wtorek, 7 lutego 2017

Rozdział XXIV

    Anella westchnęła ciężko. Co za nieprzyjemna sytuacja, pomyślała, kręcąc lekko głową. Zrobiło się naprawdę okropnie — miała ochotę płakać. Nie znosiła kłótni, nawet jeśli sama nie brała w nich udziału. Biedy Ean, pomyślała. Współczuła mu. Nie dość, że tak się starał, to jeszcze został pozbawiony władzy w tak okropny sposób.
    Jednocześnie, zastanawiała się nad jego wcześniejszymi słowami. Czy naprawdę tyle osób się o nią troszczyło? Owszem, miała wrażenie, że Sander ją lubił — w końcu zdawał się lubić każdego — i sam Ean także, ale czy naprawdę było ich więcej? Jej rodzina...
    Dawno o nich nie myślała. Zbyt wiele spraw pochłaniało jej czas, żeby mogła przejmować się również nimi. Muszę pozostać silna, pomyślała twardo. Dla nich. Wierzą we mnie.
    Ale jak miała pozostać silna dla samej siebie? Wciąż niezbyt rozumiała, co Ean miał na myśli. Nazwał ją dobrą osobą... Ale czy naprawdę taka była? W końcu użyła swojej magii, żeby skrzywdzić drugą osobę. Życzyła Dannelowi śmierci, nawet jeśli już jej to przeszło. Dobre osoby nie robiły czegoś takiego. Ale Ean o tym nie wiedział, więc nadal ją za taką uważał.
    Może to i lepiej, pomyślała. Przynajmniej ktoś tak o mnie myśli.
    — Ale się porobiło — odezwał się cicho Sander, drapiąc się po głowie.
    — Nie mogłeś jakoś pomóc? — zapytał Gillen. — Użyć swojej magii, żeby ich uspokoić?
    Anella, która również się nad tym zastanawiała, skierowała zaciekawione spojrzenie na Sandra. Mężczyzna westchnął.
    — Chciałem, ale pan Ean powiedział, że nie powinienem manipulować uczuciami przyjaciół. Że to złe.
    Anella zmarszczyła brwi. Czemu niby miałoby być złe, skoro używał tego do pomagania innym? Jeśli nawet to nie było czymś dobrym, to co Ean powiedziałby o używaniu magii, żeby kogoś skrzywdzić? Wolała nie wiedzieć.
    — Czy ja wiem... — mruknął Gillen. — Chyba nie byłoby takie złe, jeśli zrobiłbyś to, żeby załagodzić sytuację. — Wzruszył ramionami. — Nie mam pojęcia. Ale tak sobie myślę, że powinieneś był pomóc.
    — Nie obwiniaj go — powiedziała Anella, zaskakując tym samą siebie. Poczerwieniała, kiedy Gillen spojrzał na nią zdziwiony.
    — Nie obwiniam — zaprotestował. — Tylko mówię, że... — Westchnął i pokręcił głową. — Nieważne. Przepraszam — zwrócił się do Sandra. — Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
    Sander wyglądał przede wszystkim na zaskoczonego.
    — Ale nic się nie stało! — powiedział. — Nie musisz przepraszać, przecież nie zrobiłeś nic złego!
    — Ale następnym razem, jak dojdzie do takiej sytuacji, użyj swojej mocy — polecił Gillen. — To trochę głupie, żeby z niej nie korzystać, kiedy możesz. W końcu takie konflikty mogą być niebezpieczne. Co, jeśli to Garon zostałby wybrany na przywódcę? Już byłoby po nas — dodał, ściszając głos.
    Anella zerknęła niepewnie w stronę mężczyzny, zwanego Garonem. Nigdy dotąd nie miała okazji go poznać i cieszyło ją to. Przerażał ją sam jego wygląd — był wysokim, barczystym mężczyzną o śniadej karnacji i gniewnych, ciemnobrązowych oczach. A jego osobowość... Zdecydowanie nie należał do najmilszych. Wolała go unikać.
    Ciemnoskóra kobieta, która nie odstępowała go na krok, również wzbudzała w niej strach. Wpatrywała się we wszystkich chłodnym spojrzeniem, które mroziło krew w żyłach. Anellę przerażało, że takie osoby stały po ich stronie. Jeśli wzbudzali oni w niej takie uczucia, to co z poplecznikami Dannela? Ci musieli być jeszcze gorsi. Nie chciała ich poznawać.
    — Nie wydaje mi się, żeby użycie mocy tu pomogło — wtrąciła się Erass, podchodząc bliżej. — Mogłoby załagodzić konflikt na chwilę, ale gdyby Sander przestał używać magii... — Pokręciła głową. — Wrócilibyśmy do punktu wyjścia. Chyba więc lepiej to po prostu przeczekać.
    Anella sama nie wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć. Westchnęła tylko cicho, postanawiając nie wtrącać się do rozmowy.
    — Poza tym, to chyba oszustwo — kontynuowała Erass. — Kontrolować kogoś podczas głosowania... To nieuczciwe.
    — Ale ja nie mówiłem o głosowaniu — zaprotestował Gillen. — Mówiłem, że można było nie pozwolić, żeby w ogóle do niego doszło! Gdyby Sander użył swojej mocy... — urwał. — Przepraszam, znowu się czepiam — powiedział do mężczyzny. — Nieważne. Było, minęło. Musimy chyba zaakceptować, że pan Ean już nie jest przywódcą. Przynajmniej na jakiś czas.
    To była dziwna myśl — Ean już nie dowodził. Anella nie wiedziała, co o tym sądzić. Wydawał się jej jedynym odpowiednim kandydatem na to stanowisko, a teraz... Cóż, przymnajmniej to Steen rządził. Wierzyła, że mężczyzna poradzi sobie i doprowadzi ich do zwycięstwa.
    I właśnie w tej chwili Steen zdecydował się przemówić. Odchrząknął, stając na środku pokoju. Na jego twarz wstąpiła niepewność i Anella poczuła przypływ współczucia. Mężczyzna wyraźnie nie chciał roli, którą mu dano. Ale był też najlepszym możliwym wyborem.
    — Wiem, że niektórzy się niecierpliwią — powiedział, podnosząc lekko głos, by być lepiej słyszanym. — Wiem, że chcecie zacząć działać. Dlatego postanowiłem, że wam na to pozwolę. Nie na atak — zastrzegł. — Ale wyślę kogoś na zwiady. Garon — zwrócił się do niego — jeśli chcesz, możesz iść. I zabierzesz ze sobą Evasa. Jeśli nie chcesz, wyślę kogoś innego.
    Mężczyzna posłał Evasowi nieprzyjemne spojrzenie. Chłopak odpowiedział tym samym. Nie wyglądał na zadowolonego.
    — Dobra — stwierdził Garon. — Pójdę. Mamy iść teraz?
    — Tak — powiedział Steen. — Musicie wyjść przez bibliotekę, zaprowadzę was tam. Ale uważajcie, bo Dannel wybrał sobie ją jako swoją siedzibę. Musicie być ostrożni, żeby was nie przyłapał.
    Garon przewrócił oczami, ale pokiwał głową. Evas zmrużył oczy, ale nie zaprotestował.
    — Co do reszty... — kontynuował Steen. — Na razie zostańcie tutaj. Tak będzie bezpieczniej.
    Anella odetchnęła z ulgą. Przez chwilę naprawdę się bała, że i ją gdzieś wyśle. W takich chwilach zazdrościła Gillenowi, który nie potrafił używać magii, w związku z czym mógł cały czas siedzieć zamknięty w bezpiecznych miejscach. Też by tak chciała.
    Reszta również wyglądała na zadowoloną z takiej decyzji, co pozwoliło Anelli zrelaksować się odrobinę. Obawiała się wybuchu kolejnej kłótni, ale wszyscy przyjęli to ze spokojem. Póki co.
    — W porządku — powiedział Steen. — Zostańcie tutaj. Garon, Evas — zwrócił się do nich. — Chodźcie za mną. Zaprowadzę was do wyjścia.
    Kiedy wyszli, Anella usadowiła się wygodniej. Odetchnęła głęboko, myśląc tylko o tym, jak chętnie znów poszłaby spać. Ale nie mogła zrobić tego przy tylu osobach, więc tylko przymknęła na chwilę oczy.
    — Chyba mi się udało, nie? — zapytał niepewnie Sander.
    Anella otworzyła oczy i spojrzała na niego, marszcząc brwi.
    — Użyłeś magii? — wyszeptała.
    Pokiwał głową.
    — Nie chciałem, żeby znowu się kłócili — wyznał. — Ale nie użyłem jej dużo. Tylko trochę, na Garonie i Rux. I zaraz przestałem. To chyba nic złego, nie?
    Dziewczyna nie miała pojęcia. Spojrzała na Gillena, który wzruszył ramionami.
    — Nie wiem — powiedział cicho. — Ale to chyba dobrze, że tym razem się nie kłócili...
    Musiała przyznać mu rację. Nie zniosłaby kolejnego konfliktu. Przecież powinni trzymać się razem. Inaczej już można ich było skazać na porażkę.

    Mikkelowi podróż statkiem dłużyła się niemiłosiernie. Nie spodziewał się, że będzie tak... nudna. Ale wokół otaczał ich tylko ocean, a jemu robiło się już niedobrze od tego widoku. I pomyśleć, że minął dopiero dzień. Jak miał przetrwać dwa tygodnie?
    Byłoby lepiej, gdyby mógł porozmawiać z załogą. Ale jej członkowie unikali go, spuszczając wzrok i przemykając szybko, gdy tylko zjawił się w pobliżu. Na wszelkie pytania odburkiwali tylko pod nosem, nie chcąc mieć z nim do czynienia więcej, niż było to konieczne.
    Nie mógł ich za to winić. W końcu to on wziął córkę kapitana jako zakładniczkę i zmuszał do skierowania się na Wielkie Pustkowie. Gdyby tylko zrozumieli, że tak naprawdę tego nie chciał, że to wszystko było pomysłem Ellain...
    Ale wiedział, że to tylko marne wymówki. Tak naprawdę to on był tym, który miał magię i mógł jej użyć. Ellain sama w sobie nic nikomu nie mogła zrobić. Wykorzystywała go i jego zdolności, zdawał sobie z tego sprawę. Choć nie podobało mu się to, co robiła, postanowił, że jej pomoże. Jeśli w ogóle było to możliwe.
    Kobieta stanowiła jego jedyne źródło rozrywki, ale rozmowy z nią sprowadzały się głównie do tego, że musiał mówić o sobie. Zamykała się wewnątrz siebie za każdym razem, kiedy próbował wypytać ją o jej przeszłość. Dlatego też przestał naciskać, choć ciekawość pochłaniała go coraz bardziej. Nie chciał jej przecież urazić.
    — Jak myślisz, co tam jest? — zapytała go Ellain, opierając się o reling i wpatrując w odległy horyzont. — Na Wielkim Pustkowiu?
    Wzruszył ramionami.    
    — Pustkowie, zapewne. Może jakaś pustynia, wiesz, jedna z tych, co mają w Eggos. Jest tam tak dużo magii, że nic nie może tam żyć, więc pewnie nawet rośliny tam nie rosną...
    — A jeśli nie? — Ellain spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. — A jeśli coś tam jest? Coś, co przystosowało się do życia w magicznym środowisku? Pomyśl o tym — możemy zostać odkrywcami!
    Wyglądała na bardzo podekscytowaną taką możliwością i Mikkel poczuł, jak sam się uśmiecha.
    — Tak, odkrywcami... Wrócimy i zostaniemy sławni — jego ton jasno wskazywał na to, że nie traktował tego poważnie. — Już nie mogę się doczekać.
    Ellain wydęła wargi i uderzyła go lekko w ramię.
    — Nie traktujesz mnie poważnie! — oskarżyła go żartobliwym tonem. — Jak możesz! Ja tu snuję plany na przyszłość, a ty się ze mnie naśmiewasz!
    Tym razem nie mógł powstrzymać śmiechu, który jednak szybko się urwał. Mimo to, uśmiech nie znikał z jego twarzy. Ellain również się uśmiechnęła.
    — No nareszcie! — stwierdziła. — Już zaczynałam się o ciebie martwić, taki ponury chodziłeś.
    — Przepraszam, po prostu... — Westchnął, poważniejąc. — Wiesz, że nie odpowiada mi ta cała sytuacja.
    — Tak, Mike. Już o tym mówiłeś. A ja przypomnę ci, że obiecałam nikogo nie skrzywdzić. Nie jestem morderczynią, a już na pewno nie morderczynią małych dzieci.
    — Mam taką nadzieję — powiedział. — Ale...
    — Patrz! — przerwała mu nagle i wskazała mu coś w oddali. Na horyzoncie pojawił się niewielki punkcik, który zbliżał się do nich. Szybko.
    Mikkel zmrużył oczy, ale nadal nie potrafił dostrzec, czym był ten punkt. Czy stanowił dla nich jakieś zagrożenie? Nie wyglądał na łódź, może to jakieś zwierzę... Nie wiedział nawet, co żyło w tych wodach i jak niebezpieczne było.
    A to pomogło mu uświadomić sobie, jak bardzo lekkomyślna była ta cała wyprawa. Nawet nie wiedzieli, co na nich czyha, nie tylko na lądzie, ale też w wodzie. Jestem idiotą, pomyślał, przygryzając wargi.
    Ciemny punkt zbliżał się do nich nieubłaganie. Nagle jednak znikł, najpewniej nurkując pod wodą. Pod jej powierzchnią dało się dostrzec ciemny cień, nadal kierujący się w stronę statku.
    Mikkel cofnął się od relingu.
    — Odsuń się — powiedział do Ellain.
    Kobieta pokręciła głową i, ku jego zgrozie, wychyliła się.
    — Chcę zobaczyć, co to jest! — zawołała. — To jakieś zwierzę! Może wieloryb!
    — Wątpię — odparł i położył jej dłoń na ramieniu. — Wieloryby raczej nie pływają tak szybko. Chodź. — Pociągnął ją za sobą.
    Niechętnie pozwoliła odciągnąć się na kilka kroków. Posłała mu urażone spojrzenie.
    — Naprawdę Mike, wydaje mi się, że niepotrzebnie... — Coś uderzyło w statek, który zakołysał się niebezpiecznie. — Panikujesz! — zawołała, chwytając się go, żeby utrzymać równowagę.
    Rozległy się krzyki załogi, która zaczęła biegać wokół nich. Kapitan wykrzykiwał polecenia, z których Mikkel niewiele rozumiał. Rozejrzał się.
    — Chodźmy — powiedział. — Powinniśmy się schować. Nie możemy wchodzić w drogę załodze.
    Ellain z niezadowoleniem pokiwała głową i wtedy znów coś uderzyło w statek. Ten rozkołysał się, tym razem jeszcze mocniej.
    Rozległ się ryk — tak głośny, że Mikkel musiał zatkać uszy, tak jak i pozostali. Ciągnąc Ellain za sobą, skierował się w stronę przeznaczonej im kajuty.
    Nagle z nieba zaczęła lać się woda — nie deszcz, jak Mikkel szybko się zorientował. To była woda z oceanu, z której właśnie zaczęło otrząsać się stworzenie, które wypłynęło na powierzchnię.
    Przypominało gigantycznego węża, jego łuski miały zielononiebieski kolor. Zasyczało gniewnie, kręcąc wielką głową na wszystkie strony, a potem wydało kolejny ogłuszający ryk.
    Kiedy umilkł, stworzenie spojrzało na załogę z czymś, co mogło być jasno odczytane jako głód. Jego ogon zaczął oplatać statek, a Mikkel nie mógł nie zastanowić się, jak wielki był ten gigantyczny, wodny wąż.
    — Dziewczynka! — zawołał, kiedy nagle otrząsnął się. Chwycił Ellain za ramiona. — Idź do dziewczynki, pilnuj jej. Ja się zajmę tym — wskazał na morskiego potwora.
    Ellain, które szeroko otwarte oczy błyszczały niepokojąco nie ze strachem, a z podekscytowaniem, pokiwała gwałtownie głową. Kiedy odeszła, przepychając się przez spanikowaną załogę, Mikkel niepewnie zbliżył się do stworzenia.
    Statek rozkołysał się jeszcze bardziej, kiedy ogon bestii oplótł go całkowicie. Rozległ się wrzask i plusk — jeden z członków załogi wpadł do wody. Morski wąż natychmiast zwrócił swą głowę w tamtą stronę i zasyczał.
    O nie, pomyślał Mikkel. Nawet o tym nie myśl.
    Nie zastanawiając się wiele, ruszył w tamtą stronę. A potem skoczył do wody.
    Okazała się ona lodowato zimna. Mężczyzna nie zważał na to, zanurkował głębiej i chwycił panikującego członka załogi. Użył swojej magii i nakazał mu zachować spokój, dzięki czemu łatwiej było mu wyciągnąć go na powierzchnię.
    I wtedy głowa potwora pojawiła się nagle obok nich — stwór zanurkował, żeby ich dosięgnąć. Mikkel usiłował odpłynąć, ale utrudniał mu to ciężar trzymanego mężczyzny.
    Płyń!, nakazał mu, zanim zdążyła go ogarnąć panika. Do góry! Członek załogi posłusznie zaczął płynąć w górę, oddalając się coraz bardziej.
    Stwór zaatakował. Mikkelowi cudem udało się zrobić unik, choć w wodzie jego ruchy były spowolnione. Uciekając przed masywnymi zębami, mężczyźnie udało się chwycić część ogona stworzenia.
    Natychmiast zaczął przelewać w niego swoją magię. Spokój, nakazał stworzeniu. Uspokój się. Zostaw nas w spokoju. Odpłyń. Potem puścił i odpłynął kawałek, przyglądając się stworzeniu z uwagą.
    Posłuchało go — zaczęło się wycofywać. Będzie słuchać się jego rozkazów tak długo, jak pozostanie w nim magia Mikkela. A potem... Cóż, potem może wrócić, ale mężczyzna miał nadzieję, że do tego czasu znajdą się bardzo daleko od tego miejsca.
    Wypłynął na powierzchnię, oddychając ciężko. Ze statku zwisała drabinka, więc wspiął się do niej i wylądował na pokładzie, wciąż dysząc. Miał problemy w uspokojeniem oddechu, ale z pomocą Ellain udało mu się podnieść.
    Kobieta natychmiast przytuliła go mocno.
    — Głupcze! — krzyknęła na niego. — Co ty sobie myślałeś! A jakbyś zginął?! — Uderzyła go w ramię. Mocno. — Nie wybaczę ci tego! Nigdy!
    A potem gniewnym krokiem odeszła, nie patrząc na niego.
    Mikkel rozejrzał się. Członkowie załogi wpatrywali się w niego z czymś, co uznał za wdzięczność. I podziw.
    — Dziękuję — wyszeptał kapitan, który jako jedyny unikał jego wzroku. — Uratował nas pan, panie magu.
    Tak, pomyślał Mikkel z lekkim zawstydzeniem. Uratowałem nas. Czy to znaczy, że teraz będziecie traktować mnie inaczej? Nie powiedział tego na głos, pokręcił tylko głową z lekkim uśmiechem.
    — To drobiazg — wychrypiał i odchrząknął. — Nie musicie mi dziękować.
    I odszedł, kierując się do kajuty, którą dzielił z Ellain. Potrzebował odpoczynku. Dużo odpoczynku. 

-------------------------------
Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie luty zaczął się okropnie i, o dziwo, niewiele ma to wspólnego z sesją :/

6 komentarzy:

  1. Podobał mi się pomysł na ten rozdział, pokazanie wplywu na emocje w dwóch róznych sytuacjach. Ogólnie jestem za to, co mówi E. - manipulowanie uczuciami innych nie jest czymś dobrym. Mimo to trudno mieć do Sandera pretensje, e zdecycował pod koniec zadziałac jednak nieco na G i Rex, a już tym bardziej czepiać się w drugiej części Mikkela, który dzięki swojej magii uratował całą załogę. Super pomysł na kontrast, naprawdę. Nic nie jest czarne ani białe.
    Jestem ciekawwa, czy Garon i Evas odkryją coś ciekawego podczas swojej wyprawy. I czy wrócą z niej cało. Jakoś nie jestem co do tego przekonana. Ellain jest coraz cieawsza, mocno zmienna w swoich nastrojach, bardzo emocjonalna, ale jednocześnie czuję, że ona wie znacznie więcej, niż mona się spodziewać, i że nie jest aż TAK szalona, żeby nie panować nad sytuacją.Wręcz odwrotnie. Jestem bardzi ciekawa, jak pociągniesz dalej ten wątek. zauważyłam, ze czasem zapisujesz myśl bohaterów w trakcie akapitu, a przez niestosowanie kursywy czy cudzysłowów można się pogubić, co jest myślą, a co nie - myslę, że powinnaś to oddzielać jednoznacznie.
    Mam nadzieję, że dalsza część lutego będzie dla Ciebie coraz lepsza. Zapraszam na Niezależność i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że nic nie jest czarne ani białe, jeszcze wielokrotnie zostanie w tym opowiadaniu pokazane ^^
      Ellain nadal pozostaje tajemnicą... I jeszcze trochę nią pobędzie :D

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Moja sesja się już prawie skończyła, został mi jeden przedmiot do zaliczenia :D Jakoś to będzie, nie? Bez spiny, są drugie terminy, hahahaha.
    Rozdział fajny, podobała mi się walka Mikkela z morskim wężem :D Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie czekam na wyniki z jednego, mam nadzieję, że obędzie się bez drugich terminów :D
      Dziękuję :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. A ja myślę, że to dobrze, że Sander nie wtrącił się w tę kłótnię przy użyciu magii. Każdy ma prawo do wyrażania własnych uczuć, nawet złości i nikt nie ma prawa w to ingerować. Nawet w dobrej wierze. Poza tym gdyby nie ta kłótnia to może nie doszłoby do wyboru nowego wodza. A kto wie, może wybór Steena będzie najlepszym, co ich spotkało?
    Wkurzył mnie, gdy potem jednak jej użył. Jeśli Garon i Evas mają do siebie jakies 'ale' to powinno to sobie wyjaśnić. W moim odczuciu Sander nie powinien się w to wtrącać.

    "Wieloryby raczej nie pływają tam szybko" - tak
    " Coś uderzyło w stanek, który zakołysał się niebezpiecznie" -statek

    Ellain mnie rozwala :D Jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Śmieszy mnie, ale lubię o niej czytać. Zastanawiam się tylko, czyżby martwiła się o Mikkela?

    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Sander sam nie wie, co ma ze swoją mocą zrobić :D Jak użyje, to się go czepiają, że nie powinien ingerować w uczucia innych, jak nie użyje, to mówią, że powinien coś zrobić... Facet nie ma łatwo :D Ale też sądzę, że nie powinien używać swojej mocy - w końcu nie będzie działać ona wiecznie, a jak już się wyczerpie, może być tylko gorzej...
      Uwielbiam pisać o Ellain i ją jako postać też :D Żałuję tylko, że na razie jest jej tak mało... A o Mikkela się troszczy. Przywiązała się trochę do niego :)

      Dziękuję za komentarz :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony