niedziela, 20 maja 2018

Miasto Magii - Rozdział XXII „Przygotowania”

    Ean odprowadził Anellę wzrokiem, kiedy odeszła i pokręcił lekko głową. Miał mieszane uczucia, co do jej prośby. Nie spodziewał się jej, sądził, że Anella będzie obawiała się zewnętrznego świata tak bardzo, że spędzi resztę życia, gnijąc w Oreall. Najwyraźniej jej nie docenił. Miał tylko nadzieję, że misja, na którą ją wysyłał, naprawdę będzie tak bezpieczna, jak mu się wydawało.
    Wrócił do rozłożonego na stołach magionu w kształcie Urthei, czekając na kolejną osobę. Ustalili z Evasem plan działania —  choć chłopak nie należał do najprzyjemniejszych osób, Eanowi dobrze się z nim pracowało. Evas lubił narzekać, ale miał też w sobie zapał, jeśli chodziło o walkę.
    Ean postukał palcami w powierzchnię stołu, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w magion. Dannel stanowił problem, ale mężczyznę bardziej martwiło coś innego. Ellain. Co planowała? Czy ciągle była z Dannelem, czy może mu uciekła? Nie mógł wykryć jej obecności za pomocą magionu, bo nie mogła używać magii. To było głównym powodem, dla którego Ean wysyłał ludzi, by sprawdzili magiczną aktywność w osneańskich miastach.
    Miał nadzieję, że ktoś ją znajdzie. Jeśli nie… Cóż, zapowiadało to kłopoty. Ogromne kłopoty. Ellain niewątpliwie będzie szukała zemsty, a także sposobu na uwolnienie Henreta. Gdyby jej się to udało, doszłoby do tragedii, Ean nie miał złudzeń. Dlatego musiał znaleźć i powstrzymać kobietę jak najszybciej.
    Przemówić jej do rozsądku, gdyby mógł.
    Chcąc odpędzić te myśli, Ean przycisnął palec do jednej z migających na magionie kropek i zamknął oczy. Magia była przeciętna, niezbyt silna. Sprawdził wcześniej, do kogo należała.
    Mirin Lin była podrzędną podwładną Dannela, władającą magią tworzącą. Niezbyt silny przeciwnik, raczej ktoś niezwracający uwagi.
    Właśnie dlatego Ean podejrzewał, że Dannel ukrywa się z nią. Nie zamierzał wysyłać tam nikogo słabego —  nie mógł zaryzykować wypuszczenia Evasa z miasta, ale Ajsia powinna wystarczyć, żeby zbadać sytuację i w razie problemów ujść z życiem.
    Równie dobrze jednak Dannel mógł ukrywać się gdzieś w samotności. Może nawet gdzieś w Eluteanie. Na pewno nie było go pod bramami Oreall —  magiony tam umieszczone były wystarczająco silne, by wykrywać samą obecność magów.
    — Wiesz, że ona nie stanowi zagrożenia, prawda? Bez magii jest w zasadzie bezsilna.
    Ean aż się wzdrygnął. W ogóle nie usłyszał, kiedy podszedł do niego Steen. Obarczył winą swoje zmęczenie — odkąd Ellain uciekła, nie najlepiej sypiał.
    Westchnął ciężko i opadł na krzesło, przeczesując palcami włosy.
    — Ellain? — Prychnął. — Nie znasz jej. Może i nie ma magii, ale nadal jest inteligentna. Coś wymyśli. Ona nie jest z tych, którzy odpuszczają. — Pokręcił głową. — Skąd w ogóle pomysł, że się nią martwię?
    Steen posłał mu zmęczone spojrzenie.
    — Ean, proszę cię. Nie jestem ślepy. Odkąd uciekła, w ogóle nie możesz usiedzieć w miejscu. Widzę, że się martwisz. Niepotrzebnie. Złapiemy ją. Nie da rady nam uciec, jest nas zbyt wielu, a ona tylko jedna.
    Tak, pomyślał Ean, wbijając wzrok w magion. Ale Urthea jest całkiem duża. I nie jest jedynym kontynentem.

*

    Następna osoba okazała się nie tak łatwa do przekonania, co Erass.
    — A jeśli odmówię? —  Garon Anid był prawie czterdziestoletnim Ehailandczykiem znanym ze swojego gwałtownego usposobienia.
    Ean ledwie na niego spojrzał, wciąż pochylając się nad magionem.
    — Nie rozumiem. Czemu miałbyś odmówić?
    Garon gniewnie zmarszczył swoje krzaczaste brwi.
    — Nie mogę teraz opuścić Oreall. Moja córka jest chora.
    — Naprawdę? Bardzo mi przykro, czy to coś poważnego?
    Widział wahanie w ciemnych oczach mężczyzny. Aha!, pomyślał. I tu cię mam! Czemu naprawdę nie chcesz iść?
    — Nie, to tylko grypa —  przyznał z niezadowoleniem Garon. —  Ale i tak nie chcę zostawiać jej samej.
    — Może zostać ze swoją matką.
    — Z tą kurwą i jej przydupasem? Nie.
    Ean niemal przewrócił oczami. Wszyscy w Oreall wiedzieli o burzliwej relacji Garona z jego byłą żoną, Erass. Ich małżeństwo nigdy nie należało do szczęśliwych, pobrali się jedynie z powodu ciąży Erass. Nie wytrzymali jednak ze sobą długo — niemal się nawzajem pozabijali.
    — Powiedziałbym ci, żebyś w takim razie zostawił ją z Rux, ale chciałem, żeby ona też się z tobą wybrała. Stanowicie dobry duet.
    Rux była nową partnerką Garona. Gdyby się pobrali, byłby to już trzeci ślub mężczyzny, ale nie zanosiło się na to. Może to i lepiej. Kolejny rozwód z pewnością nie poprawiłby reputacji Garona.
    Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi.
    — Pierdol się. To moje życie i będę z nim robił, co chcę. Myślisz, że możesz mi rozkazywać, co?
    Ean westchnął.
    — Jeszcze raz na mnie westchniesz, to ci przypierdolę. Nie ręczę za siebie.
    — Owszem, myślę, że mogę ci rozkazywać —  odparł spokojnie Ean. — Popraw mnie, jeśli się mylę, nie jestem już najmłodszy i pamięć może mi szwankować, ale to chyba mnie Galla wybrała na waszego przywódcę. Jeśli ci się to nie podoba, możesz się jej poskarżyć, z pewnością cię posłucha. — Ledwo ukrył rozbawienie, wyobrażając sobie tę scenę. Z zadowoleniem patrzył, jak kolor odpływa z twarzy Garona. Uśmiechnął się lekko. — Nikt nie trzyma tu cię na siłę, Garonie. Możesz opuścić Oreall w każdej chwili, nikt nie będzie cię ścigał. Możesz nawet wrócić do swojego rodzinnego… — urwał i udał, że się zastanawia. — Melliar, prawda? Jestem pewien, że powitają cię tam z otwartymi ramionami.
    Garon przyglądał mu się, mrużąc oczy. Ean czekał, patrząc na niego spokojnie, z lekkim uśmiechem. W końcu mężczyzna dał za wygraną.
    — Pierdol się — warknął, obrócił się na pięcie i opuścił bibliotekę, z trzaskiem zamykając drzwi.
    Ean przewrócił oczami. Garon nienawidził go od kilku lat — uważał, że to przez niego stracił syna na rzecz swojej drugiej byłej żony. Zawsze wyzywał i pieklił się, jednak koniec końców nigdy nie zlekceważył rozkazu. Na swój sposób był lojalny, nawet jeśli nieprzyjemny.
    I dobrze. Gdyby wszyscy lubili Eana, jego życie byłoby niezwykle nudne.
    — I jak poszło? —  Steen wyłonił się spomiędzy regałów.
    — Mówisz, jakbyś nie wiedział. Wiem, że podsłuchiwałeś.
    Steen wzruszył ramionami.
    — Wolałem zostać w pobliżu. Z tym facetem nigdy nic nie wiadomo.
    — Przesadzasz. Jak zwykle.
    Ean usiadł przy stole i pogładził lekko magion. Czuł na sobie wzrok Steena, więc czekał, aż bibliotekarz wykrztusi wreszcie, z czym ma problem. Podszedł bliżej i pochylił się nad stołem.
    — Nie podoba mi się ten plan — powiedział w końcu. — Chcesz zwabić Dannela do miasta.
    — Mi też się on nie podoba — przyznał Ean. — Ale lepszego nie mam. Obawiam się, że mój umysł nie jest już tak sprawny jak przed laty. Starzeję się.
    Steen uderzył go w ramię, wcale nie delikatnie. Ean skrzywił się i potarł je.
    — A to za co?
    — Za użalanie się nad sobą. Przymknij się, nie mogę tego słuchać.
    Ean prychnął.
    — Nie użalam się nad sobą — zaprotestował. — Czy to nie ty powiedziałeś mi kiedyś, że powinienem przestać myśleć o sobie tak górnolotnie? A teraz marudzisz, że tego nie robię? Proszę cię bardzo — to najlepszy plan, na jaki kiedykolwiek mogłem wpaść. Jest szalony, nieprzewidywalny i na sto procent się uda. Pasuje?
    — Och, po prostu się zamknij. Nie będzie tak źle.
    — Wiem, że to ty z nas dwóch masz skłonności do przesady, ale ja też czasem muszę sobie ponarzekać. Na przykład teraz. Daj mi chwilę pomarudzić i poużalać się nad sobą. Zaraz mi przejdzie, zobaczysz.
    Steen pokręcił głową, ale kąciki jego ust wygięły się lekko ku górze.
    — Jesteś niemożliwy — mruknął. — Jak ja z tobą wytrzymuję?
    —Może dlatego, że jestem najprzystojniejszym, najinteligentniejszym, najodważniejszym i ogólnie najlepszym mężczyzną, jakiego znasz? Widzisz? Tego właśnie chciałeś?
    Steen wbił w niego wzrok. Ean roześmiał się.
    — Czasami naprawdę mam ochotę ci przyłożyć — mruknął bibliotekarz.
    — Mam nadzieję, że jednak tego nie zrobisz. Uszkodziłbyś tylko moją piękną twarz i co byśmy wtedy zrobili? — Ean pokręcił głową i spoważniał. — Nieważne. Muszę wracać do roboty, jest jeszcze kilka osób, z którymi chcę pogadać. Wracaj do swoich książek — będę chciał ponarzekać, to cię zawołam.
    — Lepiej tego nie rób, nie ręczę za siebie.

---------------------------------

Znowu nic się nie dzieje, rozdział ten powstał tylko po to, żeby przedstawić postać, która później odegra dość ważną rolę ^^
Następny rozdział - Mikkel. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony