środa, 22 czerwca 2016

Rozdział IV

    Następnego ranka Anella stawiła się w bibliotece. Była poddenerwowana i zmęczona — w nocy miała kłopoty z zaśnięciem, bo cały czas zamartwiała się, jak będzie wyglądać jej życie w mieście. Co prawda, jej oczekiwania okazały się mylne, co przyniosło ulgę, ale nie sprawiło, by jej obawy całkowicie zniknęły.
    Dlatego też, kiedy przyszła do biblioteki, nie była w najlepszym stanie. Widok książek jednak sprawił, że poczuła przypływ pewności siebie. Niewielki, ale jednak obecny.
    Steen siedział za biurkiem, tak samo, jak poprzedniego dnia, teraz jednak niczego nie czytał, tylko pisał coś w jakiejś grubej książce, wyglądającej na starą. Na odgłos kroków uniósł głowę.
    — Dzień dobry — powiedziała Anella cicho drżącym głosem, zbliżając się.
    W jego oczach pojawiło się zdumienie.
    — Dzień dobry — odpowiedział. — Wcześnie przyszłaś.
    Anella zaczerwieniła się.
    — Obudziłam się wcześnie i nie miałam co robić, więc pomyślałam, że przyjdę tutaj. — Obudziła się wcześnie ze zdenerwowania i stwierdziła, że przychodząc wcześnie do pracy z pewnością zrobi dobre wrażenie. Teraz jednak nie była tego taka pewna.
    Steen pokiwał głową i westchnął.
    — Dobrze. Na razie nie mam dla ciebie nic do roboty, więc możesz przejść się i zapoznać się książkami i ich położeniem. — Machnął na nią ręką i wrócił do pisania. — Zawołam cię, kiedy przyjdzie Ean.
    Anella pokiwała głową, chociaż na nią nie patrzył, przełknęła ślinę i ruszyła między regały. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że Steen wcale nie chciał, żeby tu była. Ale przecież zgodził się, żebym z nim pracowała, pomyślała. Może po prostu teraz jest zajęty i nie chce, żebym mu przeszkadzała.
    Biblioteka była olbrzymia, tak wielka, że Anella z pewnością mogłaby się w niej zgubić. Na wysokich pod sam sufit regałach stały niezliczone książki, stare i nowe, grube i cienkie. Niektóre tytuły kojarzyła, o innych nigdy wcześniej nie słyszała.
    Książki podzielone były nie tylko ze względu na gatunki i rodzaje, ale także na języki. Wkrótce Anella zostawiła za sobą półki z książkami w języku eańskim. Kolejne regały zastawione były tomami w nieznanych jej językach, lecz mimo to przyglądała im się z rosnącym zachwytem. Sama nigdy nie miała talentów do języków — kiedy była młodsza uczyła się onviańskiego, ale teraz ledwie potrafiła powiedzieć w nim zdanie.
    Miała ochotę po prostu sięgnąć i wziąć jedną z książek, a potem zagłębić się w lekturze. Albo chociaż ją przejrzeć. Niektóre dzieła naprawdę ją ciekawiły. Ale wolała niczego nie dotykać. Nie chciała przez przypadek czegoś zniszczyć.
    Książek było niezliczenie wiele i Anelli powoli zaczynało się kręcić w głowie. I chociaż widok był doprawdy cudowny, przerażał ją nieco. Czy będę musiała się tego wszystkiego nauczyć? Wszystkich tytułów i tego, gdzie leżą? Przecież to zajmie mi co najmniej stulecie! Czy Steen to wszystko pamiętał? Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Może pomagał sobie w jakiś sposób magią?
    Nie miała pojęcia, jak długo wędrowała między regałami. Czuła się tak, jakby czas wcale nie płynął. Czuła się tak, jakby znajdowała się w innym świecie. Jednak do rzeczywistości przywołał ją głos Steena:
    — Anello!
    To musiało znaczyć, że przyszedł Ean.
    Podążając za głosem Steena, Anelli udało się dotrzeć wreszcie na miejsce. Tak okazało się, że Ean, owszem, przyszedł, ale najwyraźniej dopiero co wstał z łóżka. Był w kompletnym nieładzie i wydawało się, że jeszcze nie do końca się obudził. Kiedy jednak zobaczył Anellę, jego twarz rozjaśnił uśmiech.
    — Ach, Anella. Dzień dobry. Co powiesz na to, żebyśmy, — przerwało mu ziewnięcie — żebyśmy poszli razem zjeść śniadanie?
    Anella zaczerwieniła się, ale zanim zdążyła się odezwać, wtrącił się Steen:
    — Chyba masz na myśli obiad. Poza tym, spójrz na siebie. Wyglądasz okropnie. Myślisz, że jakakolwiek młoda dama chciałaby się pokazać z tobą na ulicy?
    Anella zarumieniła się jeszcze bardziej i mruknęła pod nosem, że jej to nie przeszkadza. Żaden z mężczyzn nie zwrócił jednak na nią uwagi. Ean tylko zaśmiał się.
    — W porządku. Zaraz wracam. — Zniknął za drzwiami.
    Anella stała niepewnie, nie wiedząc, co począć. Steen w końcu podniósł na nią wzrok i wskazał w kierunku stołów.
    — Usiądź. Trochę mu to zajmie.
    Miał rację. Kiedy Ean wreszcie wrócił, Anella odczuwała już prawdziwy głód. Nie wiedziała, która godzina — w bibliotece nigdzie nie było widocznego zegara — ale musiała już się zbliżać pora obiadu.
    Ean jednak w końcu pojawił się i tym razem wyglądał już tak porządnie, jak poprzedniego dnia. Posłał Anelli i Steenowi zniewalający uśmiech.
    — Lepiej? — zapytał, rozkładając szeroko ramiona i obracając się teatralnie wokół własnej osi.
    Anella zaśmiała się niepewnie, a Steen westchnął i przewrócił oczami.
    — Idźcie stąd wreszcie — mruknął. — Mam cię dosyć.
    Tym razem to Ean się zaśmiał.
    — Chodź, Anello. Nie denerwujmy już staruszka. W tym wieku to zapewne złe dla jego zdrowia.

    Na obiad zaszli do wspólnej kuchni. Erass opowiedziała trochę o niej Anelli — było to miejsce, gdzie przychodziły osoby, które same nie potrafiły gotować. Za odpowiednią opłatą mogły zjeść tutaj posiłek przygotowany przez miastowych kucharzy. Do których należała Erass.
    Kobieta przywitała ich uśmiechem.
    — Dzień dobry. Przyszliście na obiad?
    Potwierdzili, a następnie Ean zaprowadził Anellę do jednego z licznych stołów w sali jadalnianej. Nie było tam zbyt wielu osób i prawie nikt nie zwrócił na nich uwagi.
    Prawie nikt. Kiedy tylko usiedli, rozległ się rozradowany głos:
    — Anella!
    Dziewczyna z zaskoczeniem rozejrzała się i spostrzegła idącego w ich stronę Sandra. Na jego widok zarumieniła się, ale też uśmiechnęła.
    Za Sandrem szedł jakiś chłopak, którego nie rozpoznawała. Był niewysoki, o opalonej skórze i dziwnych, żółtych oczach, które przyprawiały ją o dreszcze. Był jednak przystojny, nawet jeśli wyglądał na ponurego.
    — Dzień dobry — przywitał się Sandrem, podchodząc do ich stołu. — Mogę się przysiąść?
    Ean pokiwał głową, uśmiechając się delikatnie. Sander usiadł obok niego, zaś nieznajomy chłopak obok Anelli. Uśmiechnął się do niej, a jej serce zabiło mocniej. Miał doprawdy piękny uśmiech.
    Kiedy przybyłam do Oreall, pomyślała Anella z niejakim rozbawieniem, nie przypuszczałam, że moim największym zmartwieniem będą ładni chłopcy.
    — Nazywam się Luten. — Mówił z tym samym akcentem, co Erass, co znaczyło, że on również musiał pochodzić z Ehailandu.
    — Um... Jestem Anella — dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. — Miło mi cię poznać? — Nie chciała, żeby zabrzmiało to jak pytanie, ale chyba tak wyszło. Idiotka, pomyślała ze złością.
    — Więc... Gdzie będziesz pracować? — zapytał Sander.
    — W bibliotece — odparła.
    — Naprawdę? — Sander wydawał się zdziwiony. Dlaczego? — Lubisz książki? — Kiedy pokiwała głową, on zaśmiał się. — Ja nie. Chyba bym się tam zanudził.
    Wątpiła w to. Sander nie wydawał się osobą, która łatwo się nudziła.
    — I będziesz pracować ze Steenem? — wtrącił się Luten. Anella pokiwała głową. — Współczuję ci. Nie wiesz, na co się skazałaś. To gbur.
    Ean posłał mu tak ostre spojrzenie, jakiego jeszcze u niego nie widziała, a Luten zaczerwienił się, ale nie przeprosił.
    — No co? Mówię prawdę. Jest ponury i nudny.
    — Niektórzy powiedzieliby to samo o tobie — powiedział Ean całkowicie spokojnym głosem.
    Luten zacisnął usta i poczerwieniał jeszcze bardziej. Wstał gwałtownie od stołu i poszedł usiąść przy innym, znacznie od nich oddalonym. Wyglądał na obrażonego.
    Sander prawie natychmiast zerwał się i pobiegł za nim. Nie wydawał się być tym zmartwiony.
    Ean westchnął.
    — Powinienem go chyba przeprosić. Ale nie lubię, kiedy ktoś obraża moich przyjaciół, a Luten, niestety, ma w zwyczaju obrażać wszystkich.
    Anella nie odpowiedziała. Czuła się słabo, a ręce lekko jej drżały. Nigdy nie lubiła konfliktów, nawet tych, w których sama nie uczestniczyła. Odbierały jej całą pewność siebie.
    Ean musiał to zauważyć, bo jego wyraz twarzy złagodniał.
    — Nie martw się. Nic złego się nie stało. Zobaczysz, zanim skończymy jeść, Luten przyjdzie i przeprosi.
    Nie miała pojęcia, skąd to wiedział, ale faktycznie, kiedy już kończyli, Luten i Sander podeszli do ich stołu i chłopak wybąkał ciche przeprosiny. Nie brzmiały zbyt szczerze, ale Ean zaakceptował je.
    — Widzisz? — Wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy tylko tamci odeszli. — Mówiłem ci.
    Wkrótce oni również wyszli, ale, ku zaskoczeniu Anelli, Ean nie skierował się w stronę biblioteki.
    — Dokąd idziemy? — zapytała, a on uśmiechnął się lekko.
    — Idziemy uczyć cię magii, oczywiście.
    Anella poczuła, jak blednie. Uczyć ją magii. Tak naprawdę miała nadzieję, że może nie będzie musiała tego robić. Że będzie mogła prowadzić normalne życie, a praca w bibliotece jej wystarczy. Najwyraźniej jednak tak nie będzie.
    Ean, po raz kolejny, zauważył jej niepewność. Musiała być naprawdę łatwa do odczytania.
    — Nie musisz uczyć się, jak używać magii w codziennym życiu ani jak używać jej do walki. Chcę jedynie, byś przyswoiła podstawy i potrafiła ją kontrolować, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to się przyda. To kwestia bezpieczeństwa.
    Pomyślała o Dannelu, o którym opowiadała jej Erass i pokiwała głową. Tak naprawdę nie miała wyboru. To kwestia bezpieczeństwa, tak jak powiedział Ean.

    Ean zaprowadził ją do lasu. Znajdował się on na obrzeżach miasta, w tej części, w której jeszcze nie była, a prowadziła do niego nieco zarośnięta już ścieżka. Po kilku minutach przedzierania się przez krzaki — Anella żałowała, że nie mogła nosić spodni, tak jak Ean, bo jej sukienka co chwilę się w coś zaplątywała — wyszli na polanę.
    Była ona dość sporych rozmiarów, otoczona wysokimi drzewami i porośnięta trawą, sięgającą Anelli za kolana. Dziewczyna usiłowała nie myśleć o tym, ile insektów musi się w niej znajdować. Niezbyt jej to wychodziło.
    Dlaczego zaprowadził mnie do lasu?, pomyślała.
    — Przyprowadziłem cię tu — powiedział Ean, stając po środku polany i oddychając głęboko z uśmiechem — ponieważ najlepszym stanem, w jakim używasz magii, jest spokój. A nic nie uspokaja lepiej, niż natura, prawda?
    Anella nie potrafiła się z nim zgodzić. Czuła się tak, jakby coś wspinało się jej po nodze, ale nie odważyła się spojrzeć. To mogła być tylko trawa. To mógł być też wielki pająk.
    Anella nigdy tak naprawdę nie obcowała zbytnio z naturą. Jej siostra uwielbiała konne przejażdżki po lesie znajdującym się nieopodal ich rodowej posiadłości, ale sama Anella ich nie cierpiała. Zawsze była potem cała obolała. Nie lubiła też przesiadywać w ogrodzie, gdyż roiło się tam od owadów, których nienawidziła. Niezbyt więc rozumiała, dlaczego Ean sądził, że natura uspokaja.
    Mężczyzna przyglądał się jej przez chwilę, po czym westchnął.
    — Nieważne. Zacznijmy od podstaw. Musisz opowiedzieć mi, w jaki sposób ujawniła się twoja magia.
    Anella odchrząknęła, a potem zaczęła mówić:
    — Kiedy miałam siedem lat, spadłam ze schodów. Bardzo mnie bolało, stłukłam sobie kolano, więc się rozpłakałam. Wtedy Theam, mój brat, zaczął mnie pocieszać. Robił głupie miny, żeby mnie rozśmieszyć. Jak zaczęłam się śmiać, w pobliżu wybuchł wazon... — urwała. — Wtedy się wydało.
    Ean słuchał jej z uwagą, a kiedy skończyła, pokiwał głową.
    — Istnieją dwa podstawowe rodzaje magii. Zewnętrzna i Wewnętrzna. Magia Zewnętrzna wpływa na obiekty znajdujące się poza ciałem, zaś Wewnętrzna na ciało i umysł istot żywych. Rodzisz się z jednym rodzajem i tylko jego możesz używać. Sądząc po twojej opowieści, jesteś Magiem Zewnętrznym. Sądząc po twojej opowieści, jesteś Magiem Zewnętrznym, Manipulującym.
    — Manipulującym? — zapytała, nie będąc pewna, co to znaczy.
    — Magia Zewnętrzna dzieli się na dwie inne — Tworzącą i Manipulującą. Magowie Tworzący potrafią tworzyć nowe obiekty, zaś Manipulujący sterować tymi, które już istnieją.
    — A Magia Wewnętrzna? — zapytała, częściowo dlatego, że wyraźnie tego od niej oczekiwał, ale głownie kierując się własną ciekawością.
    — Dzieli się na Umysłową i Jednostkową. Umysłowa Magia potrafi wpływać na umysły innych i samego użytkownika, zaś Jednostkowa na ich ciała. To rzadko spotykana magia i dość trudna do opanowania — uśmiechnął się. — Ja jestem Magiem Wewnętrznym Umysłowym.
    Wiedziałam!, pomyślała tryumfalnie. Czyta mi w myślach! Miała już co do tego pewne podejrzenia, ponieważ doskonale zdawał się odczytywać jej uczucia, ale teraz była tego stuprocentowo pewna.
    Zauważyła błysk rozbawienia w jego oczach, co tylko utwierdziło ją w jej przekonaniu.
    — Magia kontrolowana jest przez emocje, szczególnie te silne — kontynuował Ean, nie komentując myśli Anelli.
    — Ale przecież często czuję emocje — zaprotestowała dziewczyna. Szczególnie te silne, dodała w myślach, przypominając sobie, jak często była przerażona. — A tylko raz użyłam magii.
    — Owszem, ponieważ po pierwszym użyciu blokują się twoje kanały. Da się je odblokować, oczywiście, i tym się dzisiaj zajmiemy.
    — Kanały? — zapytała, marszcząc brwi.
    — Zamknij oczy — polecił jej. Posłusznie wykonała polecenie. — Wsłuchaj się w swoje ciało uważnie. Z pewnością to poczujesz. — Kiedy tylko się zastanowiła, natychmiast zrozumiała, o czym mówił. — Nie są widoczne, oczywiście, tak samo, jak czysta magia, ale są. To one rozprowadzają magię po całym twoim ciele i pozwalają ulatniać się jej na zewnątrz. — Czuła je, jakby niewidoczne żyły wewnątrz całego jej ciała, wypełnione czymś buzującym i mrowiącym. Było to bardzo delikatne uczucie, którego nie zauważyłaby z pewnością nigdy, gdyby o nim nie wiedziała.
    To tak, jak nie zdajesz sobie sprawy z własnego oddychania czy mrugania, dopóki o tym nie pomyślisz, doszła do wniosku.
    — Twoje kanały są zablokowane — Ean mówił dalej, zaś Anella otworzyła oczy i spojrzała na niego. — To przez strach. Kiedy pierwszy raz używasz magii, zarówno twoje ciało, jak i umysł reagują strachem, a to uczucie blokuje kanały. Zawsze. Dlatego tak ważny jest relaks i spokój. Tak długo, jak się boisz, nie będziesz mogła używać magii.
    Z tym będzie problem, pomyślała. Przecież ja zawsze się boję! Nawet teraz nie czuła się zbyt pewnie.
    — Wspomniałaś o tym, że twój brat cię rozśmieszył i to spowodowało ujawnienie się magii. — Pokiwała głową. — To znaczy, że twoja magia kieruje się głównie rozbawieniem. Wtedy jest najsilniejsza. Oczywiście, nie znaczy to, że nie możesz używać jej, kiedy czujesz coś innego. Nie licząc strachu, oczywiście.
    Znów pokiwała głową. Ean podszedł do niej, stając na przeciwko i położył jej dłonie na ramionach. Spojrzał na nią łagodnie.
    — Dobrze. Teraz popracujmy nad odblokowaniem twoich kanałów. Zamknij oczy. — Posłuchała go. Jego dotyk był delikatny i dodawał jej swego rodzaju otuchy. — Skup się. Zrelaksuj. Wsłuchaj się w otaczającą cię naturę i staraj się o niczym nie myśleć. Oddychaj głęboko.
    Próbowała. Naprawdę próbowała. Przez chwilę jej się udawało — cichy, miarowy oddech Eana pomagał, zaś odgłosy ćwierkania ptaków i lekki szum liści na drzewach sprawiały, że czuła się lepiej i nie była tak zestresowana. Ale zaraz poczuła, jakby coś chodziło jej po nodze i cały ten czar prysnął. Zacisnęła powieki, próbując się skupić, ale usłyszała, jak Ean wzdycha.
    Otworzyła oczy. Mężczyzna puścił ją i przyjrzał się jej krytycznie.
    — Coś się stało? Dobrze ci szło.
    Anella zaczerwieniła się.
    — Mam wrażenie, jakby coś chodziło mi po nodze.
    — Sprawdź to — zasugerował.
    — Wolałabym nie — zaprotestowała.
    — Dlaczego? — Uniósł brwi. — Jeśli to robak, strzepniesz go i po kłopocie. Nic ci nie zrobi — tu nie ma żadnych owadów, które mogłyby cię skrzywdzić. A jeśli nic tam nie ma, to tylko odetchniesz z ulgą i zobaczysz, że nie ma się czym przejmować. No dalej — ponaglił ją.
    Zarumieniła się jeszcze bardziej. Nie chciała tego robić, ale skoro nalegał... Wolała się zbytnio nie sprzeciwiać.
    — Um, mógłbyś się odwrócić? Muszę podwinąć sukienkę. — To było bardzo zawstydzające, ale, na szczęście, Ean posłusznie odstąpił kilka kroków do tyłu i obrócił się do niej plecami.
    Anella ostrożnie podwinęła sukienkę. Serce waliło jej jak oszalałe, ale okazało się, że bez przyczyny. Żadnego pająka, żadnej mrówki, żadnego robaka. Tylko jedno wysokie źdźbło trawy, które dostało się pod jej sukienkę i ocierało się o jej nogę. Anella urwała je i odrzuciła na bok z ulgą.
    — To tylko trawa — powiedziała. Ean odwrócił się i uśmiechnął.
    — Widzisz? Musisz nauczyć się pokonywać strach, a najlepiej zacząć od rzeczy prostych. Wróćmy tam, gdzie skończyliśmy, dobrze.
    Znów stanął tuż na przeciwko niej i położył jej dłonie na ramionach. Anella zamknęła oczy.
    — Nie mógłbyś mi jakoś pomóc? — zapytała. — Skoro potrafisz wpływać na umysły?
    — Niestety, nie. Musisz to zrobić sama.
    Westchnęła, a potem wzięła głęboki wdech i ostrożnie go wypuściła. Powtórzyła to kilka razy, a potem zaczęła wsłuchiwać się w świergot ptaków i szum drzew. To były cudowne odgłosy, musiała to przyznać. Nigdy nie doceniała piękna natury, ale kiedy tak stała, wsłuchując się w nią, czuła się taka... czysta. Spokojna. Niczym niezmącona.
    Nie wiedziała, jak długo tak stała. Po prostu rozkoszowała się otoczeniem, jego dźwiękami. To naprawdę uspokajało. Nie bój się, zdawały się szeptać drzewa. Nie masz czego się bać. Nie ma tu żadnych niebezpieczeństw. Ean przed wszystkim cię obroni. Nie masz powodów to obaw. I wtedy Anella odkryła coś zaskakującego.
    Nie bała się. Chyba pierwszy raz w życiu niczego się nie bała. Poczuła wielki przypływ euforii, zaś jej usta rozchyliły się w uśmiechu. Świergot ptaków i szum drzew zmieszał się z jakimś innym dźwiękiem, którego nie potrafiła zidentyfikować. Dopiero po chwili zorientowała się, że był to jej własny śmiech.
    Otworzyła oczy i zdumiona spojrzała na Eana. Stał kilka kroków od niej. Nie poczuła nawet, kiedy przestał jej dotykać. Czuła, jakby coś się zmieniło, ale nie potrafiła powiedzieć, co takiego.
    — Widzisz? — Ean uśmiechnął się. Brzmiał, jakby był z niej dumny. Zaczerwieniła się. — Wiedziałem, że ci się uda. Zamknij oczy i sprawdź swoje kanały teraz.
    Zamknęła oczy i znów wsłuchała się w swoje ciało. Czuła kanały i czuła magię w swoim wnętrzu, ale coś się zmieniło. Nie miała już wrażenia, jakby wszystko to było zamknięte, uwięzione.
    Poczuła chęć, by czegoś spróbować. Wiedziała, że to głupie i że nie powinna tego robić. Magia była zła, ale przecież nie chciała jej wykorzystać do zrobienia komuś krzywdy, więc...
    Anella skupiła się i spróbowała poprowadzić magię kanałami do swoich dłoni. Otworzyła oczy i przyjrzała się im. Nic się nie zmieniło, ale Ean powiedział przecież, że magia jest niewidoczna.
    — Jeśli chcesz użyć magii — powiedział mężczyzna, zauważając, co robi — musisz skierować ją właściwym kanałem do jednego z wyjść. Uważaj, żeby nie uleciało jej zbyt dużo — nie możesz jej zmarnować.
    — Zmarnować? — Oderwała wzrok od dłoni i spojrzała na niego, marszcząc brwi.   
    Pokiwał głową.
    — Magia, którą wypuszczasz na zewnątrz, powraca tylko w połowie. Nie odzyskasz całości, jedynie część. Dlatego właśnie uczymy w zasadzie tylko teorii, bardzo rzadko praktyki. Szkoda marnować magię, szczególnie jeśli ktoś ma jej niewiele.
    — Czy ja mam jej niewiele? — zapytała, rumieniąc się.
    — Pod tym względem jesteś przeciętna. Każdy mag, który się rodzi, ma w sobie mniej magii, niż jego poprzednik. To znaczy, że jesteś słabsza od tych magów, którzy urodzili się wcześniej, niż ty, ale silniejsza od tych, który są od ciebie młodsi. Zdarzają się oczywiście anomalie — magowie, którzy rodzą się silniejsi, niż powinni być. Ale to rzadkość. Wiesz — dodał z niemałym smutkiem w głosie — magia wymiera. Każdy mag, który się rodzi ma jej coraz mniej. W końcu magowie w ogóle przestaną przychodzić na świat.
    Nigdy nie przyszło jej to do głowy. Zwykli ludzie ucieszyliby się, gdyby o tym usłyszeli, pomyślała. Sama nie była pewna, jak się z tym czuła. Była magiem, nie zwykłym człowiekiem, ale... Nie czuła się, jakby przynależała do którejkolwiek z tych grup. Jeszcze nie. Była pośrodku.
    Któregoś dnia będzie musiała zdecydować, kim jest. Ale to nie był ten dzień. Jeszcze nie.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Myślałam, że będzie trochę dłuższy, ale nie jest tak źle. Znów prawie nic się nie dzieje, ale następny rozdział to zmieni. 

5 komentarzy:

  1. Bardzo dużo postaci się ostatnio pojawiło i powiem szczerze, że mam nadzieję, że na razie więcej nie będzie. Różnorodność jest świetna, ale coś mi si wydaje, że będę się gubić. Przynajmniej na początku ;D
    „stółu” - stołu
    „poraz” – po raz
    „ jedym rodzajem” - jednym
    Bardzo podobał mi się fragment, w którym opisywałaś strach Anelli, gdy stała na polanie. Zwróciłaś uwagę na takie szczegóły jak łaskotanie przez trawę i strach przed pająkami, a to super. Podobało mi się też to, jak ten strach opanowywała. Opis wyszedł plastycznie, obrazowo i bardzo przyjemnie się go czytało. Ciekawa jestem, czy fakt, że magia wymiera wpłynie jakoś na dalsze wydarzenia i czy będzie istotny. Mam nadzieję ;D
    Idę dalej, póki szefa nie ma ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę cię zmartwić - postaci u mnie jest cholernie dużo :D Głównie po to, żeby pokazać, że w tym świecie żyją ludzie poza głównymi bohaterami. Ale rozważam stworzenie gdzieś zakładki z bohaterami i krótkim wspomnieniem, kim są, bo, faktycznie, można się trochę pogubić ;)

      Dziękuję za komentarz^^

      Usuń
    2. Różnorodność postaci to świetna sprawa. Oczywiście pod warunkiem, że się człowiekowi nie mylą :D

      Usuń
  2. Dzień dobry. :)
    Święta, święta i po świętach. Pora wrócić do blogosfery i komentowania.
    Zgrzyta mi pierwszy akapit. Wiesz dlaczego? Zaimki, powtórzenia, zaimki, powtórzenia, zaimki, powtórzenia. Zmora wielu pisarzy. :) Zaimki, zamiast pełnić funkcje wygodnych zastępców, tylko mnożą powtórzenia. Najlepiej pobaw się konstrukcją, bo te wszystkie (jej) aż czytelnika mogą zirytować.
    Wyglądającej na starą? To trochę zbyt ogólne, mało obrazowe. Dlaczego na taką wyglądała? Pożółkłe strony, nawet wypadające? Skórzana, poszarpana obwoluta? Charakterystyczny zapach (choć to trudno wyczuć z tej odległości, będąc w bibliotece zapełnionej księgami). Od razu byłoby lepiej, bardziej plastycznie i przekonująco.
    Trochę przerysowałaś. Anella przyszła wcześniej u zdumienie? Groteskowo zabrzmiało. Zaskoczenie? Owszem. Zdziwienie? Owszem. Ale zdumienie naprawdę zabrzmiało aż śiesznie. :)
    *przybija z Anellą mentalną piątkę (nauka języków to zło, presyspozycje poziom: ja)
    Znów mamy suche, nijakie stwierdzenie, niczym niepoparte, nieprzekonujące. Dlaczego ją ciekawiły? Rozumiem, nie wszystko trzeba uzasadniać, rozpisywać się, ale byłoby fajnie, co? Oczarować czytelnika niebanalnymi wnioskami. Pozwolić mu poczuć, co bohaterka czuje i postawić się na jej miejscu.
    Dlaczego (Do których należała Erras)to nowe zdanie? Przypadkiem?
    Fascynująco wyszło spotkanie z A... Ao... Ae (dobra, odpuszczę sobie, wiadomo, ten z n na końcu i na A.XD). Liczę na rozwinięcie wątku magii Anelli (i nastąpi to niemal na 100%, bo o tym opko, heh). Byłabym szczególnie zachwycona, gdybyśmy jeszcze kiedyś powróciły do początków, rodzenia się jej magii, objawów, akceptacji... i ten brat...
    Podoba mi się ostatni akapit. Idealne zakończenie.
    Miłego dnia,
    Fenoloftaleina

    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem w opisy :/ Przepraszam. Ale pracuję nad tym :D
      Jak dla mnie, 'zdumienie' brzmi okej, ale może faktycznie 'zaskoczenie' pasowałoby lepiej.
      Nie zgodzę się :D Lubię uczyć się języków, choć jestem zbyt leniwa, żeby to robić :D
      Nie umiem w opisy, część 34672 :D
      Z n na końcu i na A? Aż musiałam przejrzeć rozdział, bo nie miała pojęcia, o kogo może chodzić? Czy chodzi o Eana? :D Jeśli tak, to dziękuję. Podoba mi się ta scena i przyjemnie mi się ją pisało ^^
      Do początków Anelli jeszcze powrócimy. Ale nie w najbliższym czasie.
      Cieszę się, że ostatni akapit się podoba, bo mi wydawał się zbyt... patetyczny.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony