślinę. —  Zaatakowałam go —  wyznała niemal szeptem. —  Nie chciałam! Ale tak się bałam! Myślałam, że mnie zabije! Jestem okropną osobą!
    Z rozpaczą spojrzała na zdumionego Eana. Mężczyzna potarł jej ramię i powstrzymał uśmiech. To dlatego płakała, uświadomił sobie. Chciało mu się śmiać. Nie dlatego, że ją skrzywdził. Bała się, że uznamy ją za złą osobę. O rany. Pokręcił głową. Będę musiał naprawdę popracować nad tą dziewczyną. Może Evas mógłby pomóc. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo absurdalna była ta myśl, ale... Może warto było się zastanowić.
    —  Użyłaś magii? —  zapytał. Wątpił w to, ale w jego sercu i zatliła się nadzieja. Może jednak dziewczyna nie jest całkiem stracona.
    —  Nie. Użyłam tego. —  Wygrzebała z kieszeni sukienki pustą fiolkę i podała ją Eanowi.
    Mężczyzna zamarł.
    —  Skąd to wzięłaś? —  Obrócił się do Steena. —  Ty jej to dałeś? —  zapytał ostro.
    — A co miałem zrobić? Nie jestem głupi, nie chciałem zostawiać jej całkiem bezbronnej!
    Ean pokręcił głową z niedowierzaniem. A ponoć to on był tym nieodpowiedzialnym.
    —  Wyjaśniłeś jej chociaż, jakie to niebezpieczne? A gdyby coś na siebie wylała?!
    —  Powiedziałem jej, żeby na siebie uważała —  burknął Steen. Zwrócił się do Anelli: —  Nic sobie nie zrobiłaś, prawda?
    Dziewczyna pokręciła głową. Cały czas wpatrywała się w buteleczkę trzymaną przez Eana.
    —  Co to jest?
    Ean westchnął i schował flakonik do kieszeni.
    —  Czysta magia. Bardzo niebezpieczna dla żywych istot. Jedna kropelka może zabić, jeśli dostanie się wewnątrz ciała.
    Anella pobladła.
    —  Co… Co się stało z tym mężczyzną, którego zaatakowałam? Nie chciałam go zabić! Chciałam tylko…!
    Ean objął ją delikatnie.
    —  Nie martw się. Nie znaleźliśmy żadnego ciała, więc pewnie przeżył. —  Ale wątpię, żeby go to cieszyło, dodał w myślach. Nie powiedział tego na głos, nie chciał jeszcze bardziej martwić dziewczyny.

*
    Ean oglądał uważnie magiony, szukając najmniejszych śladów obcej magii w Oreall, kiedy przyszedł Steen ze złymi wieściami wypisanymi na jego twarzy.
    —  Przyszła Sonha z raportem —  powiedział, marszcząc brwi. —  Ktoś zniszczył dwie kamienice w dzielnicy niemagicznych. Kilka osób zginęło.
    Ean westchnął i zamknął oczy. Tego właśnie się obawiał. Nie był na tyle naiwny, żeby liczyć, że obędzie się bez strat w ludziach, ale jednak…
    —  Cudownie —  mruknął. Jakby bez tego nie było wystarczająco dużo problemów, pomyślał. —  Coś jeszcze? —  zapytał, bo Steen nie odchodził.
    —  No… Tak…
    Ean otworzył oczy, słysząc ten ton. Steen spojrzał się przez ramię i dodał ciszej.
    —  Ellain uciekła. Ktoś ją uwolnił. 

----------------------------
Króciutki rozdział, wiem. Nie umiem nadawać tytułów rozdziałom, więc jeśli ktoś ma pomysł na lepszy niż ten, który jest obecnie, to proszę o sugestie.
Najgorsze jest to, że właśnie skończyły mi się rozdziały, które miałam napisane na zapas, co znaczy, że będę musiała wrócić do pisania ;_; Ale postaram się, żeby, mimo to, rozdziały dodawać w miarę regularnie. 

Następny rozdział - Anella.

2 komentarze:

  1. Kurde, ta reakcja Eana wydała mi się trochę dziwna :D No bo o zaatakowane miasto jakoś nie bardzo się martwił w poprzednim rozdziale (sprawiał wrażenie dość niewzruszonego) a o to, że Anella została sama - bardzo. Nie mogłam sobie wyobrazić tego przerażenia Eana, gdy mówił, że Anella została sama i bezbronna. Może dlatego, że nie dostrzegłam u niego strachu o całe miasto (czyli mnóstwo ludzi) a o jedną dziewczynę tak i to mi się wydało takie nieproporcjonalne :D W ogóle mam wrażenie, że charaktery Steena i Eana trochę się pozmieniały. Wcześniej Steen był w moim odczuciu taki odpowiedzialny, ułożony, a teraz to Ean martwi się tym, że ktoś mógł sobie zrobić krzywdę (Anella tą czystą magią), że ktoś jest bezbronny (znów Anella). Ale może to tylko takie odczucia :D

    Lecę dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ean martwił się o Anellę tak bardzo, bo zdążył już ją trochę poznać i wiedział, jaka jest. Czyli zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna w razie konfrontacji z kimś najpewniej spanikuje i nie będzie w stanie nic zrobić. A o resztę miasta nie tyle się nie martwił, co po prostu wiedział, że nie są całkowicie bezbronni.
      Czy ja wiem... Jak dla mnie Ean i Steen zbytnio się nie zmienili. Ean zawsze przejmował się innymi, choć nie zawsze to okazywał, a Steen może i jest spokojny i odpowiedzialny, ale nie, kiedy chodzi o Eana ;D

      Dzięki za komentarz ^^

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony