wtorek, 23 maja 2017

Rozdział XXXV

    Kilka następnych dni Anella spędziła, prawie nie wychodząc z mieszkania. Ruszała się jedynie po to, żeby wyjść coś zjeść, i zaraz potem wracała, nie rozmawiając z nikim. Nie musiała chodzić do pracy — Steen został ciężko ranny i biblioteka była zamknięta. Czuła się okropnie. Myślała, że kiedy zakończy się wojna, wszystko wróci do normy, ale tak nie było. Nic nigdy już nie miało być takie, jak wcześniej.
    Anella wiedziała, że prawdopodobnie po prostu użala się nad sobą, jak to miała w zwyczaju. Nie powinna. W końcu w walk wyszła cało, tylko trochę poobijana. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Dealla, Prett, Reod, Sonha, która zginęła w czasie walki z ludźmi Dannela. Oni wszyscy nie żyli, a ofiar było pewnie więcej, bo nie wszyscy jeszcze wrócili do miasta.
    Wiedząc to, Anella nie potrafiła nie czuć się przygnębiona. Widziała tyle okropności. Tyle śmierci. Nawet sama jedną zadała. Jak mogła po czymś takim wrócić do normalności?
    Inni najwyraźniej potrafili. Przez okna swojego mieszkania widywała ich, chodzących do pracy, rozmawiających, a nawet śmiejących się. Jak mogli? Czy zapomnieli już, co wydarzyło się kilka dni temu?
    Nie pierwszy raz tego doświadczyli, pomyślała. Pewnie było im łatwiej, niż jej. Zazdrościła im tego.
    Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Anella wzdrygnęła się lekko i zmusiła się, żeby wstać z sofy i otworzyć je.
    Niezapowiedzianym gościem okazał się być Sander. Nawet się nie zdziwiła na jego widok. Kto inny mógłby ją odwiedzić?
    — Cześć! — przywitał się entuzjastycznie mężczyzna. — Mogę wejść?
    — Tak, proszę — odparła, przepuszczając go w drzwiach. — Rozgość się.
    Czuła się nieco niezręcznie. Sander nigdy wcześniej jej nie odwiedzał. Co powinna zrobić? Jak powinna się zachowywać?
    — Ładne mieszkanie — stwierdził mężczyzna rozglądając się po salonie. W końcu zdecydował się usiąść na sofie. Anella zajęła fotel naprzeciwko niego.
    — Dziękuję — odpowiedziała, wbijając wzrok w własne dłonie i przygryzając wargę. Czuła na sobie wzrok Sandra.
    — Wszystko w porządku? — zapytał po chwili ciszy mężczyzna. Brzmiał na zatroskanego. — Wydajesz się smutna.
    — Nie, jest w porządku — odparła, wymuszając uśmiech i wreszcie patrząc na niego. Przyglądał jej się uważnie, przez co zaczerwieniła się. — Naprawdę — dodała z naciskiem, bo wciąż się w nią wpatrywał.
    — Skoro tak mówisz — uśmiechnął się. — Trochę się martwiłem, bo wcale nie widywałem cię na mieście. Myślałem, że może jesteś chora, czy coś w tym stylu.
    — Nie, po prostu... — zawahała się. W końcu westchnęła. — Ostatnio tyle się działo. Chciałam trochę odpocząć i pomyśleć.
    — A ja myślę, że to ci wcale nie pomoże. — Kiedy posłała mu zdziwione spojrzenie, kontynuował: — Nie możesz tak siedzieć sama, w zamknięciu. Musisz wyjść. Pooddychać świeżym powietrzem. Wtedy poczujesz się lepiej.
    Anella rozważała przez chwilę jego słowa. Może faktycznie miał rację, ale bała się, że jeśli zobaczy, w jak złym stanie jest Oreall, przygnębi ją to jeszcze bardziej.
    — Wiesz, dzisiaj jest ładna pogoda — kontynuował Sander, nie doczekawszy się odpowiedzi. — Co ty na to, żebyśmy wybrali się na spacer?
    Więc poszli.

    Oreall nie wyglądał tak źle, jak się spodziewała. Owszem, część budynków została zniszczona i Anella podejrzewała, że ich odbudowa będzie kosztowna. Ale, mimo to, miasto wyglądało w większości na nienaruszone.
    Ku jej zdumieniu, szli w ciszy, rozkoszując się słońcem świecącym wysoko na bezchmurnym niebie. Sander nie odzywał się, czego się nie spodziewała. Zwykle przecież dużo mówił.
    W końcu poczuła się zmuszona, żeby przerwać ciszę.
    — Miasto wydaje się takie spokojne. Jakby wcale nic się nie wydarzyło.
    — Życie toczy się dalej — odparł Sander z uśmiechem. — Nie ma po co rozmyślać nad przeszłością.
    Nawet, jeśli ta przeszłość to zaledwie kilka dni?, pomyślała Anella, ale nie powiedziała tego na głos.
    — Być może — mruknęła zamiast tego. — Myślisz, że teraz będzie już spokojnie?
    Sander pokiwał głową.
    — Na pewno. Bez Dannela nie ma już nikogo, kto mógłby nam zagrozić.
    A co z jego poplecznikami?, pomyślała Anella. Nie wszystkich schwytano. Niektórzy zginęli w czasie walki, inni wcześniej, część uwięziono, ale inni uciekli. A ponoć wielu w ogóle nie pojawiło się w Oreall z Dannelem. Co z nimi? Czy zaatakują? Nie mieli przywódcy, ale przecież mogli znaleźć nowego. Anella wątpiła, żeby tak po prostu odpuścili.
    Poza tym, była jeszcze Ellain — kobieta, którą Dannel uwolnił z Szarej Wieży. Gdzie ona była? Co robiła? Czy planowała zaatakować miasto? Albo, co gorsza, uwolnić Henreta?
    — Mam nadzieję — powiedziała tylko, nie chcąc narzucać Sandrowi swoich zmartwień. Postanowiła zmienić temat. — Co działo się ostatnio w mieście? Od dawna nie wychodziłam.
    — Słyszałaś o Sannie? — zapytał Sander, po chwili zastanowienia.
    Anella zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Nie miała pojęcia, kim była Sanna.
    — Ponoć ktoś znalazł ją zamienioną w lodową rzeźbę, w którejś z kamienic. — Anella wbiła w niego zaskoczony wzrok. — Słyszałem, że to ponoć robota Steena. Jak odzyska siły, to ją rozmrozi. Na razie postawili ją w jakiejś celi w Szarej Wieży.
    Czyli Sanna musiała być po stronie Dannela. Pewnie się zdziwi, kiedy obudzi się i dowie, że Dannel już nie żyje. O ile się obudzi. Skoro spędziła tyle dni jako lodowa rzeźba, równie dobrze mogła już być martwa.
    Anellę zaskoczyło to, jak mało ją to obchodziło. Kiedyś — jeszcze kilka dni temu — bardzo by się tym przejęła. A teraz? Los Sanny był jej obojętny. Nie znała jej. Nie mogła przejmować się każdym. Szkoda tylko, że nie docierało to do niej wcześniej. Zaoszczędziłoby jej sporo bólu.
    — Mam nadzieję, że nic jej nie będzie — powiedziała, mimo to. Może częściowo mówiła prawdę. Nie miała powodów, żeby życzyć Sannie źle. Zawahała się. — A wiesz może, co u Steena? — Wiedziała, że mężczyzna został ciężko ranny w czasie walki, ponoć ledwo uszedł z życiem.
    — Tak, odwiedziłem go wczoraj. Wygląda już lepiej, Adail mówi, że do końca tygodnia powinien już dojść do siebie.
    Anella poczuła się winna. Nawet go nie odwiedziłam, pomyślała. Zawsze był dla niej miły, może nawet przyjaźnili się, a poza tym był jej szefem. A ona nawet nie zajrzała sprawdzić, jak się czuje. Tak bardzo pochłonęło nią użalanie się nad sobą. Później go odwiedzę, postanowiła.
    Przypomniała sobie o innej zaniedbanej sprawie, która jakimś cudem wyleciała jej z głowy.
    — Wiesz może, gdzie mogłabym znaleźć Eana? — zapytała Sandra. — Muszę z nim o czymś porozmawiać.
    — Powinien być w domu. Chodź, zaprowadzę cię.
    Było jej głupio, że w taki sposób przerywała spacer z Sandrem. Lubiła spędzać z nim czas i jego też bardzo lubiła. Czuła się przy nim lepiej. Ale naprawdę musiała porozmawiać z Eanem.
    Sander zaprowadził ją do części miasta, w której jeszcze nie była. A przynajmniej tak jej się wydawało — w Oreall wszystkie ulice na pierwszy rzut oka wyglądały tak samo. Ciężko było się nie zgubić.
    Ku jej zdumieniu, Ean mieszkał w zwykłej kamienicy, bardzo podobnej do tej, w której żyła Anella. Nie spodziewała się tego. Miała wrażenie, że Ean wolałby... Więcej przepychu? Przecież bardzo lubił wszelkie wygody.
    Ean mieszkał na pierwszym piętrze. Kiedy podeszli do drzwi, Anella usłyszała odgłosy rozmowy. Czyli Ean nie był sam. Przez chwilę dziewczyna wahała się, czy się nie wycofać — nie chciała przeszkadzać — ale w końcu zdecydowała się zapukać niepewnie.
    Ean otworzył drzwi kilka sekund później. Na widok Anelli i Sandra uśmiechnął się.
    — Anella! Sander! Witajcie! Co za miła niespodzianka. Wejdźcie, proszę.
    — Nie przeszkadzamy? — upewniła się Anella.
    — Nie, skądże.
    Okazało się, że osobą, z którą wcześniej rozmawiał, był Evas. Chłopak skinął im głową na powitanie, nie odzywając się ani słowem. Anella nie widziała go od dnia walki i zaskoczeniem zauważyła, że obciął włosy. Teraz sięgały mu tylko do podbródka. Anella stwierdziła, że wyglądał dziwnie. Nie źle, tylko dziwnie. Przyzwyczaiła się do jego długich włosów.
    Zauważyła bladą bliznę na jego gardle i nieco mocniejszą na lewym ramieniu. Obie miały kształt dłoni i Anella podejrzewała, że chłopak zyskał je w trakcie swojej walki z Dannelem.
    — Chcecie może herbaty? — zapytał Ean, wskazując na trzymany przez Evasa kubek z napojem.
    — Poproszę — powiedział Sander, siadając przy stole obok Evasa.
    Anella odmówiła i zajęła miejsce na przeciwko chłopaka. Kiedy Ean zajął się robieniem herbaty, dziewczyna rozejrzała się po mieszkaniu.
    Z zaskoczeniem stwierdziła, że nie różniło się tak bardzo od tego, w którym mieszkała. W zasadzie, w ogóle nie wyglądało, jakby ktoś w niż żył. Znajdowały się w nim jedynie meble stanowiące podstawowe wyposażenie, tak jak u niej na samym początku.
    Nie spędza tu dużo czasu, uświadomiła sobie dziewczyna. Jest zbyt zajęty sprawami miasta. Albo siedzi w bibliotece. Tutaj pewnie przychodzi tylko po to, żeby spać.
    — Co zrobiłeś z włosami? — zapytał Sander Evasa, wyrywając ją z rozmyślań.
    Evas wzruszył ramionami.
    — Były niepraktyczne. Przeszkadzały w walce. Stwierdziłem, że lepiej je obciąć.
    Szkoda, pomyślała Anella. Były ładne. Oczywiście, nie powiedziała tego na głos. Chyba umarłaby ze wstydu, gdyby to zrobiła.
    — Po co przyszliście? — zapytał Evas i upił łyk herbaty.
    — Anella chciała porozmawiać z panem Eanem — odparł Sander. — A ty co tu robisz?
    — To samo. — Chłopak wzruszył ramionami, nie dodając nic więcej.
    Ean wrócił z kuchni i postawił przed Sandrem kubek parującej herbaty. Usiadł i spojrzał na Anellę.
    — Rozumiem, że nie jest to zwykła wizyta towarzyska — powiedział. — O co chodzi? Coś się stało?
    — Nie. Chciałam ci tylko o czymś powiedzieć. To się stało, kiedy walczyłam z Ballą. — Unikała patrzenia na Evasa.
    — Co takiego? — Ean brzmiał na zainteresowanego.
    — Kiedy z nią walczyłam, w pewnym momencie skończyła mi się magia — zaczęła, wpatrując się w stół. — Chciałam odzyskać jej część, żeby móc dalej walczyć, więc spróbowałam ją wciągnąć ze stołu, którego wcześniej używałam. Ale wydaje mi się, że razem ze swoją magią, wessałam też magię Balli.
    — Jesteś pewna? — zapytał Ean po chwili ciszy. Anella odważyła się podnieść wzrok i spojrzeć na niego. Przyglądał jej się z zainteresowaniem.
    — Tak. — Ciągle czuła w sobie magię Balli, obcą i dziwną, niemal niepokojącą. Powoli przyzwyczajała się do jej obecności. — Nie było łatwo, ale jakoś się udało.
    — To dziwne. Coś takiego nie powinno się zdarzyć — powiedział Ean, rozglądając się. — To niemożliwe. Nie można korzystać z magii, która do ciebie nie należy. A przynajmniej nie można było aż do teraz. — Spojrzał prosto na Anellę. — Możesz jej używać?
    — Tak, ale jest to trudne. Czuję się, jakbym miała w sobie dwie osobne magie. Nie mogę ich ze sobą mieszać.
    — Zastanawiam się, czy jesteś jakimś nowym rodzajem anomalii, czy to, co zrobiłaś, mógłby powtórzyć każdy. Przetestujmy to. — Ean zwrócił się do Evasa, wskazując na jego kubek: — Napełnij go magią.
    Uwierzył mi, pomyślała Anella z ulgą. Bała się, że może Ean uzna to, co mówiła za niedorzeczne albo ją wyśmieje.
    Kubek Evasa przesunął się w jej stronę. Chłopak patrzył na nią beznamiętnie, kiedy chwyciła przedmiot.
    Zerknęła na Eana, a ten skinął głową, więc zamknęła oczy i skupiła się tylko na kubku. Czuła w nim magię Evasa, spróbowała więc ją wchłonąć, tak jak wcześniej zrobiła z magią Balli. Ale nic się nie wydarzyło. Magia ani drgnęła, nawet nie zachowywała się tak, jakby chciała, żeby Anella ją wessała.
    — I jak? — zapytał Ean po jakimś czasie.
    — Nic — odparła Anella, marszcząc brwi. Dlaczego się nie udawało? Z magią Balli nie było łatwo, ale ona przynajmniej jakoś reagowała. Magia Evasa ani drgnęła. Chyba że... — Ale już chyba wiem, co muszę zrobić.
    Odetchnęła głęboko i przelała odrobinę swojej magii do kubka. Tylko trochę — miała jej już tak niewiele, że bała się stracić za dużo. Pamiętała tę przerażającą pustkę, którą poczuła nagle w trakcie walki z Ballą. Zamierzała nie dopuścić, by to się powtórzyło.
    Poczekała chwilę, aż magie jej i Evasa wymieszały się trochę, i znów spróbowała. Z jej własną poszło jej łatwo — wróciła bez problemu, choć nie w całości. Ale Evasa stawiała opór, większy niż ta Balli. Jednak wreszcie ruszyła się, coś pękło i magia została wchłonięta przez Anellę.
    Dziewczyna odetchnęła głęboko i otworzyła oczy. Sander, Ean i Evas wpatrywali się w nią uważnie, ze zniecierpliwieniem, sprawiając, że poczuła się niezręcznie.
    — Udało się — powiedziała. Czuła trzy magie krążące w jej wnętrzu. Magia Evasa, choć było jej niewiele, niemal sprawiała jej ból.
    — I możesz jej użyć? — upewnił się Ean.
    — Chyba tak — odparła i spróbowała.
    Początkowo magia Evasa nie chciała jej się słuchać. Dopiero po dłuższej chwili Anella była w stanie przelać ją z powrotem w kubek i poruszyć nim. Nie przesunął się daleko — za mało było w nim magii. Zatrzymał się na środku stołu.
    — Ciężko się jej używa — przyznała Anella. — I nie mogę jej wymieszać ze swoją ani Balli.
    — Ale możesz jej używać — powiedział Ean z zastanowieniem. — Dobrze. Sprawdźmy, czy jesteś jedyna. Napełnij kubek magią i podaj Evasowi.
    Posłusznie spełniła polecenie.
    — Musisz przelać do niego swoją magię i chwilę poczekać — wyjaśniła. — Dopiero wtedy będziesz mógł wchłonąć też moją.
    Evas posłał jej dość sceptyczne spojrzenie, jakby nie wierzył, żeby w ogóle mógł cokolwiek zrobić. Ale i tak spróbował.
    — Nie jest łatwo — powiedział po chwili. — Ale da się to zrobić. — Odstawił kubek i otworzył oczy.
    Czyli nie jestem jedyna, pomyślała Anella z ulgą. Nie chciała być wyjątkowa. Przyciągałaby zbyt wiele uwagi, a przecież zawsze wolała kryć się w cieniu.
    — W porządku. — Ean uśmiechnął się. — Sprawdźmy teraz, czy zadziała to na różne rodzaje magii. Evas, napełnij kubek i przekaż go Sandrowi.
    Szybko okazało się jednak, że to nie zadziała.
    — Nie mogę nic z tym zrobić — powiedział Sander, odstawiając kubek. — To nie mój rodzaj magii. Nie mogę jej wchłonąć.
    — Tak myślałem — mruknął Ean. — Cóż, pozostaje tylko pytanie, dlaczego tak się dzieje? Ani wchłanianie, ani używanie cudzej magii nie było nigdy możliwe. Dlaczego więc teraz jest? Czy magia ewoluuje? Wyczuwa, że wymiera i dostosowuje się, chcąc przetrwać jak najdłużej? — Uśmiechnął się blado do Anelli. — Wygląda na to, że znalazłem kolejną sprawę, która będzie zaprzątać mi głowę. Jakbym nie miał już wystarczająco dużo do roboty!

    Ellain nie miała pojęcia, ile dni minęło, zanim wreszcie ujrzeli ląd. Nie lubiła odmierzać czasu — przez kilka pierwszych lat swojego uwięzienia liczyła codziennie, ile czasu spędziła, zamknięta w wieży, ale potem przestała. To i tak nie miało sensu. Skoro nigdy nie zamierzali jej wypuścić, do czego miała odmierzać czas? Do swojej śmierci? Nie czuła takiej potrzeby.
    Dlatego też nie wiedziała, ile dni minęło od wyruszenia w podróż, do dnia, w którym obudziła się i Mikkel poinformował ją, że na horyzoncie widać było ląd.
    Ellain natychmiast zerwała się na nogi i podekscytowana pobiegła to zobaczyć. Czy to było Wielkie Pustkowie? Nie wiedziała, ale i tak nie mogła się doczekać. Większość dnia spędziła, stojąc i wpatrując się w coraz bardziej zbliżający się kształt na horyzoncie.
    — Co mówi kapitan? — zapytała Mikkela, kiedy ten do niej podszedł. Widziała, jak wcześniej rozmawiał z mężczyzną.
    — Że jeśli dobra pogoda się utrzyma, na miejscu będziemy za kilka godzin. — Przez chwilę wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale się powstrzymał.
    Ellain dźgnęła go palcem w ramię.
    — No? Co jest? Mów. Chyba nie zamierzasz mnie okłamywać?
    Przewrócił oczami, ale uśmiechnął się blado.
    — Oczywiście, że nie. — Westchnął. — Kapitan mówił, że nie chce za bardzo zbliżać się do Pustkowia. Błagał mnie, żebyśmy wycofali się, póki jeszcze możemy.
    Ellain prychnęła.
    — Tchórz. Co mamy zrobić, popłynąć wpław? Powiedz mu, że się nie zgadzam. Odstawią nas na sam brzeg.
    — Ellain — powiedział uparcie Mikkel. — Nie możemy ich do tego zmuszać. Nie wiemy, co czeka nas na brzegu. Czysta magia jest niebezpieczna dla nas, pomyśl sobie, jaka musi być dla zwyczajnych ludzi.
    Ellain zastanowiła się. Mógł mieć rację — nie wiedziała, jak czysta magia działa na niemagicznych. Czy mogła być dla nich śmiertelna? Ellain nie chciała, żeby załodze stała się jakaś krzywda, nie, jeśli dało się tego uniknąć. Ale przecież musieli jakoś dostać się na brzeg.
    — Chyba nic im się nie stanie, jeśli odstawią nas na brzeg i szybko odpłyną — powiedziała wreszcie. — Nie muszą przecież schodzić z nami. Mogą zaczekać gdzieś na wodzie.
    — I tu pojawia się kolejny problem. Nie chcą zaczekać. Kapitan nie powiedział tego wprost, ale wyraźnie dał mi to do zrozumienia. Kończą się zapasy, dobrze o tym wiesz. Nie byli przygotowani na tak długą podróż. Muszą zawrócić jak najszybciej, jeśli chcą dotrzeć z powrotem na Urtheę.
    — Możemy zabrać ze sobą dzieciaka. Kapitan nie odpłynie bez swojej córeczki.
    Mikkel zacisnął usta w cienką linię i Ellain od razu wiedziała, że się zdenerwował.
    — Nie będziemy brać zakładników.
    Ellain westchnęła.
    — Czasami bywasz naprawdę nudny, Mike. Przecież byśmy jej nie skrzywdzili. Już ci mówiłam, że nie zabijam dzieci.
    — Nie wiemy, co czeka nas na lądzie. Nie wiemy, czy ilość czystej magii od razu nas nie zabije. Nie będę ryzykował niczyjego życia.
    Ellain przewróciła oczami.
    — Nudziarz. — Trzepnęła go w ramię. — Uparty nudziarz. To co w takim razie proponujesz? Bo chyba nie chcesz, żebyśmy zawrócili, nie?

    Koniec końców, zdecydowali się na szalupę. Podpłynęli statkiem bliżej Pustkowia — kapitan zgodził się na to po namowach Mikkela — i wtedy przesiedli się do szalupy.
    Mikkel bez narzekania zabrał się za wiosłowanie, a Ellain rozsiadła się wygodnie, rozkoszując się słońcem i pozwalając, by wiatr swobodnie targał jej włosy. Nigdy nie pomyślałaby, że podróże morskie będą takie przyjemne.
    — Pomóc ci może? — zapytała po jakimś czasie, obserwując pracę Mikkela.
    — Nie trzeba. — Posłał jej zniewalający uśmiech. Nie wyglądał nawet na odrobinę zmęczonego. — Magia Jednostkowa. Potrafi zdziałać cuda.
    Ellain pokiwała ze zrozumieniem głową. Nawet już nie pamiętała, jak to jest używać magii. Chyba najbardziej tęskniła właśnie za Jednostkową. Dawała niemal nieograniczone pole do popisu.
    Już niedługo, pomyślała kobieta. Już niedługo ją odzyskam.
    O ile wszystko pójdzie dobrze, ale Ellain była optymistycznie nastawiona, choć tak naprawdę nie wiedziała nawet, co zrobią po przybiciu do brzegu.
    Poza tym, był jeszcze jeden problem, o którym Mikkel nie omieszkał się wspomnieć:
    — Jak wrócimy?
    — Kiedy odzyskam magię, nie będziemy mieli z tym problemu — zapewniła go. — Nie martw się.
    Mikkel nie sprawiał wrażenia przekonanego. Przyglądał się jej sceptycznie.
    — Skąd taka pewność, że uda ci się ją odzyskać?
    Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
    — Wątpisz we mnie? Nie martw się — powtórzyła. — Uda mi się. Poza tym, i tak wiem, że nie wierzysz, że przeżyjemy tam więcej niż kilka minut. Więc nie rozumiem, czemu w ogóle przejmujesz się powrotem.
    Przewrócił oczami, ale uśmiechnął się blado, co odebrała jako dobry znak. Wiedziała jednak, że dalej nie wierzył w jej możliwości. Sama Ellain nie pozwoliła sobie na zwątpienie.
    Musi się udać, pomyślała, zaciskając dłonie w pięści. Musi.
   
    Kiedy wreszcie dotarli do brzegu, słońce już zachodziło. Ellain wstała i wyszła na piaszczystą plażę, z ulgą rozprostowując nogi. Piasek zdawał się ciągnąć w nieskończoność, tylko na odległym horyzoncie majaczyło coś, co mogło być lasem.
    Ellain obróciła się w stronę Mikkela.
    — Czujesz to? — zapytała, uśmiechając się szeroko.
    Mężczyzna nie podzielał jej entuzjazmu. Wciągnął szalupę na brzeg i rozejrzał się niepewnie.
    — Magię? Czuję. Nie podoba mi się to.
    Potężna magia unosiła się w powietrzu, cicha i groźna. Mimo to, Ellain nie mogła przestać się uśmiechać. Nareszcie. Po tylu latach wreszcie odzyska swoją moc. Niemal trzęsła się z niecierpliwości.
    — Chodźmy, chodźmy! — zawołała, ruszając przed siebie, w stronę źródła tej potężnej magii.
    — Zaczekaj! — zawołał Mikkel, a kiedy Ellain się odwróciła, zauważyła, że nawet nie ruszył się z miejsca. Skrzyżował ręce na piersi i wbił w nią stanowcze spojrzenie. — Zanim pójdziemy, chcę, żebyś odpowiedziała na kilka pytań.
    Ellain zawahała się na chwilę. Kusiło ją, żeby odejść, żeby go zostawić, ale... Kto wiedział, jakie tajemnice skrywało Pustkowie? Mogła potrzebować pomocy Mikkela. Poza tym, nie chciała zostawać sama. Zbyt dużo lat spędziła w samotności. Potrzebowała czyjejś obecności.
    — No dobrze — powiedziała, cofając się. — Zadawaj te swoje pytania. — Przewróciła oczami.
    — Do czego wykorzystasz swoją magię? Co zrobisz, kiedy ją odzyskasz? Skąd mam wiedzieć, czy nie postanowisz nas wszystkich pozabijać? Nawet nie wiem, za co zostałaś uwięziona.
    — Trochę za późno się zorientowałeś, nie sądzisz? — zapytała łagodnie i westchnęła. — Nie chcę rozmawiać o swojej przeszłości, Mikkel. Ale mogę cię zapewnić, że użyję magii, żeby zabić tylko jedną osobę. Nikogo więcej. Nie jestem morderczynią. Chcę tylko zemsty.
    Mikkel milczał przez chwilę, zastanawiając się. Serce Ellain nieoczekiwanie przyspieszyło swoje bicie. Nie wiedziałam, że tak obchodzi mnie jego opinia, pomyślała kobieta z lekkim rozbawieniem.
    — Na kim chcesz się zemścić? I za co? Za wsadzenie cię do więzienia?
    — Nie — odparła cicho. — Nie za więzienie chcę się mścić, choć, przyznaję, było okropne. — Uśmiechnęła się blado. — Chcę się zemścić za zdradę i za śmierć najbliższych. Przez niego wszyscy zginęli. Zabiję go. Sprawię, że Ean pożałuje, że się urodził. 

Koniec części pierwszej.
-------------------------------

Tak, to już ostatni rozdział. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, że dotarłam tak daleko. To pierwsze opowiadanie, jakie udało mi się zakończyć :D
Bywały chwile zwątpienia, ale postanowiłam być uparta i nie poddawać się. Niezależnie od tego, jakie głupoty powypisywałam w początkowych rozdziałach, postanowiłam najpierw zakończyć opowiadanie, a dopiero potem zabrać się za poprawki (a tych będzie sporo!). To okazało się być dobrą decyzją, bo chociaż istnieje wiele rzeczy, które chciałabym zmienić, jakimś cudem dobrnęłam do końca :D
Nie wiem, kiedy ukaże się druga część. Nie wiem nawet, czy najpierw zabrać się za poprawki pierwszej, czy od razu za pisanie drugiej. 
Mogę za to od razu powiedzieć, że w czerwcu blog prawdopodobnie będzie nieaktywny, bo wyjeżdżam na ćwiczenia terenowe i nie będzie mnie przez dwa tygodnie. Odwyk od laptopa, jak ja to przeżyję... :D (znając życie, pewnie wtedy dopadnie mnie największa wena, ech...). Potem będę miała sesję, więc ogólnie rzecz biorąc - cały czerwiec mam zawalony :/
Ale na pewno pojawi się jeszcze jeden post w maju - 25 blog obchodzi swoje pierwsze urodziny :D Z tej okazji wstawię zapowiedź drugiej części i może coś jeszcze ;)
Prawdopodobnie pojawi się też jeszcze jeden post, gdyż chciałabym uzyskać od was, czytelników, odpowiedzi na kilka pytań, dotyczących opowiadania, żeby nowa, poprawiona wersja, była jak najlepsza :) 

Chciałabym szczerze podziękować wszystkim czytelnikom, którzy wytrwali w lekturze mojego "dzieła". Naprawdę, jesteście wielcy ;* Szczególnie chciałabym podziękować tym, którzy nie tylko czytają, ale też komentują - wszystkie komentarze biorę sobie do serca i rozważam każde zawarte w nich słowo. Doceniam też wszelką krytykę, nawet jeśli nie zawsze się z nią zgadzam ;)
Mam szczerą nadzieję, że pozostaniecie ze mną jak najdłużej, bo to właśnie wy najbardziej motywujecie mnie do pisania ;*

7 komentarzy:

  1. Reakcja A była idealnie do niej pasująca. Z kolei zachowanie sandera, to, ze do niej przyszedł, idealnie pasowało do niego. Bardzo ciekawi mnie wątek oddawania magii. Co do bitwy zas... trudno mi uwierzyć, ze Dannel naprawdę nie żyje. Jakoś nie wydaje mi sie to tak świętowane przez druga strone, jak mogłoby byc.moze dlatego; ze zdają sobie sprawę, ze to nie koniec? Zatanawia mnie, co mysli o tym wszystkim Evas i co dzieje sie z Balla.
    Ale najbardiej podobał mi sie drugi fragment, w ktorym powróciliśmy do dwójki wędrowców. Po pierwsz dlatego, ze bardzo lubię Mikkela, a po drugie ze wzgledu na jego towarzyszkę i to, co opowiedziałam Eanie. Ja od dawna zdaję sobie sprawę, ze on ma wiele na sumieniu. W Twoim opowiadaniu nic bie jest jednoznaczne, wszytsko pozostaje w odcieniach szarości, i to chyba podoba mi sie Najbardziej. Ciekawi mnie wątek odzyskiwania magii... oraz wszytsko, co szykujesz w drugiej czesci. Gratuluję bardzo zakończenia tej czesci. Lecę do kolejnych postów i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mieszkańcy Oreall zdają sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie koniec, bo chociaż Dannel został pokonany, to jego ludzie wciąż się tam gdzieś kręcą i mogą stworzyć zagrożenie.
      Wątek Evasa i Balli na pewno powróci w drugiej części :)
      Uwielbiam, kiedy sprawy nie są czarno-białe, co zresztą chyba już mówiłam ;)
      Wydaje mi się, że druga część będzie znacznie ciekawsza od pierwszej, a także dłuższa (myślę nawet nad podzieleniem jej na pół, ale zapewne wyjdzie w trakcie).

      Dziękuję za komentarz ;)
      Pozdrawiam^^

      Usuń
  2. Ale jaja... to naprawdę koniec? W sumie nie spodziewałam się, że ten rozdział będzie ostatnim, myślałam, że jakoś to wszystko przedłużysz. Niby ma być ta 2 część, ale nie wiadomo kiedy i w ogóle... nie no, jestem w szoku :D Ale chcę Ci pogratulować, że wytrwałas i doszłaś do takiego momentu. Jakby nie patrzeć jeden kamień milowy zaliczony ;-) I trzymam kciuki, żebyś po powrocie z wyjazdu wróciła z nowymi pomysłami i chęciami na 2 część. Czekam na to! ;)

    A jesli chodzi o zakończenie, to słowa Ellain były idealne. Niby bohaterowie poradzili sobie z jednytm wrogiem, są w miarę spokojni, może nawet bezpieczni, a tu się okazuje, że nadal wiszą nad nimi ciemne chmury. Nie mogłaś chyba tego lepiej zakończyć <3 Z dużą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to już koniec :D Nie było potrzeby przedłużania - główny wątek tej części, czyli walka z Dannelem, został rozwiązany. Cała reszta musi poczekać na kolejne części :D
      Sama jestem z siebie dumna, że udało mi się to skończyć, bo jednak czasem brakowało mi wiary w siebie :D Ale jednak wytrwałam :D
      Druga część powinna zacząć ukazywać się w lipcu (a może nawet pierwszy rozdział pojawi się jeszcze w czerwcu, nie jestem pewna). Kawałek pierwszego rozdziału mam już napisany, ale to naprawdę bardzo krótki fragment, bo podejrzewam, że pierwszy rozdział będzie bardzo długi (o ile go nie podzielę :D). W ogóle, wydaje mi się, że druga część będzie znacznie dłuższa od pierwszej, bo jest bardzo dużo wątków, które chcę w niej poruszyć :D

      Taak, bohaterowie mogli pozbyć się głównego wroga, czyli Dannela, ale nie można zapominać o tym, że Ellain wciąż jest na wolności i ma swoje plany :D

      Dziękuję ślicznie za komentarz ;*
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Witaj! Dzisiaj znowu na moment wróciłam i powiem, że o ile ten rozdział dobrze mi się czytało, tak poprzedni już nie. W poprzednim rozdziale zauważyłam za dużo powtórzeń, które naprawdę odbierały przyjemność z czytania, a ponad to walki były średnie. Brakowało dynamiki i naprawdę przeszkadzały mi myśli i rozmyślania bohaterów. Miałam ochotę rzucić im prosto w twarz: "walczcie już do cholery, a nie się zastanawiasz". W tym rozdziale z kolei denerwowała mnie już tylko sama bohaterka, ale to już wielokrotnie powtarzałam. Irytuje mnie i tyle!
    A! i znowu gdzieś na początku poprzedniego rozdziału rzucił mi się w oczy chyba cały akapit albo kilka zdań, które dziwnie były skonstruowane i miały za dużo przecinków.
    Ponarzekałam trochę, może źle mi się czytało dlatego że to była szósta rano i jechałam pociągiem, by dowieść papiery na uczelnię :(
    I gratuluję skończenia pierwszej części! Mam nadzieje, że wkrótce wezmę się za drugą!
    Pozdrawiam
    Rolaka

    PS. I podkreślam, żebyś nie myślała, że tylko krytykuję, iż opowiadanie podoba mi się. Fabuła jest przeciekawa, szybko mi się czyta i fajnie, że jest KREW!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie ukrywałam tego, że sceny walki nie są moją mocną stroną ;) Wciąż nad nimi pracuję, niestety, nie pomaga mi fakt, że lubię wszędzie wciskać przemyślenia bohaterów ;) Mimo to, uważam, że i tak jest już lepiej niż na początku ;D
      Cieszę się, że opowiadanie się podoba, a każdą krytykę przyjmuję z otwartymi ramionami :D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    2. Znam ten ból! Sama to czasami mam i później po prostu musze usuwać tekst!

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony