piątek, 2 listopada 2018

Miasto Magii - Rozdział XL „Rozmowa z kapitanem”

Pierwszy raz stało się to trzeciego dnia ich podróży, a raczej trzeciej nocy. Dzielili ze sobą kajutę, nic dziwnego, że w końcu doszło do czegoś więcej.
Mikkel zawsze miał słabość do pięknych kobiet, a Ellain niewątpliwie zaliczała się do urodziwych. Jednak po każdej wspólnej nocy, mężczyzna nie mógł oprzeć się wrażeniu, że popełniał błąd. Że to wszystko zmierzało w niebezpiecznym kierunku.
Nic nie wiedział o Ellain, co nie powinno go aż tak niepokoić — w końcu zazwyczaj nie znał zbyt dobrze kobiet, z którymi sypiał. Ale teraz było inaczej. Ellain nie była nieznajomą poznaną w barze. Nie mógł tak po prostu zniknąć z jej życia.
Powinien trzymać się na dystans, nie zbliżać się do niej tak bardzo. Ale nie potrafił, sam nie wiedział dlaczego. Nie podobało mu się to.
— Widzę, że nie śpisz. — Usłyszał głos Ellain. — Widzę, jak się marszczysz. O czym tak myślisz?
Ellain nigdy dotąd nie budziła się pierwsza, ale kiedy Mikkel otworzył oko, stała na środku ich ciasnej kajuty, ubrana i uśmiechnięta.
— Dzień dobry — powiedział, ignorując jej pytanie. — Wyglądasz pięknie.
Ellain prychnęła.
— Nie wątpię. Brudna koszula i zbyt ciasne spodnie to zapewne najnowszy krzyk mody po drugiej stronie oceanu. Wstawaj, leniu. Mamy robotę.
Kapitan statku, Karam, który łaskawie zgodził się zabrać dodatkowych pasażerów, nie kłamał, mówiąc, że będą musieli pracować. Nie dawał im ani chwili wytchnienia, ciągle znajdując nowe zajęcia. Mikkel, który do tej pory nigdy nie postawił nogi na statku, już drugiego dnia przysiągł sobie, że nigdy więcej tego nie powtórzy.
Ellain za to zachowywała się, jakby była w swoim żywiole i Mikkel zastanawiał się, czy w swoim poprzednim życiu — przed uwięzieniem — często pływała statkami. Nie pytał — i tak by mu nie powiedziała. Wciąż unikała rozmów na temat swojej przeszłości.
— Czemu wstałaś tak wcześnie? — zapytał Mikkel, podnosząc się.
Ellain podniosła z podłogi jego koszulę i rzuciła nią w niego.
— Już ci mówiłam, głuptasie. Mamy robotę. Musimy rozmówić się z kapitanem. — Kiedy wciąż patrzył na nią bez zrozumienia, przewróciła oczami. — Za dwa dni statek dotrze do Aztarru, ale my się tam przecież nie wybieramy. Chcemy płynąć dalej.
Ty chcesz, pomyślał Mikkel, ale nie powiedział tego na głos. Z każdą pokonaną milą niebezpiecznie zbliżali się do tajemniczego kontynentu, zwanego Wielkim Pustkowiem. Ellain miała nadzieję znaleźć tam sposób na odzyskanie swojej magii, Mikkel zaś najchętniej trzymałby się jak najdalej od tego miejsca. Nie miał jednak wyboru, nie mógł przecież zostawić Ellain samej.
— I jak zamierzasz przekonać kapitana, żeby zabrał nas na Pustkowie? — zapytał Mikkel, ubierając się. — Nikt o zdrowych zmysłach nawet nie zbliża się do tego miejsca.
Niewielu przeżyło wyprawę na Wielkie Pustkowie, a ci, którym udało się wrócić, umierali wkrótce potem. Przed śmiercią opowiadali o niekończącej się pustyni, jaką ponoć stanowiło Pustkowie, i o czystej magii, pływającej swobodnie w powietrzu.
— My się tam wybieramy — przypomniała mu Ellain, dźgając go palcem w ramię.
Tak, pomyślał Mikkel. Ale ja robię to dlatego, że muszę, a ty nie masz do końca zdrowych zmysłów. Uśmiechnął się słabo, mając nadzieję, że jego myśli nie są wypisane na jego twarzy.
— Tak, masz rację — powiedział tylko.
*
Kapitan jak zawsze skrzywił się, kiedy ich zobaczył. Był starszym, siwiejącym mężczyzną po pięćdziesiątce i zazwyczaj wyglądał na niezadowolonego, szczególnie kiedy widział Mikkela. Najwyraźniej nie przepadał za Omianami.
Ellain uśmiechnęła się do niego tym swoim olśniewającym uśmiechem i powiedziała coś po eggosku. Kapitan odpowiedział jej, krzywiąc się jeszcze bardziej.
Mikkel westchnął w duchu. Po co w ogóle tu był, skoro zamierzali rozmawiać w języku, którego nie rozumiał? Już chciał powiedzieć to Ellain, kiedy ktoś wpadł na niego z impetem.
Mikkel zachwiał się nieco, ale udało mu się utrzymać równowagę. Zerknął w dół i napotkał spojrzenie szeroko otwartych, brązowych oczu, należących do córki kapitana, Karry. Mikkela nawet nie zdziwiło, że ośmiolatka wstała o tak wczesnej godzinie. Całymi dniami pałętała się po statku, pełna nieskończonej energii niczym Ellain, i była najsłodszym dzieckiem, jakie Mikkel kiedykolwiek spotkał.
Kapitan powiedział coś do niej po aztarrsku. W odpowiedzi dziewczynka nadęła policzki i pokazała mu język.
— Jeśli nie chodzi o pracę, to po co tu przyszliście? — kapitan zwrócił się do Mikkela i Ellain po eańsku. Mówił w tym języku całkiem dobrze, choć jego akcent był niemal niezrozumiały.
— Za dwa dni powinniśmy dotrzeć do Aztarru — powiedziała Ellain.
— Zgadza się.
— Cóż, problem w tym, że ja i mój przyjaciel — położyła dłoń na ramieniu Mikkela i ścisnęła je lekko — mamy nieco inny cel podróży. Chcemy popłynąć trochę dalej.
Kapitan zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi.
— To nie jest mój problem. W Larridzie znajdziecie sobie inny statek. Nie będę zbaczał dla was z kursu.
Ellain uśmiechnęła się szeroko.
— Nawet nie zapytał się pan, gdzie chcemy płynąć! A co, jeśli mam korzystną propozycję?
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem. Mikkel obserwował tę wymianę zdań z rosnącym niepokojem. Do czego zmierzała Ellain? Co chciała osiągnąć? Póki co, jedynie nastawiła do nich kapitana Karama jeszcze bardziej nieprzychylnie.
— Nie obchodzi mnie, gdzie chcecie się dostać. Zabieram was do Larridy, cieszcie się, że w ogóle zgodziłem się na to — powiedział ostro kapitan tonem, który nie zachęcał do dyskusji.
Ale Ellain najwyraźniej nie zamierzała tak łatwo rezygnować.
— Pana córeczka bardzo nas lubi. — Wskazała na dziewczynkę, która wciąż trzymała się blisko Mikkela i, tak jak on, przyglądała się tej rozmowie z zaciekawieniem. — Na pewno chciałaby, żebyśmy zostali tu dłużej. Prawda, Oro?
Dziewczynka uśmiechnęła się, zapewne nie rozumiejąc pytania, ale reagując na swoje imię. Ellain kucnęła przed nią i położyła jej dłonie na ramionach, patrząc prosto w jej szeroko otwarte oczy. Powiedziała coś po eggosku.
Dziewczynka — Ora — przechyliła głowę i zamrugała, chyba wciąż nie rozumiejąc. Ellain westchnęła i obróciła się z powrotem w stronę kapitana, ciągnąc Orę tak, by dziewczynka stanęła między nimi.
— Panie kapitanie — powiedziała Ellain — jesteśmy panu bardzo wdzięczni za okazaną nam pomoc. Bez pana być może nigdy nie dopłynęlibyśmy tak daleko. Ale my musimy dostać się jeszcze dalej. Proszę nas zabrać na Wielkie Pustkowie.
Kapitan przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, jakby czekając na to, że kobieta się roześmieje i powie, że to tylko żart. Kiedy tak się nie stało, mężczyzna przeniósł wzrok na Mikkela, który tylko sztywno skinął głową.
— Wielkie Pustkowie? Jesteście szaleńcami, oboje! Powinienem wyrzucić was za burtę! — Zmrużył oczy i spojrzał na dłonie Ellain, wciąż spoczywające na ramionach Ory. — Puść moją córkę.
Ellain uśmiechnęła się słodko i groźnie jednocześnie. Mikkel zamarł. Chyba nie zamierzała…?
— Proszę się nie martwić. Ora jest naprawdę słodka, nie chciałabym robić jej krzywdy. Proszę zabrać nas na Wielkie Pustkowie.
— Ellain… — wtrącił się Mikkel, ale uciszyła go machnięciem ręki.
— Cicho. Pozwól mi się tym zająć. To jak, panie kapitanie? Umowa stoi?
Karam zacisnął usta w cienką linię.
— Jeśli cokolwiek zrobisz mojej córce, ty i twój… towarzysz skończycie za burtą. Już ja o to zadbam.
Ellain westchnęła.
— Nie byłabym taka pewna. Ale widzę, że nie chce pan dyskutować. W porządku, chciałam załatwić to po dobroci. Mikkel — zwróciła się nagle do niego. — Zmuś go.
— Co?
— Zmuś go — powtórzyła Ellain. — Możesz to zrobić, prawda?
Czy mógł? W teorii, tak. Mógłby użyć swojej magii na kapitanie, zmusić go do pokierowania statku na Wielkie Pustkowie, ale w praktyce… Magia Jednostkowa nie kontrolowała umysłów, jedynie ciała. Mikkel musiałby utrzymywać nad nim kontrolę cały czas, a podróż na Pustkowie mogłaby zająć wiele tygodni. Nie starczyłoby mu magii.
Nie wspominając już o tym, że po prostu nie mógł zrobić czegoś takiego. To byłoby zwyczajnie złe.
Pokręcił głową.
— Nie mogę. Nie przez cały czas.
Ellain pokiwała głową, jakby po części spodziewała się takiej odpowiedzi.
— W porządku. W takim razie załatwimy to inaczej.
— Owszem, załatwimy — warknął kapitan, a potem dodał coś po aztarrsku. Sięgnął po swój pistolet i zamarł.
Mikkel dosięgnął go pierwszy, posyłając w jego stronę swoją magię. Panika przemknęła przez twarz mężczyzny.
— Wyciągnij ten pistolet — powiedział cicho Mikkel, czując się z tym źle. — I daj go mi.
Kapitan bez słowa, sztywnymi ruchami, wykonał polecenie. Mikkel niezręcznie chwycił broń. Nigdy wcześniej nie trzymał jej w dłoniach, ale uznał, że lepiej, jeśli to on będzie ją miał, nie Ellain.
— Wy… Jesteście magami — wykrztusił kapitan.
Ellain uśmiechnęła się promiennie.
— Owszem. Czy teraz będzie pan grzecznie słuchał naszych poleceń?
Kapitan Karam zerknął w stronę Mikkela, wciąż trzymającego jego broń i zbladł.
— Ja… Zabiorę was na to przeklęte Pustkowie. Ale załodze się to nie spodoba.
Ma rację, pomyślał Mikkel, zerkając na Ellain. Zabiją nas. Czy na to też ma jakiś plan? Niemal obawiał się, że miała.
— Założę się, że nie. — Ellain nie przestawała się uśmiechać. — Ale to już nasz problem, prawda? Proszę ustawić kurs na Wielkie Pustkowie. Chodź, Mikkel. Ty też, Ora. Spędzisz trochę czasu z ciocią Ellain i wujkiem Mikkelem, co?
Pociągnęła za sobą dziewczynkę. Mikkel poszedł za nimi, rozglądając się nie pewnie. Jego serce biło szybciej, niż zwykle. Nie podobało mu się to. Nic w ich obecnej sytuacji mu się nie podobało.
Powiedział to Ellain, ale ona tylko się roześmiała.
— Nie martw się, Mike. Przecież nie zrobię krzywdy dziecku. Za kogo ty mnie masz? Musiałam tylko jakoś przekonać naszego drogiego kapitana. Nie martw się — powtórzyła.
Mikkel nie był pewny, czy jej wierzył, ale nie miał wyboru. Musiał jej zaufać.
— Oni nas zabiją, Ellain. — Czuł na sobie wrogie spojrzenie kapitana. Niedługo cała załoga zostanie nastawiona przeciwko nim.
— Nie odważą się, mamy przecież dziewczynkę. Poza tym, ufam, że nas obronisz, Mike. Zaczniesz od zabrania im wszystkim broni.
-----------------------------
NaNoWriMo2018 czas zacząć! W planach mam dokończenie MM  i zaczęcie drugiej części, Królowej Pustkowia. Zobaczymy, jak to będzie ^^
Następny rozdział - Dannel, czyli powrót do głównej akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony