niedziela, 27 maja 2018

Miasto Magii - Rozdział XXIII „Kwiaty”

        Słońce, znajdujące się wysoko na bezchmurnym błękitnym niebie, grzało niemiłosiernie, sprawiając, że powietrze było gęste i ciężkie. Typowa letnia pogoda północnego Sarlanu. Choć Mikkel pochodził z tych okolic, dawno w nich nie był i odzwyczaił się od tak ciepłego klimatu. Teraz pocił się, rozkładając namiot na rozległej, porośniętej kwiatami polance.
    Balla siedziała skryta w cieniu drzew, słońce nie wpływało dobrze na jej bladą skórę. Sanna stała obok niej, uważnym wzrokiem wypatrując zagrożenia. Żadna z nich nie zamierzała pomóc Mikkelowi, ale nie przejmował się tym.
    Ellain pomoc zaoferowała, a kiedy odmówił, zrobiła obrażoną minę i odeszła. Niezbyt daleko — słyszał, jak śpiewała coś w nieznanym mu języku, zapewne po eggosku, krążąc między drzewami. Miała ładny i donośny głos, który niósł się po lesie.
    Mikkel wolałby spędzić noc w mieście i nie był w tym odosobniony — Balla już wcześniej narzekała, że na zewnątrz jest zbyt gorąco, by normalnie funkcjonować. Musieli jednak podróżować, pozostając niezauważonymi, hotele i gospody więc odpadały. Pozostawał namiot w środku lasu.
    Ellain odpowiadało to najbardziej z nich wszystkich. Jak sama mówiła, nienawidziła siedzieć w zamknięciu. Mikkel nie dziwił jej się. W końcu spędziła trochę czasu w więzieniu, choć nie chciała zdradzić, ile. Ani dlaczego w ogóle tam się znalazła. Ponoć chciała zabić Eana, ale były to słowa Fexa — sama Ellain milczała, kiedy się ją o to pytało. Mówiła tylko, że chce zemsty, ale szczegółów nie zdradzała.
    Przez to Mikkel wiedział, że nie powinien jej zbytnio ufać. Kobieta skrywała wiele tajemnic, niewątpliwie mrocznych. Mimo to, ciężko było o tym pamiętać, kiedy się z nią rozmawiało. Jej dziwny entuzjazm rozpraszał go, a w połączeniu z tym pięknym, choć szalonym uśmiechem...
    Nie powinien nawet o tym myśleć, ale nie mógł się powstrzymać. Zawsze miał słabość do pięknych kobiet, a Ellain niewątpliwie się do takich zaliczała.
    Podróżowali w tym dziwnym zespole od kilku dni. Ich celem było znalezienie się jak najdalej od Oreall. Dannel coś planował, ale nie zdradził Mikkelowi, co. Balli też nie powiedział, a to już było podejrzane. Zwykle to ich pierwszych o wszystkim informował. Mikkel nie wątpił, że przyjaciel zamierzał zrobić coś głupiego i ryzykownego.
    Odesłał ich pod pretekstem ochrony Ellain. Choć wysłał tylko Ballę i Mikkela, ci wzięli ze sobą Sannę, twierdząc, że we czwórkę będzie im lepiej. Ponadto, każde z nich posługiwało się innym rodzajem magii — w razie zagrożenia z łatwością sobie z nim poradzą.
    Chyba że będzie nim Evas. O tej możliwości Mikkel nawet nie chciał myśleć.
    Zbliżał się zmierzch, temperatura wreszcie spadła, a Ellain wciąż nie było widać. Jej śpiew ucichł już jakiś czas temu, ale dopiero teraz Mikkel zaczął się martwić. Uciekła, pomyślał, czując się jak idiota. Oczywiście, że uciekła. Jestem głupcem. Dannel z pewnością się wścieknie, ale jego bardziej martwiła sama kobieta. W końcu była bezbronna, nie miała magii i znalazła się w nieznanym sobie miejscu. Powinien jej poszukać.
    Już miał wstawać, kiedy rozległ się trzask łamanej gałązki. Sanna zesztywniała, a Balla wyprostowała się, ale to była tylko Ellain. Wyszła spośród drzew, trzymając naręcze drewna, nie dbając o to, że cała się od niego wybrudzi. Powiedziała coś, czego Mikkel nie zrozumiał, bo w zębach niosła jakieś kwiaty, najpewniej chwasty.
    Rzuciła drewno na ziemię, wypluła kwiaty na rękę i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
    — Przyniosłam drewno na ognisko — oświadczyła dumnym tonem. — Bo zrobimy ognisko, prawda?
    Mikkel wymienił spojrzenie z pozostałymi kobietami. Balla skrzywiła się lekko.
    — Nie ma takiej potrzeby — powiedziała. — Nie potrzebuję ognia, żeby podgrzać nasze jedzenie.
    — Poza tym, jesteśmy w lesie — dodała Sanna. — To chyba trochę niebezpiecznie, rozpalać tu ogień.
    Ellain spojrzała błagalnie na Mikkela.
    — Nie — powiedział mężczyzna z żalem. Naprawdę nie chciał jej rozczarowywać. — Ktoś mógłby zauważyć ogień, a nie chcemy przecież tu nikogo przyciągać.
    Teraz Ellain naprawdę wyglądała jak kopnięty szczeniaczek. Nadąsała się i spojrzała na kwiaty trzymane w ręce.
    — Ale ja naprawdę chciałam ognisko... Tak się namęczyłam z tym drewnem...
    Mikkelowi zrobiło się jej szkoda i już miał coś powiedzieć, kiedy wyprzedziła go Balla:
    — Trzeba było z nami wcześniej to uzgodnić.
    Ellain westchnęła ciężko i na tym skończyły się jej smutki. Nagle znów się rozpromieniła.
    — To nic. Innym razem. Patrzcie, przyniosłam dla was prezent. Po kwiatku dla ślicznych pań.
    Wręczyła Balli i Sannie po kwiatku. Ta pierwsza zmarszczyła brwi, patrząc na ten nędzny prezent i przez chwilę wyglądała, jakby chciała go wyrzucić. W końcu jednak podziękowała cicho, przywołując na twarz Ellain jeszcze szerszy uśmiech. Sanna po prostu schowała swój pomiędzy kartki swojego szkicownika, z którym nigdy się nie rozstawała. Posłała Mikkelowi pytające spojrzenie, na co mężczyzna odpowiedział wzruszeniem ramion. On też nie rozumiał zachowania Ellain.
    Kobieta odwróciła się do niego.
    — I bukiet dla przystojnego pana. — Wręczyła mu pozostałe kwiaty.
    — Dziękuję? — powiedział, niepewnie je przyjmując. — Nie wiem, jakie zwyczaje panują u ciebie, ale my, Onvianie, zwykle robimy to na odwrót. — Uniosła brwi, więc dodał: — Zwykle to mężczyźni dają kwiaty kobietom.
    Ellain prychnęła i machnęła lekceważąco ręką.
    — To głupie. Skoro tylko mężczyźni dają kwiaty, to co, w przypadku związku dwóch kobiet. Biedne, nawet kwiatów nie mogą sobie dać! — wykrzyknęła dramatycznie. — To strasznie, nie uważacie? — zwróciła się do Sanny i Balli.
    — Bez przesady — mruknęła ta pierwsza, przewracając oczami. — Mówisz, jakby była to jakaś wielka tragedia.
    — Zawsze uważałam brak sprawiedliwości za tragedię — oświadczyła Ellain. — Albo wszyscy możemy robić to samo, albo nikt nie może robić nic.
    — To tylko głupie kwiaty — powiedziała Balla. — Nikogo nie obchodzi, komu je dajesz.
    — Jego obchodzi. — Ellain skierowała oskarżycielski palec w stronę Mikkela.
    — Ja wcale... — zaprotestował mężczyzna. — Nie o to mi chodziło. Możesz dawać kwiaty, komu chcesz, nikt ci tego nie zabroni. Zauważyłem tylko, że to trochę niecodzienne, żeby kobieta dawała kwiaty mężczyźnie, to wszystko. — Wzruszył ramionami. Naprawdę nie chciał się kłócić. — Poza tym, dałaś przecież kwiaty Sannie i Balli, i żadne z nas nie zaprotestowało.
    Ellain zastanawiała się chwilę.
    — Niech wam będzie, wygraliście. Mogę dawać swoje kwiaty komu tylko zechcę i żadne z was nie ma tu nic do gadania, zrozumiano?
    Mikkel pohamował śmiech.
    — Zrozumiano.
    To przywróciło uśmiech na twarz kobiety.
    — To świetnie. To co powiecie na to, żeby do kolacji napić się pysznej herbaty? Znalazłam w lesie taką roślinę, nie pamiętam jej nazwy, ale kiedyś piłam herbatę z jej liści i był to naprawdę cudowny napój... — Rozwodziła się przez jeszcze kilka minut nad jego wspaniałością, aż wreszcie się zgodzili.
    Mikkel musiał przyznać, że herbata naprawdę miała unikalny smak i widział, że Sanna i Balla się z nim zgadzają. Ellain wydawała się wniebowzięta ich zadowoleniem.
    Wkrótce potem zmogło ich zmęczenie i poszli spać. Mikkel chciał zaoferował wzięcie nocnej warty, ale Balla go uprzedziła. Pozwolił jej na to, w końcu wyglądała, jakby chciała znaleźć się jak najdalej od tego towarzystwa. Obiecał jej tylko, że zmieni ją za kilka godzin i poszedł spać.
*
    Kiedy rano się obudzili, odkryli, że Ellain zniknęła razem z ich pieniędzmi. 

-------------------------------
Kto pamięta ten rozdział z poprzedniej wersji, ten wie, że sporo się pozmieniało. Przede wszystkim, dodałam Ballę i Sannę (bardzo poboczną postać z poprzedniej wersji). Po drugie, Ellain zwiała ;D 

Mam też niezbyt dobrą wiadomość - w czerwcu prawdopodobnie nie będzie nowego rozdziału. Jadę na ćwiczenia terenowe, a potem mam sesję, więc możliwe, że nowy rozdział dopiero w lipcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania zatem, jeśli czytasz - skomentuj. Choćby i jednym zdaniem.

Nomida zaczarowane-szablony