niedziela, 29 kwietnia 2018

Miasto Magii - Rozdział XX „Pułapka”

    Evas nie usiłował nawet ukryć swego zirytowania, kiedy szybkim krokiem przemierzał Oreall, kierując się do biblioteki. Wścibska idiotka, myślał. Wtrąca się w nie swoje sprawy. Po cholerę w ogóle pytała?
    Jednak istniała też niewielka jego część, która zdawała sobie sprawę z tego, że była to również jego wina. Mogłeś nie odpowiadać, mówiła. To ty jesteś idiotą, trzeba było unikać tematu, przecież wiesz, jak reagujesz na wspomnienia o Balli.
    Evas kazał jej się zamknąć. Nie miał teraz czasu na takie głupoty, Ean chciał się z nim spotkać. Pewnie miało to coś wspólnego z ostatnim atakiem Dannela na miasto. Bardziej niż czegokolwiek innego, Evas pragnął, żeby tam wtedy być. Szczególnie, że Dannelowi towarzyszyła też jego siostra.
    Nie wiedział, którego z nich bardziej nienawidził. Oboje go zdradzili, ale w inny sposób.
   Evas pamiętał doskonale dzień, w którym po raz pierwszy pojawił się w Oreall. Miał wtedy piętnaście lat i był przerażony. Nie wiedział, czego się spodziewać. Jego rodzice twierdzili, że Miasto Magii nie było takie złe, jak opowiadano i wierzyli, że ich dzieci będą mogły wieść tam normalne życie. Ale Evas i tak się bał. Miał jednak Ballę, swoją młodszą siostrzyczkę, więc nie był całkiem sam.
    Szybko okazało się, że rodzice mieli rację — Oreall nie było złym miejscem, a Evas zaczął się do niego przyzwyczajać, może nawet je lubić. W dodatku, okazał się potężnym magiem, co dawało mu kilka przywilejów i sprawiło, że stał się jedną z najważniejszych osób w mieście. Dzięki temu poznał też Dannela i mężczyzna, pomimo dzielącej ich różnicy wieku, szybko został jego przyjacielem — pierwszym przyjacielem. To dlatego Evas ignorował jego gadanie o wyższości magów nad ludźmi i chęci zemsty.
    Pożałował tego później, kiedy Dannel go zdradził i próbował zabić. Nie udało mu się,a Evas zdawał sobie sprawę z tego, że to on zawiódł. Bo on również nie potrafił zabić swojego dawnego przyjaciela.  
    Nienawidził siebie za to, a mieszkańcy Oreall z pewnością czuli w stosunku do niego to samo. Jego zadaniem było bronienie miasta przez ludźmi pokroju Dannela. Osobiste uczucia nie powinny wchodzić mu w drogę i zawsze sądził, że nie będą. A jednak się mylił.
    Miał dość tego wszystkiego. Nie mógł się doczekać, kiedy walki ustaną, Dannel zostanie pokonany, a on sam będzie mógł wreszcie odpocząć.
    Przeklinał w duchu Eana i to, że mężczyzna chciał się z nim spotkać. Evas miał ochotę po prostu wrócić do mieszkania i do końca dnia unikać ludzi. Załatwię to szybko, pomyślał, i zaraz wrócę. Oby tylko nikt więcej nie zawracał mi głowy.
    Oczywiście, ledwie sformułował tę myśl, usłyszał wołanie:
    — Evas! Hej, czekaj!
    Obejrzał się przez ramię, nie zatrzymując się. To był ten Teklandczyk, Gillen czy jak mu tam było, idący szybkim krokiem w jego stronę. Evas nie zwolnił, ale pozwolił, żeby chłopak go dogonił. Może został przysłany przez Eana. Może odwołał spotkanie, pomyślał Evas z nikłą nadzieją.
    — Czego chcesz?
    Gillen zawahał się. Evas posłał mu zirytowane spojrzenie, przez które ten zbladł jeszcze bardziej.
    — Nie chcę ci przeszkadzać…
    — Właśnie to robisz. Gadaj i się wynoś, nie mam na ciebie czasu. —  Przyspieszył.
    — Ja tylko… Tak sobie pomyślałem, że skoro Dannel niedawno zaatakował Oreall, to może wkrótce znowu to zrobić… A ja dalej nie potrafię używać magii… No i pomyślałem sobie, że może ty mógłbyś mi jakoś pomóc, czy coś… Słyszałem, że pomagasz tej nowej...
    Evas nie wierzył własnym uszom. Wiedział, po prostu wiedział, że tak to się skończy. Zgodził się na pomoc jednej osobie i nagle wszyscy sądzili, że będzie na ich posyłki!
    — Co proszę? Myślisz, że kim ja, kurwa, jestem? Kellą, pierdoloną boginią miłosierdzia?! — Pokręcił z niedowierzaniem głową.
    — Ja tylko… Przepraszam. Tak tylko sobie pomyślałem…
    — To nie myśl, bo chyba ci to szkodzi — warknął chłopak i odszedł. Nienawidził tego cholernego miasta. Wszyscy wiecznie zawracali mu głowę. A on chciał tylko zaznać choćby chwili spokoju.
    Gillen już nie próbował go dogonić.
*
    Ean czekał na Evasa w bibliotece. Oprócz niego, była tam tylko jasnowłosa kobieta po czterdziestce — Ajsia. Powitała Evasa krótkim skinięciem głowy. Chłopak odetchnął z ulgą. Obawiał się, że na spotkaniu czekają go tłumy, ale oprócz tej dwójki, w bibliotece nie było nikogo innego, nawet Steena. I dobrze, im mniej ludzi, tym lepiej.
    — O co chodzi? — zapytał Evas, nie bawiąc się w uprzejmości.
    Ean wskazał na kilka złączonych stołów, stojących na podwyższeniu. Na nich rozłożono duży magion, kształtem przypominający Urtheę. Evas przyjrzał się mu, marszcząc brwi. W niektórych miejscach migały jasne kropki — najwięcej zgromadziło się ich na środku, na terenie Osnei.
    — Dannel nie próżnuje —  powiedział cicho Ean, stając u boku chłopaka. — Cały czas rejestrujemy użycie silnej magii w granicach Osnei. Szczególnie w pobliżu Oreall.
    — On coś planuje — powiedziała Ajsia.
    Evas pokiwał głową, zgadzając się z kobietą.
    — Prawdopodobnie chce odwrócić naszą uwagę od czegoś — kontynuował Ean. —  Tak jak było z jego ostatnim atakiem na Oreall. Pytanie tylko, co takiego chce zrobić. Masz jakieś pomysły? Znasz go lepiej niż ja.
    Niestety, pomyślał Evas. Czasem wolałby go w ogóle nie poznawać. Stracił przez niego wszystko. Kiedyś za to zapłaci. Już niedługo.
    — Może… — zawahał się i zająknął, kiedy Ean i Ajsia spojrzeli na niego. Jak on tego nienawidził! — Może chce nas wywabić z miasta. Upozorować ataki na jakieś pobliskie miasta, żebyś powysyłał tam silnych magów i zostawił Oreall bez obrony.
    Tak jak zrobił z wcześniejszym atakiem, tylko teraz na znacznie większą skalę.
    — Myśleliśmy z Ajsią tak samo.. Ale nie mogę tego tak po prostu zostawić. — Ean spojrzał na niego. — Coś naprawdę może się tam dziać.
    Evas zrozumiał.
    — Chcesz, żebym to sprawdził. — Nie podobało mu się to. Dopiero wróciłem do miasta, pomyślał zirytowany. I znowu muszę wyjeżdżać? Niby kiedy będę mógł odpocząć? Zasługuję na to!
    Ku jego zdumieniu, Ean pokręcił głową.
    — Nie ty. Wyślę Ajsię i innych. Ale ty zostaniesz w mieście. Oczywiście, Dannel nie będzie o tym wiedział.
    — Zastawimy pułapkę — domyślił się Evas.
    — Tak.
    Nareszcie, pomyślał Evas, zaciskając dłonie w pięści. Nareszcie dorwę tego skurwysyna. Tym razem go pokonam. Tym razem go zabiję. Nie jestem tak słaby, jak byłem trzy miesiące temu.
--------------------------------------- 
Króciutki rozdział. Od razu ostrzegam - kolejny też taki będzie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony